Przedsiębiorcy boją się, że likwidacja limitu składek podniesie koszty pracy. A związkowcy upatrują w niej zagrożenia dla wcześniejszych świadczeń.



Przedsiębiorstwa zatrudniające pracowników wykonujących prace w szczególnych warunkach lub o szczególnym charakterze (często ich zarobki są znacznie wyższe niż osób na normalnych stanowiskach) skarżą się, że będą musiały więcej płacić na ZUS. A to za sprawą planowanej przez rząd likwidacji 30-krotności, czyli górnego limitu składek na ubezpieczenia emerytalne i rentowe.
Co to ma wspólnego z emeryturami pomostowymi? Otóż firmy zatrudniające takie osoby każdego miesiąca muszą odprowadzać na Fundusz Emerytur Pomostowych (FEP) 1,5 proc. podstawy wymiaru składek na ubezpieczenia emerytalne i rentowe. Sęk w tym, że obecnie przy ustalaniu podstawy wymiaru stosuje się ograniczenie do 30-krotności prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia miesięcznego w gospodarce narodowej na dany rok kalendarzowy (w tym roku jest to 127 890 zł). Ale skoro owo ograniczenie ma być zniesione, to obowiązkowa składka będzie zapłacona od każdej złotówki.
322,8 tys. pracowników wykonuje pracę w szczególnych warunkach lub w szczególnym charakterze / Dziennik Gazeta Prawna
Trudne rachunki
– Dotknie to wszystkie firmy zatrudniające wysokiej klasy specjalistów wykonujących prace wymienione w ustawie o emeryturach pomostowych – uważa Łukasz Kozłowski, ekspert Pracodawców RP. Ile jest takich zakładów? Ile osób pracuje w nich w szczególnych warunkach albo o szczególnym charakterze? Czy zarabiają aż tak dużo, by po zniesieniu 30-krotności dało się to we znaki pracodawcom? Dokładnych odpowiedzi na te pytania nikt nie zna. Ale zdaniem ekspertów w grupie obłożonych dodatkową daniną znajdą się m.in. maszyniści, piloci, marynarze, pracownicy platform wiertniczych, energetycy, kontrolerzy ruchu lotniczego oraz część kadry w górnictwie czy hutnictwie.
– Nasi członkowie od dawna domagają się zniesienia obowiązku płacenia składek na FEP za osoby, które nigdy nie nabędą prawa do emerytury pomostowej, bo zaczęły pracę po 1998 r. Taka składka bez prawa do świadczenia pracownika tak naprawdę jest podatkiem podnoszącym tylko koszty pracy. A teraz będzie on jeszcze wyższy – twierdzi Kozłowski.
Propozycję zniesienia limitu 30-krotności przy płaceniu składek na FEP krytykuje również Związek Rzemiosła Polskiego. – Rząd chce zebrać pieniądze od firm tylko po to, żeby pokryć deficyt ZUS – uważa Bogusława Nowak-Turowiecka, ekspert ubezpieczeniowy z ZRP. – Nie liczy się z tym, że za dodatkowe koszty pracy zapłacą klienci. Jeśli firmy transportowe będą musiały więcej płacić za swoich pracowników, to zwiększą się opłaty za przewozy. Podobnie będzie z produktami mającymi związek z hutnictwem, energetyką czy górnictwem – dodaje.
Eksperci są zdania, że politycy szukają pieniędzy w kieszeniach przedsiębiorców w związku z obniżeniem wieku emerytalnego. – Czy można sobie wyobrazić, żeby kobiety pracowały tylko do 55. roku życia? – pyta Jeremi Mordasewicz, doradca zarządu Konfederacji Lewiatan. I dodaje, że takie panie mają prawo skorzystać z pomostówek, jeśli udowodnią wymagany staż pracy w szczególnych warunkach lub charakterze.
– Musimy zachęcać pracowników do przekwalifikowania zawodowego, zanim nastąpi pogorszenie ich stanu zdrowia – uważa Mordasewicz. Jego zdaniem utrzymanie ograniczonego prawa do emerytur pomostowych jest możliwe tylko w przypadku zrównania wieku emerytalnego mężczyzn i kobiet na poziomie 65 lat.
Koniec rozmów
Związkowcy nie mają wątpliwości, że rządowa propozycja blokuje możliwość rozmów o zwiększeniu liczby uprawnionych do wcześniejszego kończenia aktywności zawodowej. OPZZ przygotował w tej sprawie własny projekt ustawy. – Obecna prowizorka niszczy emerytury pomostowe – komentuje Henryk Nakonieczny, członek prezydium Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”. – Nie dziwię się, że przedsiębiorcom nie podoba się zniesienie 30-krotności. Ale zapominają, że przepisy dotyczące pomostówek od samego początku były niesprawiedliwe – dodaje.
Kropkę nad „i” stawia Wiesława Taranowska, wiceprzewodnicząca OPZZ. – Pracodawcy nie będą skłonni do rozmów. Zamiast tego będą szukać sposobów, jak nie płacić składek na FEP – uważa. I wróży, że w efekcie pracujący do tej pory na etatach będą zmuszani do zakładania jednoosobowych firm, które na zlecenie przedsiębiorstw będą wykonywały zadania w szczególnych warunkach lub o szczególnym charakterze.