Nauczyciele i górnicy nie zgadzają się na udział w pracowniczych planach kapitałowych. To niweczy efekt kilkumiesięcznych negocjacji partnerów społecznych z rządem. I każe postawić pytanie o przyszłość systemu dodatkowego oszczędzania na emeryturę.
Dzisiaj Prezydium Rady Dialogu Społecznego powinno przyjąć wspólną uchwałę pracodawców i pracowników popierającą rządowy projekt ustawy o pracowniczych planach kapitałowych (PPK). Ale nie przyjmie. A to za sprawą OPZZ, które niespodziewanie zmieniło swoje stanowisko.
Posiedzenie Rady OPZZ, w której uczestniczyło około 80 przedstawicieli związków należących do centrali, odbyło się 27 czerwca. I właśnie podczas tego spotkania m.in. górnicy i nauczyciele odmówili poparcia dla PPK.
– Nie ma naszej zgody na pracownicze plany kapitałowe w obecnym kształcie – wyjaśnił DGP Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego. – Nie mamy zaufania do PPK, skoro nikt nie da nam gwarancji, co się stanie za pięć czy dziesięć lat. Tym bardziej, że mamy coraz więcej przypadków, że nauczyciele oszczędzający w trzecim filarze potracili od tysiąca do czterech tysięcy złotych – dodaje.
Nauczyciele mają poważne wątpliwości co do sposobu oszczędzania. Nie wiedzą, czy składka nie spowoduje pomniejszenia i tak niewielkich pensji. – Nikt nam jasno nie powiedział, czy składkę za nas będzie płacić budżet, czy organ prowadzący – tłumaczy Broniarz.
Górnicy też stawiają sprawę jasno.
– Zmuszanie spółek węglowych do płacenia składek na PPK może stanowić zagrożenia dla bezpieczeństwa energetycznego kraju – twierdzi Arkadiusz Siekaniec, wiceprzewodniczący Rady Krajowej Związku Górników w Polsce. – Sytuacja w kopalniach poprawia się, ale dzisiaj nikt nie może zagwarantować, jak długo będzie ona dobra. Dlatego nie można nakładać na przedsiębiorców dodatkowych obciążeń. Konieczność dopłacania do oszczędzających będzie stanowić koszt dla pracodawców, a kopalnie powinny zajmować się inwestowaniem, a nie płaceniem dodatkowych składek na emerytury – dodaje.
Dziennik Gazeta Prawna
Związkowcy podkreślają, że pracownicy nie godzą się na to, żeby część ostatnio otrzymanych podwyżek została im zabrana w postaci składki na przyszłe emerytury. Nie ukrywają też, że wpływ na brak zgody na taką formę oszczędzania ma złe doświadczenie związane z OFE. – OFE miało podnieść emerytury, a w końcu pieniądze trafiły do ZUS. I teraz wszyscy obawiają się, że w przypadku PPK może być podobnie – podkreśla Arkadiusz Siekaniec. – Co więcej, mamy poważne wątpliwości, czy taka forma dodatkowego oszczędzania spowoduje zwiększenie emerytur. Skoro w PPK mają oszczędzać osoby najmniej zarabiające, to skąd mają mieć na to środki? Przecież tym ludziom nie wystarcza na życie, a co dopiero na kolejne składki – dodaje.
OPZZ uważa, że projekt ustawy w obecnym kształcie nie powinien wejść w życie. Zmianą stanowiska centrali zaskoczeni są pracodawcy.
– Jest to o tyle dziwne, że resort finansów uwzględnił 85 proc. uwag OPZZ – podkreśla Łukasz Kozłowski, ekspert ubezpieczeniowy reprezentujący w czasie negocjacji Pracodawców RP.
Jakie będą dalsze losy projektu? – Dzisiaj będę chciał przedstawić stanowisko wypracowane w czasie prac zespołu z zastrzeżeniem, że nie ma ono poparcia OPZZ. Przy czym brak wspólnej uchwały wszystkich partnerów społecznych powoduje, że rząd nie musi się z nią liczyć – podkreśla prof. Jan Klimek ze Szkoły Głównej Handlowej, przewodniczący zespołu ds. ubezpieczeń społecznych Rady Dialogu Społecznego.
Co na to strona rządowa? Resort finansów wyjaśnia, że projekt ustawy jest pierwszym kompleksowym programem gromadzenia dodatkowych, długoterminowych oszczędności. Ma szanse stać się systemem powszechnym. To rozwiązanie jest istotne zarówno z punktu widzenia bezpieczeństwa finansowego Polaków, jak i ze względu na rozwój gospodarczy kraju. Dlatego ministerstwo liczy, że partnerzy społeczni wyrażą jednak pozytywną opinię wobec projektu.
Jeśli tak się nie stanie, eksperci mają nadzieję, że pod obrady rządu ministerstwo skieruje projekt w formie ustalonej w trakcie konsultacji społecznych.
Negocjacje płacowe bez Forum Związków Zawodowych
Dziś ma się odbyć plenarne posiedzenie Rady Dialogu Społecznego poświęcone założeniom przyszłorocznego budżetu, wzrostu wynagrodzeń w sferze budżetowej i wysokości płacy minimalnej. Nie będzie w nim uczestniczyć Forum Związków Zawodowych, jedna z trzech reprezentowanych w Radzie centrali związkowych. To akt sprzeciwu wobec działań rządu. Zdaniem związku ignoruje on dialog społeczny.
– Od kilkunastu tygodni w Radzie Dialogu Społecznego toczą się negocjacje w sprawie założeń budżetowych na 2019 rok. Trudno nazwać je dialogiem. Owszem, przedstawiciele strony rządowej są obecni na posiedzeniach, ale nie w charakterze negocjatorów a jedynie „przekaźników” tego, co ustalono za zamkniętymi drzwiami gabinetów – komentuje Dorota Gardias, przewodnicząca FZZ.
– Mówią do nas i do pracodawców wprost – nie mamy uprawnień do tego, aby cokolwiek z wami ustalić – dodaje szefowa Forum.
Związek kwestionuje też dane, które – zdaniem rządu – wskazują na bardzo dobrą sytuację ekonomiczną. Chodzi przede wszystkim o wysokość przeciętnego wynagrodzenia, które jest ustalane jedynie na podstawie zarobków w firmach zatrudniających co najmniej dziewięć osób. Zdaniem FZZ nieuwzględnienie pensji wypłacanych w mikrofirmach prowadzi do zafałszowania rzeczywistej średniej wysokości płac.
– Tymczasem służby mundurowe, pracujący w zawodach medycznych, nauczyciele zarabiają poniżej wszelkich standardów. A ministrowie cynicznie odpowiadają, że przecież średnia rośnie – tłumaczy Dorota Gardias.
Dlatego Forum domaga się m.in. 15-procentowego wzrostu płac w sferze budżetowej oraz ustalenia wysokości płacy minimalnej na poziomie połowy średniego wynagrodzenia (liczonego z uwzględnieniem najmniejszych firm).
– Postanowiliśmy, że zamiast straszyć protestami, przejdziemy od razu do czynów – podkreśla szefowa FZZ.
– Nie weźmiemy udziału w sesji plenarnej RDS, ponieważ nie zamierzamy brać udziału w teatrzyku polegającym na ośmieszaniu reprezentatywnych partnerów społecznych. Nie będziemy legitymizować arogancji strony rządowej w Radzie i udawać, że w sprawie płac pracowników sfery budżetowej możemy tam coś osiągnąć – dodaje.
Protesty w razie odrzucenia propozycji wzrostu płacy zapowiedziały już także dwie pozostałe centrale związkowe – NSZZ „Solidarność” i OPZZ.