Regionalne izby obrachunkowe i prawnicy z urzędów wojewódzkich przestrzegają samorządy przed wprowadzaniem zachęt finansowych dla sześciolatków.
Wydatki samorządów na oświatę / Dziennik Gazeta Prawna
Samorządy przygotowują się do tegorocznej rekrutacji do szkół. Mają utrudnione zadanie, bo rodzice sześciolatków mogą je tym razem pozostawić w przedszkolach. Jak wynika z naszej sondy, gminy – szczególnie duże miasta – chcąc ich zachęcić do wcześniejszego posłania pociech do podstawówki – przygotowują duże akcje promocyjne.
Telefony i foldery
– Prowadzimy kampanie „Miasto szkół dla maluchów”. Nasi eksperci starają się wyjaśnić, dlaczego warto posłać sześciolatka do szkoły. Chcą też rozwiać najczęstsze wątpliwości i podpowiedzieć, jak niewiele formalności wymaga zapisanie malucha do szkoły – informuje Tomasz Trela, wiceprezydent Łodzi. – Mamy nadzieję, że ta inicjatywa będzie pomocna i ułatwi opiekunom podjęcie decyzji – dodaje.
Podobna kampania od przyszłego tygodnia będzie prowadzona także w Warszawie. Z kolei Kraków uruchomi tzw. sześciolinię – rodzaj telefonu zaufania dla rodziców, którzy mogą skonsultować się z ekspertami. Miasto jednak deklaruje, że po zrealizowaniu kompleksowej oferty wspomagającej usunie się w cień, by rodzice mogli w spokoju podjąć samodzielnie decyzję.
– W ramach akcji „6-latek do szkoły” przedszkola podejmują działania promujące edukację dziecka 6-letniego w szkole, w tym rozdają rodzicom foldery przygotowane przez szkoły podstawowe, organizują zebrania z rodzicami, których dzieci aktualnie odbywają obowiązkowe roczne przygotowanie przedszkolne, wręczają zaproszenia na dni otwarte szkół – informuje Halina Gawin-Majewska, dyrektor wydziału oświaty, kultury i sportu w Legnicy.
O rodziców sześciolatków chce też zawalczyć Lublin, który zamierza dotrzeć do jak największej rzeszy opiekunów. – W marcu planujemy organizację „soboty w szkole” dla rodziców i dzieci sześcioletnich – mówi Beata Krzyżanowska, rzecznik prasowy prezydenta Lublina.
Kuszenie pieniędzmi
Nie wszystkie samorządy chcą ograniczyć się do akcji promocyjnych. Niektóre postanowiły zastosować gratyfikację finansową. Jako pierwszy z takim pomysłem wyszedł prezydent Opola, który każdemu sześciolatkowi chce zafundować wyprawkę szkolną w kwocie tysiąca złotych. – Te tysiąc złotych to będzie wsparcie na „bycie z dzieckiem”. Pieniądze będą wypłacane na podstawie faktur dostarczonych przez rodziców. Może to być zakup np. przyborów do szkoły, a także biletów do kina. Rozważamy, aby ta pomoc była długoterminowa. Jeśli problemem dla rodziców jest niedojrzałość dziecka, to chcemy im pomóc w tym zakresie – wyjaśnia Irena Koszyk, naczelnik wydziału oświaty w Opolu.
Urząd opracował już regulamin programu, który zakłada m.in. zabezpieczenie środków dla rodziców sześciolatków. Podstawą utworzenia funduszu jest art. 90t ustawy z 7 września 1991 r. o systemie oświaty (t.j. Dz.U. z 2015 r. poz. 2156 ze zm.). Zgodnie z nim samorządy mogą tworzyć regionalne lub lokalne programy wyrównywania szans edukacyjnych dzieci i młodzieży, a także wspierania edukacji uzdolnionych uczniów. Prezydent Opola chce też obligatoryjnie w każdej klasie z sześciolatkiem wprowadzić asystenta nauczyciela i zapewnić tym maluchom opiekę we wszystkie dni wolne od zajęć w szkołach, np. w okresie ferii. Inicjatywa władz Opola spotkała się z dużym zainteresowaniem innych gmin. Do urzędu miasta dzwoniło już kilkunastu samorządowców, którzy dopytywali o szczegóły.
Będą kontrole
Samorządy, które zdecydują się na wprowadzenie wyprawki szkolnej dla sześciolatków, narażają się jednak na kontrole uchwał przez regionalne izby obrachunkowe. – Takie działania budzą poważne wątpliwości natury prawnej – stwierdza Aniela Michalec, zastępca prezesa Regionalnej Izby Obrachunkowej w Poznaniu.
Wątpliwości ma też Jan Uksik, zastępca prezesa Regionalnej Izby Obrachunkowej w Opolu. – Do naszej kompetencji z pewnością należy zbadanie, skąd samorząd wziął na ten cel pieniądze, czy kierował się względami merytorycznymi, czy też czysto politycznymi pobudkami. Na tej podstawie możemy ustalić, czy takie działania były istotnym, czy też nieistotnym naruszeniem prawa – mówi DGP Jan Uksik, zastępca prezesa Regionalnej Izby Obrachunkowej w Opolu.
Jeszcze ostrzej o zachętach finansowych dla rodziców wypowiadają się prawnicy z urzędów wojewódzkich. – Samorządy obowiązuje zasada fiskalizmu, czyli dążenie do osiągnięcia jak największych wpływów do budżetu. Ta zasada ma zastosowanie nawet w sytuacji, jeśli wątpliwe wydawanie pieniędzy na sześciolatków będzie w przyszłości skutkowało wyższą subwencją. Niezależnie od tego, jak radni oceniają wysyłanie sześciolatków do szkoły, to ustawodawca pozostawił decyzję w tym zakresie rodzicom i nie powinien o tym decydować czynnik ekonomiczny – mówi Mirosław Chrapusta, dyrektor wydziału prawnego i nadzoru w Małopolskim Urzędzie Wojewódzkim w Krakowie. – Z pewnością w takich sytuacjach wojewodowie w trybie nadzorczym będą się decydować na stwierdzenie nieważności uchwał gmin – podkreśla Mirosław Chrapusta.
Z kolei niezależni prawnicy podkreślają, że o ile w przypadku wyprawki dla wszystkich dzieci idących do szkoły gminy mogą skutecznie podważać rozstrzygnięcia wojewodów, o tyle już przy uchwałach adresowanych tylko do sześciolatków są na straconej pozycji. – Promowanie tylko jednej grupy dzieci jest niezgodne z konstytucyjną zasadą równości. Co więcej, tego typu uchwały skutecznie mogą także kwestionować rodzice siedmiolatków – uważa dr Stefan Płażek, adiunkt w Katedrze Prawa Samorządu Terytorialnego Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Sprawą zachęt zainteresował się też resort edukacji. – Ministerstwo zdaje sobie sprawę z tego, że obecnie mamy dramatyczny niż demograficzny. Tak więc każda inicjatywa samorządu wspierająca rodzica czy dająca dodatkowe oferty dla dziecka jest tym, do czego należy zmierzać – mówi dyplomatycznie Anna Ostrowska, rzecznik prasowy MEN.