Polska w piątkowym głosowaniu opowie się za całkowitym zakazem stosowania w UE środków owadobójczych szkodliwych dla pszczół. Głos Warszawy prawdopodobnie przeważy szalę na korzyść małych zapylaczy.

Batalia o trzy substancje z grupy neonikotynoidów trwa od pięciu lat. Chodzi o środki chemiczne stosowane w zaprawach nasiennych oraz w opryskach, które z dużym prawdopodobieństwem odpowiedzialne są za wymieranie rodzin pszczelich, obserwowane na całym świecie od ponad dekady.

Stosowanie tych substancji w UE zostało mocno ograniczone w 2013 r. Ograniczenie jednak było niepełne i tylko na pewien czas. Teraz państwa członkowskie zdecydują o tym, czy wprowadzić całkowity zakaz stosowania niebezpiecznych dla pszczół substancji. Taka jest propozycja Komisji Europejskiej, która chce, by użycie neonikotynoidów (są to substancje spokrewnione z nikotyną) było dozwolone jedynie w szklarniach.

By przegłosować zakaz, potrzebne jest poparcie 16 krajów reprezentujących 65 proc. unijnej populacji. Zakazu chcą Wielka Brytania, Irlandia, Francja, Chorwacja, Słowenia, Luksemburg i Malta. Ostatnio za zakazem opowiedzieli się ministrowie z Niemiec i Austrii, co znacznie zwiększa szanse na wprowadzenie restrykcji w całej UE. Przez dłuższy czas nie było wiadomo, jak zagłosuje Polska. W środę wątpliwości rozwiał wiceminister rolnictwa Zbigniew Babalski.

Neonikotynoidy nie będą stosowane w Polsce, taka jest decyzja resortu rolnictwa. Chcemy chronić zapylaczy – powiedział wiceszef resortu. Babalski mówił, że Polska często w kwestiach związanych z rolnictwem na arenie europejskiej idzie pod prąd, jak w przypadku dopłat dla rolników. – W tej kwestii przyjęliśmy stanowisko, że te środki nie będą stosowane w Polsce, co, jesteśmy przekonani, podziela większość krajów w UE – powiedział. Polska w piątek będzie proponować, by spod zakazu wyłączone zostały uprawy buraka cukrowego. Lobby producentów buraka cukrowego już wcześniej próbowało przekonać Brukselę do wyłączenia upraw tej rośliny spod zakazu. Komisja Europejska jednak odmówiła.

W Polsce szczególnie zaniepokojeni są producenci rzepaku. Jak powiedziała DGP rzeczniczka Krajowej Rady Izb Rolniczych, Justyna Kostecka, wycofanie zapraw neonikotynoidowych w uprawie rzepaku spowodowało konieczność stosowania wielokrotnych oprysków, które zdecydowanie bardziej niż zaprawy zwiększają zagrożenie dla pszczół i obciążają środowisko. – Rolnicy muszą wielokrotnie opryskiwać całą powierzchnię plantacji środkami owadobójczymi, co zwiększa chemizację i w rezultacie ryzyko niewłaściwego stosowania tych środków oraz podwyższa koszty produkcji – podkreśliła. Producenci rzepaku w zeszłym roku alarmowali też o problemach z uzyskaniem odszkodowań od firm ubezpieczeniowych ze względu na niewystarczającą ochronę plantacji spowodowaną brakiem zapraw.

– Odbyliśmy spotkanie ze związkiem producentów rzepaku. Nie powiem, że byli zachwyceni naszym stanowiskiem, ale przyjęli to spokojnie i ze zrozumieniem – mówił w środę Babalski. Jak podkreślił wiceminister, badania naukowe pokazują, że plony rzepaku zależą w głównej mierze od warunków klimatycznych, pogodowych, a nie od stosowania chemii w zaprawie nasion.

Za wykluczeniem z rynku kontrowersyjnych substancji przemawiają wyniki raportu Europejskiego Urzędu do spraw Bezpieczeństwa Żywności (EFSA). Ta unijna agencja, która bada szkodliwość substancji dopuszczanych bądź nie na unijny rynek, pod koniec lutego orzekła, że trzy najbardziej rozpowszechnione substancje z grupy neonikotynoidów - imidakloprid, klotianidyn i tiametoksam – stanowią zagrożenie dla pszczół i owadów zapylających. Środki te stosuje się w zaprawach nasiennych oraz w opryskach. EFSA uznała, że ograniczenia przyjęte w 2013 r. są niewystarczające dla ochrony pszczół.

Wymieranie pszczół miodnych grozi poważnym kryzysem rolnictwa. Greenpeace Polska wycenił wartość zapylania w Polsce na ponad 4 mld zł rocznie – tyle według ekologów warta jest praca pszczół i tyle mogliby tracić rolnicy co roku, gdyby nie mogli liczyć na pracę tych pożytecznych owadów.