Podczas posiedzenia sejmowej Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży, szef Najwyższej Izby Kontroli przedstawił informację o wynikach kontroli kształcenia na kierunkach zamawianych wraz ze stanowiskiem Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego.

Na cały program przeznaczono 1,2 mld złotych. Został wdrożony w 2008 roku w odpowiedzi na nadreprezentację w strukturze absolwentów wchodzących na rynek pracy absolwentów studiów humanistycznych. W roku akademickim 2015/2016 zaledwie 16,4 proc. ogółu studentów zajmowali studenci kierunków matematycznych, technicznych i przyrodniczych, do których następnie skierowano program. Jak mówił Kwiatkowski, rządzącym chodziło systemowe stymulowanie wzrostu absolwentów tych kierunków i o zapewnienie odpowiedniej podaży dobrze wykwalifikowanych kadr z zakresu innowacyjności i konkurencyjności.

Jednym z celów programu było zwiększenie do 22 proc. odsetka absolwentów kierunków inżynieryjnych i zmniejszenie o 33 proc. odsetka osób, które nie kontynuowały studiów po pierwszym roku.

NIK oceniała skuteczność kształcenia na kierunkach zamawianych, w tym także dobór kierunków, realizację kształcenia i efekty kształcenia.

NIK oceniła program pozytywnie. Zdaniem Izby pomógł on uatrakcyjnić wybrane studia, przede wszystkim w zakresie oferty edukacyjnej.

Najwięcej wątpliwości wzbudził system stypendialny. Jak wyjaśniał Kwiatkowski studenci pierwszego roku dostawali stypendia w wysokości 1000 zł. Były one przyznawane na podstawie konkursu świadectw. W dalszych latach – na podstawie wyników na studiach.

Jak podkreślił szef NIK w praktyce okazało się, że najniższa średnia ocen uprawiająca do wypłaty stypendium na jednej z uczelni wynosiła 3,1.

Jak dodał, studenci otrzymywali stypendia w tej samej wysokości, niezależnie od osiągniętych wyników w nauce.

Ponadto odsetek studentów przerywających naukę po pierwszym roku studiów na kierunkach technicznych, matematycznych i przyrodniczych był, wbrew założeniom, nadal wysoki, a prowadzony program nie posiadał mechanizmu zwrotu środków w przypadku przerwania studiów. Kwiatkowski podkreślił, że połowa kosztów całego programu czyli 650 mln złotych została przeznaczona właśnie na stypendia, a niemal co trzeci student pierwszego roku rezygnował przed zaliczeniem. "Uczelnie widziały ten problem i obejmowały tych studentów różnymi kursami wyrównującymi, niestety ich efektywność była ograniczona" - mówił prezes NIK.