Poradnie psychologiczno-pedagogiczne dostępne dla dzieci wymagających wsparcia od ręki i w dogodnych godzinach oraz obowiązek zatrudnienia psychologa i pedagoga w każdej szkole . Nad takimi rozwiązaniami pracuje MEN.
W teorii uczniom z problemami i wymagającym reedukacji powinny pomagać samorządowe poradnie psychologiczno-pedagogiczne. W praktyce ich współpraca z placówkami nie jest najlepsza. Regułą jest, że dzieci czekają na zajęcia nawet kilka miesięcy, w dodatku są one wyznaczane w godzinach ich lekcji. Powód? Samorządy z roku na rok oszczędzały na wydatkach związanych z poradniami i obcinały etaty zatrudnianych tam osób. W efekcie rodzice muszą szukać wsparcia w placówkach prywatnych. Tam bardzo często zatrudnieni są ci sami specjaliści, którzy pracują w godzinach porannych w samorządowych poradniach. Te problemy dostrzega MEN, które, jak się dowiedzieliśmy, pracuje nad ustawą o pomocy dla dzieci i młodzieży ze specjalnymi potrzebami. Ma być ona kolejnym etapem dzielenia ustawy o systemie oświaty na kilka mniejszych (pojawiła się już ustawa o finansowaniu zadań oświatowych i prawo oświatowe). Nowe rozwiązania mają zacząć obowiązywać od przyszłego roku. Anna Zalewska, szefowa MEN, na ostatnim spotkaniu z oświatowymi związkami potwierdziła, że pracę nad tą ustawą trwają.
Pomoc od ręki
Jak wynika z naszych informacji, poradnie psychologiczno-pedagogiczne będą musiały ściślej niż do tej pory współpracować z placówkami oświatowymi. Mają być faktycznie zaangażowane w rozwiązywanie szkolnych problemów. Do końca marca przedstawiciele poradni wspólnie z pracownikami MEN muszą ustalić sześć modeli współpracy z placówkami oświatowymi. Te rozwiązania znajdą się później w projektowanej ustawie.
– Chcemy wprowadzić takie rozwiązania prawne, które wymuszą na pracownikach poradni większą dyspozycyjność wobec uczniów i rodziców. Nie może być tak, że proponuje się poranne godziny pracy, a po południu specjalista z poradni samorządowej idzie sobie dorobić do prywatnej – mówi nam jeden urzędników MEN, który uczestniczy w pracach na ustawą.
– Skandalem jest też to, że psycholog z poradni pojawia się w szkole raz w miesiącu, nawet jeśli uczniowie borykają się z różnego rodzaju problemami. Poradnie to skostniały twór i musimy to zmienić – dodaje.
Obserwacje urzędników potwierdzają rodzice.
– Nauczycielka uznała, że dziecko tłumi emocje i potrzebna jest pomoc psychologa z poradni. Dowiedziałem się, że najbliższy termin spotkania jest możliwy za dwa miesiące – mówi DGP jedno z rodziców ucznia warszawskiej podstawówki. – W dodatku terminy pokrywały się z lekcjami syna. Skończyło się na terapii prywatnej – żali się rodzic.
Problemy z dostępnością do poradni mają też dzieci, które muszą być zdiagnozowane przez specjalistów.
– Mamy bardzo dużo spraw, w których sąd rodziny kieruje dziecko do poradni, bo rodzic nie chce tego zrobić, a szkoła nie może na nim tego wymusić. Niestety agresywny uczeń musi czekać nawet cztery miesiące na wyznaczenie pierwszego terminu spotkania w poradni – opowiada pracownik wydziału rodzinnego jednego z sądów okręgowych.
Więcej specjalistów
Problem zauważają również oświatowe związki zawodowe.
– Obecnie mamy ok. 2,5 tys. psychologów szkolnych na 30 tys. placówek. Praktycznie w żadnym przedszkolu nie ma takiego specjalisty – mówi Sławomir Wittkowicz, szef Branży Nauki, Oświaty i Kultury Forum Związków Zawodowych. – Wsparcie dla potrzebujących uczniów, których mamy coraz więcej, jest niezbędne i musi być dostępne do ręki. Teraz to zapis w martwych przepisach – apeluje.
Pomoc psychologiczno- pedagogiczna w szkołach / Dziennik Gazeta Prawna
Z naszych informacji wynika, że resort edukacji narodowej chce, aby docelowo standardem było zatrudnianie psychologa i pedagoga na etacie w każdej szkole i przedszkolu. Dodatkowo miałby być określony wskaźnik, ilu takich specjalistów ma przypadać na określoną liczbę uczniów w szkole.
– Nie mamy nic przeciwko wprowadzeniu takich norm, o ile oczywiście wraz z nowymi zadaniami pójdą pieniądze. Uczniowie coraz bardziej potrzebują takiego wsparcia i dobrze by było, aby specjaliści byli na miejscu i rozwiązywali problemy – mówi Marek Olszewski, wójt gminy Lubicz, przewodniczący Związku Gmin Wiejskich RP.
– Trzeba też mieć na względzie, że to nie oszczędności są powodem tego, że nie ma w małych miejscowościach psychologów, ale brak dostępu do takich specjalistów – podkreśla Olszewski.
Autonomia szkoły
Nie jest wykluczone, że o objęcie etatu psychologa lub pedagoga będą się mogli ubiegać nauczyciele, którzy ukończą odpowiednie studia podyplomowe. W efekcie w ciągu roku lub dwóch mogliby zyskać uprawnienia do pracy na takich stanowiskach. Dzięki tym rozwiązaniom MEN mogłoby się też pochwalić, że skutki reformy polegającej na wygaszaniu gimnazjów nie doprowadziły do masowych zwolnień, bo pojawiłyby się etaty dla nauczycieli specjalistów typu psycholog lub pedagog.
Z planów resortu cieszą się dyrektorzy szkół i przedszkoli, którzy są uzależnieni finansowo od organów prowadzących. I często nawet jeśli wnioskują do gmin o dodatkowe środki, to spotykają się z odmową.
– Fantastycznie by było, aby w nowych przepisach wybrzmiał ten praktyczny aspekt. Ja obecnie mam na etacie świetnego pedagoga. Nie ukrywam, że przydałby mi się nauczyciel terapeuta z zakresu pomocy psychologiczno-pedagogicznej. Apeluje więc do resortu, aby pozostawił dyrektorom pewną autonomię w doborze specjalistów. Niech będzie ta żelazna zasada, że na szkołę mają przypadać dwa lub więcej etaty dla takich specjalistów, ale niech sami dyrektorzy w zależności od potrzeb zdecydują, kogo chcą zatrudnić – mówi Izabela Leśniewska, dyrektor Publicznej Szkoły Podstawowej nr 23 w Radomiu.
– Mój kolega wywalczył w samorządzie pół etatu dla psychologa do swojej szkoły integracyjnej i okazało się, że nie było chętnych. Dlatego łatwiej będzie znaleźć np. terapeutę z zakresu pomocy psychologiczno-pedagogicznej – dodaje.