Co siódmy nauczyciel szkoły zawodowej przyznaje, że jego placówka nie ma odpowiedniego wyposażenia specjalistycznego. Brakuje też zwykłych urządzeń wspierających dydaktykę. Aby efektywnie przygotowywać przyszłych fachowców, potrzebne jest zwłaszcza dobre wyposażenie pracowni przedmiotowych. Tymczasem dyrektorzy i nauczyciele pytani o trudności dotyczące realizacji podstawy programowej w zawodach na pierwszym miejscu wskazują kłopoty ze sprzętem.
Jak wynika z monitoringu przeprowadzonego przez Krajowy Ośrodek Wspierania Edukacji Zawodowej i Ustawicznej, co siódmy nauczyciel z zasadniczych szkół zawodowych i techników twierdzi, że pomieszczenia do nauki zawodu w jego szkole nie odpowiadają wyposażeniu opisanemu w podstawie programowej kształcenia w zawodzie. Co trzeci uważa, że sale są tylko częściowo wyposażone.
Wytyczne dotyczące wyposażenia pracowni przedmiotowych są opisane dla 190 nauczanych zawodów, zostały przygotowane w 2013 r. w ramach unijnego projektu. Wszystkie opisy wyposażenia tworzyły zespoły ekspertów z udziałem pracodawców w oparciu o nowe podstawy programowe. Przykłady? By kształcić stolarzy, szkoła potrzebuje między innymi pracowni wyposażonej w: pilarkę tarczową, strugarki, wiertarki, odciągi wiórów itd. Do kształcenia mechaników – monterów maszyn i urządzeń trzeba wyposażyć szkołę między innymi w: głębokościomierze, mikrometry, suwmiarki, szczelinomierze, podzespoły maszyn i urządzeń.
Urządzenia techniczne to jednak tylko część wyposażenia szkół. Te powinny mieć także dostęp do standardowego zestawu, jak: komputer, internet, rzutnik projekcyjny. Tymczasem nauczyciele uczący w zasadniczych szkołach zawodowych mają ograniczone możliwości korzystania z takich narzędzi. Jak wynika ze sporządzonego przez Instytut Badań Edukacyjnych raportu „Stan i potrzeby szkolnictwa zawodowego”, do którego dotarł DGP, nauczyciele z ZSZ mają tego typu sprzęt w salach rzadziej niż ich koledzy z liceów i techników. „Wyposażenie sali wpływa nie tylko na komfort pracy nauczyciela, lecz także na możliwości prowadzenia atrakcyjnej lekcji oraz czas, jaki nauczyciel poświęca na rozmaite czynności” – przekonują autorzy publikacji.
Choć szkoły od kilku lat systematycznie dostają pieniądze na niezbędne urządzenia, dyrektorzy radzą sobie też na własną rękę. Wałbrzyski Zespół Szkół Zawodowych nr 5 współpracuje z działającymi lokalnie firmami. – Toyota Manufacturing Polska czy Faurecia doposażają nas w sprzęt. Dostajemy silniki, skrzynie biegów. Jakiś czas temu także toyotę avensis – wylicza dyrektor Zenon Grabiński. Inni na naukę po prostu wysyłają do pracodawców – robi tak ponad 70 proc. tych, którzy nie mają w szkole dostępu do odpowiedniego sprzętu.
Na doposażenie szkół zawodowych są pieniądze w nowej perspektywie budżetowej. Na kształcenie zawodowe jest w niej zarezerwowany ponad 1 mld euro. Jak jednak zwracają uwagę dyrektorzy, sęk w tym, że w przypadku szkół technicznych postęp technologiczny sprawia, iż maszyny oddane uczniom do ćwiczeń szybko się starzeją.
– Każda szkoła powinna mieć dostęp do idealnej bazy szkoleniowej. Od tego zależy, czy będziemy mieć dobrze, czy źle przygotowanych pracowników. Kwestia tego, gdzie ta indywidualna baza się znajduje, jest jednak otwarta – może być u pracodawcy, w szkole, w centrum kształcenia. Jednego rozwiązania nie ma, bo każda szkoła działa w innych warunkach. Tych z Mazur nie ma jak porównywać do tych ze Śląska, nie da się stworzyć dla nich jednego modelu – słyszymy od pracownika instytucji wspierającej kształcenie zawodowe.
Baza techniczna to niejedyny problem zawodówek, jaki zdiagnozowali eksperci IBE. Ich zdaniem drugim są... nauczyciele. „W Polsce niepokojąco niski odsetek nauczycieli szkół zawodowych ma doświadczenie pracy w innym zawodzie niż zawód nauczyciela” – piszą. Postulują, by nawiązać u nas do rozwiązań brytyjskich. W szkołach zawodowych pracują zarówno pełnowymiarowi nauczyciele, jak i nauczyciele współpracujący, którzy równolegle pracują w branżach, o jakich uczą.
Ministerstwo Edukacji Narodowej pracuje obecnie nad zmianami w edukacji zawodowej. O pierwszych pomysłach już pisaliśmy w DGP – w każdym regionie ma powstać strategia rozwoju szkolnictwa zawodowego, a województwa miałyby tworzyć listy zawodów deficytowych. Wciąż jednak brakuje spójnego pomysłu – minister Anna Zalewska w czasie toczących się ogólnopolskich debat o edukacji mówi o tym, że chciałaby inwestować w system dualny, w którym kształcenie odbywa się zarówno w szkole, jak i u pracodawcy. Tymczasem odpowiedzialna za zawodówki wiceminister Teresa Wargocka przekonuje, że system dualny się nie sprawdza i trzeba zaprojektować trzecią, polską drogę. Konkretne pomysły na rozwiązania edukacyjne resort ma zaprezentować 27 czerwca w Toruniu.
A rozwiązań potrzeba, bo szkoły zawodowe są coraz popularniejsze. Jeszcze w latach 2006–2007 w technikach i zasadniczych szkołach zawodowych uczyło się 47,5 proc. absolwentów gimnazjów, a w 2015 r. było ich 55,5 proc.