Większość przedsiębiorstw deklaruje, że nie widzi problemu z zatrudnianiem przybyszów spoza Europy. Ale poza wielkimi korporacjami nikt nie wypracował strategii przyjmowania cudzoziemców do pracy
Tomasz Misiak, prezes Work Service / Dziennik Gazeta Prawna
Na razie większość obcokrajowców zatrudnionych w Polsce pochodzi z krajów nam bliskich, zwłaszcza z Ukrainy. 53 proc. wszystkich wydanych zezwoleń na pracę dotyczy posiadaczy paszportów z tryzubem. Wietnamczycy i Chińczycy – dwie najliczniejsze nacje pozaeuropejskie – reprezentują odpowiednio 8,2 proc. i 6,2 proc. Co się stanie, jeśli w Polsce wzrośnie liczba przybyszów z krajów reprezentujących odmienne kręgi cywilizacyjne?
Prawie 70 proc. pracodawców nie miałoby problemu z zatrudnieniem pracownika z kraju o zdecydowanie odmiennej kulturze – zarzekają się przedsiębiorcy przepytani przez Work Service w przygotowanym dla DGP „Barometrze rynku pracy”. Najbardziej jednoznaczne deklaracje składają duże przedsiębiorstwa, spośród których jedynie 19 proc. miałoby wątpliwości związane z różnicami kulturowymi.
W podziale na branże największą multikulturowość deklarują handlowcy, spośród których jedynie 13 proc. obawia się zatrudnienia osoby reprezentującej odmienną kulturę. Bardziej zamknięci są przemysłowcy – w przypadku firm z sektora produkcyjnego podobne obawy żywi niemal 30 proc. Nie jest przy tym tak, że taka optymistyczna samoocena co do braku znaczenia różnic kulturowych jest powszechna w całej Polsce. Na wschodzie, głównie w województwach podlaskim i lubelskim, obawy przed imigrantami z daleka są naprawdę spore. Aż 60 proc. przepytanych pracodawców z tego makroregionu miałaby poważne wątpliwości co do zatrudnienia takiego pracownika.
Eksperci zajmujący się nadwiślańskim rynkiem pracy przyznają, że choć widać spory wzrost liczby zatrudnianych cudzoziemców i choć nasze firmy zaczynają się powoli umiędzynaradawiać, to wśród pracodawców zatrudnianie cudzoziemców jest wciąż postrzegane raczej jako dodatkowy problem niż lekarstwo na braki polskich pracowników w pewnych sektorach. Takie wnioski płyną też z przeprowadzonego w marcu tego roku przez Fundację Nasz Wybór i Instytut Społeczno-Ekonomicznych Ekspertyz badania „Imigranci absolwenci w oczach pracodawców”, które było poświęcone sytuacji wysoko wykwalifikowanych cudzoziemców.
Pracodawcy nie bardzo wiedzą, jak mogą takich dobrze wykształconych przybyszy znaleźć. Nieźle radzą sobie z tym tylko korporacje międzynarodowe. Poza nimi zatrudnienie obcokrajowca jest zazwyczaj sytuacją wyjątkową, splotem okoliczności niewypływającym ze strategii firmy. Takiej strategii brakuje nawet w tych branżach, w których polskich specjalistów coraz bardziej brakuje, jak teleinformatyka czy medycyna. Mimo to widać pewną poprawę. Rosnący trend obrazują dane przedstawione przez Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej, z których wynika, że o ile w 2013 r. wydano 333 zezwolenia na pracę w sektorze IT, a rok później ich liczba wzrosła do 469, to już w pierwszej połowie tego roku wydano 640 takich zezwoleń. Bieżący rok z pewnością zakończy się więc rekordowo.
Spory skok jest też widoczny w sektorze informacji i komunikacji. W tym roku wydano już 3471 zezwoleń na pracę dla obcokrajowców. Dla porównania w całym 2014 r. złożono 3227 wniosków, a rok wcześniej było ich zaledwie 686. – W ciągu ostatnich lat obserwujemy wzrost świadomości wśród pracodawców, którzy coraz chętniej zatrudniają specjalistów spoza Polski – mówi Karolina Zawiasa z agencji EWL specjalizującej się w pośrednictwie pracy dla obcokrajowców. Ekspertka dodaje jednak, że pod tym względem wciąż jest wiele do zrobienia.
– Rosnące zainteresowanie polskich pracodawców zatrudnianiem obcokrajowców przyczynia się jednocześnie do większej liczby nieprawidłowości spowodowanych w głównej mierze ich niewiedzą. Jest sporo niuansów, o których pracodawcy nie mają pojęcia. Przykładem może być choćby kwestia legalizacji pobytu. O ile stroną odpowiedzialną za ten proces jest pracownik, o tyle obecnie to pracodawca jest zobligowany do monitorowania statusu legalności pobytu cudzoziemca, którego zatrudnia – tłumaczy Zawiasa i dodaje, że wyzwaniem jest też zadbanie o miękkie kompetencje związane z multikulturowością. – Część pracodawców oficjalnie przyznaje, że nie jest do końca do tego przygotowana – zaznacza.
Zdaniem naszej rozmówczyni od chwili wejścia Polski do Unii Europejskiej sytuacja pod tym względem i tak się znacznie poprawiła. – Im więcej pracowników spoza naszego kraju znajdzie w Polsce zatrudnienie, tym szybciej pracodawcy nauczą się, jak odpowiednio zarządzać pracą wielokulturowych zespołów. To niełatwe, ale jak najbardziej wykonalne zadanie – zapewnia. Co zresztą potwierdza badanie Work Service. Wynika z niego, że aż 97 proc. firm, które zatrudniają obcokrajowców, zapewnia, że współpraca między polskimi i zagranicznymi pracownikami przebiega bez zarzutu.
OPINIA

Oni nie zabierają nam pracy

Rosnący deficyt zatrudnienia w niektórych branżach i regionach powoduje, że cudzoziemcy stają się jedyną formą wypełnienia luk kadrowych na lokalnych rynkach pracy. Jest to spowodowane zarówno brakiem kwalifikacji Polaków, jak i ich niechęcią do wykonywania niektórych prac. Dlatego mamy do czynienia z imigracją komplementarną, która nie stanowi zagrożenia dla miejsc pracy naszych obywateli. Do Polski najczęściej przyjeżdżają pracownicy zza wschodniej granicy, dla których nasz kraj jest atrakcyjnym kierunkiem emigracji zarobkowej ze względu lepsze płace i standard życia. Tylko w 2014 r. wydano 43 tys. pozwoleń na pracę w Polsce, co stanowiło wzrost o 1/4. 60 proc. tych pozwoleń dotyczyło obywateli Ukrainy.
Kolejne lata przyniosą jednak konieczność większego otwarcia się na imigrantów. Zmiany demograficzne, starzenie się społeczeństwa przy jednoczesnym utrzymaniu obecnego wskaźnika emigracji Polaków będą oznaczać zmniejszenie liczby ludności w wieku produkcyjnym. Ten trend w połączeniu z dalszym wzrostem gospodarczym i tworzeniem nowych miejsc pracy spowoduje pogłębianie się deficytu rąk do pracy. W takiej sytuacji będziemy potrzebować wysoko wykwalifikowanych specjalistów, a wzrok będziemy kierować także na pracowników z Zachodu. Z naszych badań wynika, że już dziś 15 proc. pracodawców wskazuje, że to kraje Europy Zachodniej powinny stanowić źródło przyszłych imigrantów. Ich wiedza i talenty będą dużym wsparciem dla polskiej gospodarki.
Obecnie jesteśmy na początku tej drogi. Z naszych badań wynika, że w tej sferze mamy jeszcze wiele do zrobienia. Prawie 30 proc. firm wskazało, że nie zatrudnia obcokrajowców, ponieważ nie są dostosowanie do multikulturowego modelu współpracy. Mimo że w innej części badania 76 proc. pracodawców wyraża otwartość na obcokrajowców, również pochodzących z odmiennych kręgów kulturowych, wielu z nich nie jest przygotowanych do ich zatrudnienia. Brakuje odpowiednich standardów i dostosowania kultury organizacyjnej do pracy zespołu, który jest mieszanką różnych kultur i narodowości.
Podstawową barierą wciąż jest język. Mimo że wielu Polaków posługuje się dobrze językami obcymi, to wciąż za mało, by mówić o odpowiednim podłożu organizacyjnym. Standardy międzynarodowe trzeba wprowadzić w całej komunikacji codziennej. Dobrym przykładem mogą być globalne centra BPO lokowane w Polsce, w których kultura organizacyjna jest umiędzynarodowiona, a codzienna komunikacja w firmie odbywa się w języku angielskim. Centra usług biznesowych i międzynarodowe koncerny przynoszą na nasz rynek wzorce, z których warto czerpać.