W przyszłym roku dyrektorzy szkół podstawowych i gimnazjów będą mogli kupić uczniom nowe podręczniki do nauki języka obcego – zdecydowali posłowie z sejmowej komisji edukacji. Szkoły będą mogły dostać na to nawet dodatkowe 25 zł na głowę. Pod warunkiem że nowy rocznik uczniów jest na innym poziomie znajomości języka, niż ten poprzedni.
Skąd taka regulacja? W ubiegłym roku szkolnym MEN wprowadziło program bezpłatnych podręczników w klasie IV szkoły podstawowej i I gimnazjum. Resort przeznaczył na książki dotacje i zobowiązał dyrektorów placówek, aby kupowali te książki. Jednocześnie zabraniając im proszenia rodziców o dodatkowe pieniądze – kwota od resortu miała wystarczyć. Zakupione podręczniki mają służyć przez trzy lata. Czwarto- i pierwszoklasiści muszą je przekazać kolejnemu rocznikowi.
Niby pomysł dobry, ale jak się okazało – nie do końca. Jak alarmowali nauczyciele, problem dotyczył głównie książek do nauki języków. W rozmowach sygnalizowali niebezpieczeństwo: co zrobić, jeśli dzieci z kolejnego rocznika będą znały język lepiej, niż poprzednicy, do których umiejętności zakupiony podręcznik został dostosowany? Albo na odwrót, będą początkujący, gdy starsi koledzy byli zaawansowani?
MEN ignorowało ich głosy. Teraz jednak resort postanowił sytuację naprawić. W prosty i logiczny sposób: szkoły mają na początku roku zrobić uczniom test językowy. I ustalić, na jakim poziomie są dzieci. Jeśli będą odbiegać poziomem od poprzedników, będzie można dokupić dla nich dodatkowe książki. Takie zapotrzebowanie trzeba będzie tylko zgłosić w MEN.
– Taka poprawka jest potrzebna, wiedzieliśmy o tym, że trzeba ją wprowadzić, już w chwili, kiedy rozpoczynaliśmy program darmowych podręczników – zapewnia Joanna Kluzik-Rostkowska, była minister edukacji. Nie zdążyła.
Zmianę pozytywnie oceniają też przedstawiciele wydawnictw. – Na pewno posłuży uczniom. Absurdem byłoby, gdyby musieli uczyć się z książki, która nie odpowiada ich poziomowi, ale akurat byłaby w szkole – zaznacza Joanna Ciepłucha z Oxford University Press. Jej zdaniem jest do rozwiązania jeszcze jedna kwestia: kwota przeznaczona na zakup podręcznika językowego jest za mała. – Ale przypuszczam, że wydawcy się do niej dostosują, choć koniecznie w przyszłości powinna się zwiększyć kwota, którą MEN przekazuje na ćwiczenia – dodaje.
Obecnie na ćwiczenia do wszystkich przedmiotów szkoła dostaje 25 zł na ucznia. Nie byłoby to tak bolesne, gdyby szkoła mogła rekomendować rodzicom, jakie jeszcze dodatkowe materiały do nauki powinni dostarczyć swoim dzieciom. Ale to jest zabronione.
Zmiana dotycząca podręczników do nauki języka obcego nie wzbudziła kontrowersji wśród posłów sejmowej komisji edukacji. Gorąco zrobiło się natomiast z powodu trybu wprowadzenia zmian. Komisja miała pracować nad ustawą w ubiegły piątek. Na chwilę przed rozpoczęciem prac do rządowego projektu pakiet poprawek zgłosił klub Prawa i Sprawiedliwości. Okazało się, że te mocno zmieniają sens niektórych paragrafów. Kością niezgody stała się część zmieniająca skład komisji konkursowych powołujących dyrektorów szkół. Po protestach posłów przewodniczący Rafał Grupiński przerwał posiedzenie komisji do następnego posiedzenia Sejmu. Ponownie, już we wtorek, zwołał je konwent seniorów.
– Gdyby przewodniczący nie przerwał posiedzenia, przedstawiciele samorządu terytorialnego nie mieliby możliwości zapoznać się z ustawą, która ogranicza jego rolę – komentuje Marcin Maksymiuk ze Związku Powiatów Polskich.
Posłowie PO mieli wątpliwości, czy wtorkowe posiedzenie jest legalne, bo komisję przerwano do następnego posiedzenia Sejmu. Prowadzący obrady marszałek Ryszard Terlecki (PiS) odrzucił te wątpliwości i zarządził głosowanie nad projektem. Komisja, głosami Prawa i Sprawiedliwości, skierowała go do dalszych prac.
711 tys. uczniów obejmie podręcznikowa zmiana
120 mln zł zaoszczędzili rodzice w pierwszym roku reformy podręcznikowej
700 mln zł mają zaoszczędzić, kiedy reforma obejmie wszystkie roczniki