- Arbitraż jest większy w przypadku menedżerów, pracowników naukowych i prawników, ale jego możliwości są dużo mniejsze w sferze budżetowej. A spora część objętych tą ustawą to właśnie pracownicy budżetówki - tłumaczy Marcin Zieleniecki, wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej.



Skąd pomysł, by znieść limit 30-krotności?
To rozwiązanie, które obecnie powoduje, że w ubezpieczeniach emerytalnych brak jest pełnej ekwiwalentności. Ubezpieczenia mają służyć zrekompensowaniu zarobku utraconego w wyniku doznania jakiegoś zdarzenia losowego. Ograniczenia maksymalnej rocznej podstawy wymiaru składek nie stosuje się przecież w ubezpieczeniu chorobowym, wypadkowym i zdrowotnym. W przypadku ubezpieczeń emerytalnego i rentowego osoby, które osiągają przychody powyżej 30-krotności przeciętnego wynagrodzenia rocznie, czyli ponad 10 tys. zł miesięcznie, mają dochód utracony w wyniku zaprzestania pracy, np. po osiągnięciu wieku emerytalnego rekompensowany tylko częściowo.
Ale ekwiwalentność jest. Nie płacą składki, więc nie dostają wyższych świadczeń, nie byłoby jej, gdyby płacili składkę, ale nie dostawali za to świadczeń.
Ale nie zmienia to faktu, że osoba, która traci pracę po osiągnięciu wieku emerytalnego, dostaje w świadczeniu tylko część niegdyś pobieranych pensji.
Mówimy o osobach zarabiających bardzo dobrze – powyżej 127 tys. zł rocznie. Może nie chodzi o troskę o ich świadczenia, tylko lepszy bilans FUS i dodatkowe 5 mld zł, o które w ten sposób wzbogacą się finanse publiczne.
Nie. To są liczby, które dotyczą pierwszego roku działania ustawy. Jak popatrzymy na skutki w perspektywie 10-letniej, to te liczby wyglądają inaczej.
Na początku są jeszcze lepsze dla budżetu?
To oznacza, że w przyszłości świadczenia emerytalne dla osób, które do tej pory przekraczały 30-krotność, wzrosną. Takim osobom wzrost płaconej składki zostanie zrekompensowany przez wyższe świadczenia, gdy przejdą na emeryturę. Więc wzrosną wówczas także wydatki na ten cel.
Ta operacja sprowadza się do tego, że największe zyski FUS będzie miał dziś, gdy sytuacja na rynku pracy czy demograficzna i tak jest dobra. Za to największe wydatki będą za kilkanaście czy kilkadziesiąt lat, gdy znacząco pogorszy się demografia na niekorzyść FUS.
W okresie pierwszych dziesięciu lat będzie saldo dodatnie. Obecna dobra sytuacja FUS jest efektem różnych zjawisk. To z jednej strony efekt spadku bezrobocia, z drugiej wzrostu wynagrodzeń. To także efekt działań ZUS, który stara się dyscyplinować płatników w zakresie obowiązku opłacania składek. Mamy dobrą sytuację, jeśli chodzi o przypis składki, wydatki FUS są w niemal 80 proc. pokrywane z wpłacanych składek. Widzieliśmy to m.in. w rekordowo wysokim tegorocznym wskaźniku waloryzacji składki na koncie emerytalnym w ZUS. Ten projekt także przełoży się pozytywnie na przypis składki, a także wskaźnik waloryzacji wkładu emerytalnego w 2019 r. Musimy patrzeć na efekty tego rozwiązania w maksymalnie szeroki sposób.
Patrzymy. Pamiętam, że wprowadzając 30-krotność, argumentowano, że chodzi o to, by nie było zbyt dużej różnicy w wysokości wypłacanych emerytur.
Ale przez to mieliśmy do czynienia ze spłaszczeniem emerytur i degresywnym oskładkowaniem ubezpieczonych. Do pewnego momentu te obciążenia rosły, ale po przekroczeniu 30-krotności obowiązek składkowy ustawał. Ta zmiana zmierza w kierunku większej progresji.
Namawiacie do płacenie składek, ale to rozwiązanie zwiększa tzw. arbitraż i prowokuje do optymalizacji składek. Osoby, które do tej pory były na etacie i dobrze zarabiały, dostają bardzo silny bodziec, żeby przejść na samozatrudnienie i płacić tam składki nie od 127 tys. zł, jak dziś, a od 30 tys. zł, a prócz tego jeszcze podatek liniowy 19 proc. zamiast 32 proc.
Mam świadomość, że mówimy o grupie ludzi, która ma większe od przeciętnej zdolności adaptacyjne, czyli jest w stanie zareagować na zmieniające się przepisy. Arbitraż jest większy w przypadku menedżerów, pracowników naukowych, prawników, ale jego możliwości są dużo mniejsze w sferze budżetowej. A spora część objętych tą ustawą to właśnie pracownicy sfery budżetowej. Na te elementy zwracamy uwagę w Ocenie Skutków Regulacji.
Tylko ci ludzie, którzy płacą 30-krotność, i tak będą dostawali wysokie emerytury w przyszłości. Ale ci, którzy mają firmy i płacą niskie składki, wypracują najwyżej emeryturę minimalną i będą za 20 lat mówili o konieczności wprowadzenia emerytur obywatelskich kosztem tej pierwszej grupy.
Na temat emerytur obywatelskich nie chcę się wypowiadać, bo jest to temat na odrębną dyskusję. Nie jestem zwolennikiem tego pomysłu. Wiemy wszyscy, że w systemie emerytalnym zdefiniowanej składki wprowadzonym jeszcze w 1999 r. wysokość przyszłego świadczenia emerytalnego zależy wprost od wartości składek zapisanych na indywidualnym koncie ubezpieczonego oraz wieku, w jakim ubezpieczony przechodzi na emeryturę. Ta zasada dotyczy wszystkich ubezpieczonych, również przedsiębiorców. Zwracaliśmy na to uwagę m.in. w trakcie kampanii poprzedzającej przywrócenie wieku emerytalnego.
Spora część posłów lub nawet członków rządu nie jest entuzjastycznie nastawiona do tego projektu.
Wierzymy, że uda się do tego projektu przekonać nie tylko członków rządu, ale i parlamentarzystów.
Czy nie żal panu, że nie wszedł podatek jednolity? Tam te sprawy były załatwiane jednocześnie.
Proponowane w naszym projekcie rozwiązanie jest krokiem w kierunku, w jakim zmierzały prace zespołu pracującego nad koncepcją jednolitej daniny.