Premier Donald Tusk ocenił we wtorek, że atutem na rzecz konstytucyjności noweli wprowadzającej kwotową waloryzację emerytur i rent w 2012 r. jest jej doraźność. Jak poinformował rozmawiał z prezydentem o wątpliwościach konstytucyjnych wobec tej ustawy.

Prezydent Bronisław Komorowski podpisał nowelę wprowadzającą kwotową waloryzację emerytur i rent w 2012 r. i skierował ją w trybie następczym do Trybunału Konstytucyjnego. Chodzi o znowelizowaną przez Sejm 13 stycznia ustawę o emeryturach i rentach z FUS, która wprowadza w 2012 r. kwotowy wzrost wszystkich rent i emerytur o 71 zł. Waloryzacja przeprowadzana jest 1 marca.

Tusk powiedział na wtorkowej konferencji prasowej, że rozmawiał z prezydentem o tej ustawie, jeszcze przed podjęciem decyzji przez Komorowskiego.

"Prezydent mówił mi o swoich wątpliwościach konstytucyjnych, właściwie nie swoich, a ekspertów, z którymi pracuje. Jeśli dobrze rozumiem, atutem tej ustawy jest jej doraźność, a nie to, że jest systemowa, ponieważ gdybyśmy przyjęli jako stałe rozwiązanie kwotowe, a nie procentowe, to by to oznaczało, że jest to ustawa, która łamie pewien system, który przyjęliśmy w Polsce" - ocenił szef rządu.

Zdaniem Tuska, gwarancją konstytucyjnego bezpieczeństwa - po jego wielu rozmowach z konstytucjonalistami - jest to, że rząd wnosząc tę ustawę do Sejmu uzasadniał potrzebę jej przyjęcia doraźną sytuacją.

"Zakładamy, że kwotowa waloryzacja dotyczy roku 2012, a gdyby w przyszłym roku i kolejnym roku chcieć ponowić (waloryzację) kwotową, zamiast procentowej, to wymagałoby to znowu ustawy. Także doraźność jest w mojej ocenie atutem na rzecz konstytucyjności tego rozwiązania i tak rozumiałem też prezydenta" - powiedział premier.

Jak dodał, w trakcie rozmowy, Komorowski pytał go, czy ustawa jest "doraźna na ten rok, czy ona ma mieć trwały charakter". "Prezydent powiedział, że jeśli (ustawa) ma charakter trwały, to będzie miał wątpliwości" - zaznaczył Tusk.

"My tę jedną z głównych zasad konstytucji Polski - czyli sprawiedliwość społeczną traktujemy wprost - uważamy za niesprawiedliwe narastający rozziew między emeryturami (...) dlatego chcieliśmy chociaż częściowo zapobiec temu niekorzystnemu naszym zdaniem procesowi" - przekonywał szef rządu.