Związek Nauczycielstwa Polskiego szacuje, że nawet kilka tysięcy szkół nie płaci nauczycielom za pozalekcyjną pomoc dla uczniów.
Likwidację tzw. godzin karcianych zapowiedziała w swoim exposé była już premier Beata Szydło. Zostały one wprowadzone za rządów koalicji PO-PSL. Były to dodatkowe zajęcia, które nauczyciele realizowali bezpłatnie, w ramach etatu – w szkołach podstawowych i gimnazjach po dwie godziny tygodniowo, a w placówkach ponadgimnazjalnych godzinę.
Mimo uchylenia przepisów dotyczących „godzin karcianych” w wielu szkołach funkcjonowały one dalej – wystarczyło zapisać w statucie, że nauczyciele w ramach 40-godzinnego czasu pracy prowadzą poza lekcjami zajęcia z uczniami uzdolnionymi oraz tymi, którzy potrzebują wsparcia. Wskutek protestów oświatowych związków doprecyzowano art. 42 Karty nauczyciela, wskazując, że innymi zadaniami statutowymi nie mogą być dyżury nauczycieli w świetlicy ani udzielanie uczniom pomocy psychologiczno–pedagogicznej. Od roku szkolnego 2016/2017 za tego rodzaju pracę nauczyciele powinni otrzymywać dodatkowe wynagrodzenie.
ZNP przeprowadził ogólnopolską sondę, z której wynika jednak, że w kilku tysiącach placówek za zajęcia z zakresu pomocy psychologiczno-pedagogicznej dyrektorzy nie płacą albo robią to w ograniczonym zakresie. Na przykład w woj. lubelskim na 321 skontrolowanych szkół w 82 przypadkach nie płaci się za dodatkowe godziny, a w 126 tylko częściowo. W woj. łódzkim na 420 szkoły w 147 nie płaci się za dodatkową pracę, a w 120 – częściowo. Podobnie jest w pozostałych województwach.
– Reforma oświatowa i wygaszanie gimnazjów sprawiły, że część dyrektorów po prostu nie ujęła w arkuszach organizacyjnych zmian związanych z obowiązkiem wypłacania dodatkowego wynagrodzenia za te zajęcia – przyznaje Jacek Rudnik, zastępca dyrektora szkoły podstawowej nr 11 w Puławach. Według niego w przyszłym roku dyrektorzy będą się domagać dodatkowych środków na ten cel, zdając sobie jednak sprawę, że nie będzie ich tyle, ile wynoszą realne potrzeby.
– U mnie nauczyciele w dalszym ciągu realizują „godziny karciane” w ramach etatu – mówi dyrektorka szkoły podstawowej na warszawskiej Woli. – Oczywiście, jeśli nauczyciel nie chce ich wykonywać za darmo, przyjmuję to do wiadomości. Wtedy jednak nie otrzymuje on kilkusetzłotowego dodatku motywacyjnego – zastrzega.
Nieoficjalnie jeden z kuratorów oświaty mówi, że niewiele można w tej sprawie zrobić, jeśli nauczyciele nie zgłaszają nieprawidłowości.
– Jeśli zgadzają się na dodatkową, nieodpłatną pracę, która często nie jest nawet ewidencjonowana, to trudno wydać dyrektorowi zalecenie, aby za nią płacił – dodaje kurator.
ZNP nie zamierza jednak przyglądać się bezczynnie takim praktykom.
– Informacje dotyczące wykorzystywania nauczycieli do nieodpłatnej pracy zamierzamy przekazać do resortu edukacji z prośbą o zajęcie stanowiska – zapowiada Krzysztof Baszczyński, wiceprezes Związku Nauczycielstwa Polskiego.
Ministerstwo Edukacji Narodowej zaleciło już kuratorom, aby swoje kontrole kierowali głównie na realizację przez szkoły pomocy psychologiczno–pedagogicznej.
Samorządy mają inny pogląd na tę sprawę.
– Przecież nauczyciele nie otrzymują pensji za 18 godzin zajęć tygodniowo. W ramach 40-godzinnego tygodnia pracy powinni wygospodarować czas na zajęcia z uczniami bez żądania dodatkowych pieniędzy – mówi Krystyna Mikołajczuk-Bohowicz, wójt gminy Repki.
Z kolei Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich, uważa, że jeśli nie będzie odpowiednio wyższej subwencji oświatowej na ten cel, to samorządy będą ograniczać dodatkowe zajęcia w szkołach.