Kto pierwszy, ten lepszy. Uczelnie mają wiele wolnych miejsc. O przyjęciu na niektóre decyduje kolejność zgłoszeń.
Na kandydatów czeka jeszcze sporo wolnych miejsc również na bezpłatnych fakultetach. Z tej oferty zdążą skorzystać także maturzyści, którzy właśnie poprawiają matury.
Uniwersytet Warszawski wciąż prowadzi nabór na kilkadziesiąt kierunków studiów, m.in. energetykę i chemię jądrową, germanistykę, socjologię czy organizowanie rynku pracy. Z kolei Uniwersytet Jagielloński czeka na osoby zainteresowane studiami m.in. na archeologii, chemii, etyce, europeistyce oraz informatyce. Wciąż wolne miejsca są także na uczelniach technicznych. Politechnika Łódzka do 13 września czeka na zainteresowanych kształceniem na inżynierii środowiska, wzornictwie, transporcie, mechatronice, automatyce i robotyce. Natomiast Politechnika Wrocławska uruchomiła kolejną turę naboru na elektrotechnikę, telekomunikację czy fizykę techniczną.
Uczelnie robią wszystko, aby pozyskać kandydatów. Z roku na rok ich liczba bowiem spada. W ubiegłym roku nowo przyjętych osób na studia pierwszego stopnia było zaledwie 319,7 tys. osób, kiedy jeszcze w 2011 było ich 390,3 tys. W tym nie będzie lepiej. Na razie liczba maturzystów, którzy zdali egzaminy, jest mniejsza w porównaniu z ubiegłym rokiem o ok. 20 tys. osób.
Dzięki mniejszej konkurencji łatwiej dostać się na wybrane studia. Szanse mają nawet ci, którzy ledwo zaliczą maturę. Niektóre uczelnie coraz bardziej obniżają wymogi, na przykład rekrutują zgodnie z kolejnością zgłoszeń i nie patrzą na uzyskane przez kandydatów wyniki. Na taką metodę zdecydowała się w tym roku m.in. Akademia Wychowania Fizycznego w Poznaniu.
– Decyzja o takim sposobie rekrutacji została podjęta ze względu na doświadczenia lat ubiegłych. Wówczas duża liczba studentów, zrekrutowanych na podstawie punktów z przedmiotów zdawanych na maturze, nie podjęła studiów w naszej uczelni. Powodem było złożenie dokumentów na kilku różnych kierunkach w jednym czasie. Uczelnia otrzymywała taką informację we wrześniu, przed rozpoczęciem zajęć, co powodowało konieczność kolejnych naborów. Rady wydziałów wzięły pod uwagę również dane dotyczące demograficznego niżu i spadku liczby kandydatów na uczelniach – wyjaśnił w oświadczeniu prof. Jerzy Smorawiński, rektor AWF w Poznaniu.
Takie podejście do rekrutacji na studia zganił już w lipcu Jarosław Gowin, wicepremier, minister nauki i szkolnictwa wyższego. Jego zdaniem nabór na zasadzie pierwszeństwa to zaprzeczenie dbałości o wysoką jakość kształcenia. Według ministra taka metoda naboru jest krzywdząca dla maturzystów, którzy uzyskali bardzo dobre wyniki egzaminu dojrzałości, pozbawia placówkę możliwości właściwego doboru kandydatów na studia i jest wyrazem braku szacunku dla nich. Sprawą zainteresował się także RPO dr Adam Bodnar, który w wystąpieniu do szefa resortu nauki zapytał, czy jakie działania zamierza on podjąć w przypadku uczelni, które przyjęcie na studia uzależniły od kolejności zgłoszenia. Także jego zdaniem taki nabór nie zapewnia odpowiedniej jakości kształcenia.
Rektor AWF podkreśla jednak, że uchwałę w sprawie takiego sposobu rekrutacji uczelnia zgodnie z prawem przesłała do resortu. Ten jej wówczas nie zakwestionował.
– Rekrutacja zgodnie z kolejnością to nie jest coś wyjątkowego. Na taki otwarty nabór decyduje się wiele uczelni – mówi Justyna Rokita, rzecznik praw studenta. – Jest ona najczęściej przeprowadzana na kierunkach, które nie cieszą się zainteresowaniem. Nie budzi ona kontrowersji, jeżeli na danym fakultecie jest np. 30 miejsc, a zgłosiło się jedynie 20 kandydatów. W przypadku AWF było duże zainteresowanie, stąd problemy – dodaje.
Mimo krytyki, AWF w Poznaniu z tej metody wyłaniania studentów zrezygnować nie może. – Zasad rekrutacji nie można zmieniać w trakcie trwania naboru – wyjaśnia Agata Ważydrąg z AWF w Poznaniu. Zainteresowani mogą w tym roku zapisać się jeszcze na turystykę i rekreację, gdzie pozostały wolne miejsca i o przyjęciu również zdecyduje kolejność zgłoszeń. To jednak pierwszy i ostatni rok w tej szkole wyższej, kiedy kandydaci wyłonieni zostaną w ten sposób. W przyszłym będą rekrutowani na podstawie wyników uzyskanych na maturze.
– To niejedyna metoda stosowana przez uczelnie podczas rekrutacji, która otwiera dostęp do studiów dla słabszych kandydatów – mówi Justyna Rokita. Na przykład w katalogu przedmiotów, które będą brane pod uwagę podczas naboru, wymieniają praktycznie wszystkie, jakie można zdawać na maturze. I tak, aby dostać się na prawo, punktują za biologię, geografię, a nawet wiedzę o tańcu. Nie wymagają zdawania egzaminu z historii. Niestety potem się okazuje się, że takie osoby nie radzą sobie na studiach.