Gminy nie mogą odmówić tworzenia zerówek w szkołach rejonowych - mówi w wywiadzie dla DGP Tomasz Elbanowski, prezes Stowarzyszenia i Fundacji Rzecznik Praw Rodziców.
Już w najbliższą sobotę wchodzą w życie przepisy, dzięki którym rodzice od nowego roku szkolnego sami będą mogli decydować o tym, czy posłać sześciolatka do podstawówki, czy też pozostawić go w przedszkolu. Niektóre samorządy jednak alarmują, że w przedszkolach może zabraknąć miejsc. Czy nie byłoby lepiej, aby gminy miały więcej czasu na przygotowanie się do reformy?
Dzieci sześcioletnie potrzebują edukacji przedszkolnej przez zabawę. Nie można pozbawiać ich tego bez konsekwencji dla ich dalszego rozwoju i mówią to eksperci z całego świata, np. prof. David Whitebread z Uniwersytetu Cambridge, światowej sławy specjalista od wczesnej edukacji, którego w ubiegłym roku gościliśmy w Warszawie. Nowa minister edukacji Anna Zalewska na szczęście powstrzymała fatalną i nieakceptowaną społecznie reformę obniżenia wieku szkolnego, niestety z powodu wielkiego bałaganu spowodowanego reformą minister Hall, która była kontynuowana przez kolejne szefowe resortu, a także wieloletnich zaniedbań niektórych samorządów, już teraz brakuje miejsc w przedszkolach. Minister Zalewska nie zdecydowała się na sztywną gwarancję miejsc dla sześciolatków, zostawiając w tym zakresie pewną swobodę gminom. Wiele będzie więc zależało od lokalnej sytuacji i niestety dobrej woli prezydenta, wójta czy burmistrza. Wesprzemy jednak rodziców sześciolatków, którzy będą musieli walczyć o miejsce w przedszkolu dla swojej pociechy. Przy czym niewątpliwie największym brakiem najnowszej nowelizacji ustawy o oświacie jest brak wymogu tworzenia zerówek szkolnych w tych rejonach, gdzie tego typu potrzebę zgłaszają rodzice sześciolatków. Rozumiemy jednak, że aby w ogóle zdążyć na rekrutację w tym roku, MEN musiało błyskawicznie wprowadzić zmianę i nie było czasu na dopracowanie wszystkich szczegółów. Chwała, że nowe szefostwo resortu w ogóle podjęło wyzwanie i zmiana zdąży objąć dzieci z rocznika 2010.
Tymczasem niektóre gminy już zapowiadają, że nie będą tworzyć zerówek w szkołach rejonowych.
Jeśli jakaś gmina z powodów finansowych czy politycznych odmówi sześciolatkowi miejsca w zerówce w szkole rejonowej, będzie to bardzo poważna próba naruszenia praw dzieci i ich rodziców. Będziemy w takich sytuacjach interweniować i w tym zakresie mamy obietnicę współpracy ze strony MEN.
Nie w każdej szkole uda się stworzyć pierwszą klasę, ze względu na zbyt małą liczbę dzieci. Część placówek nie będzie mogła ich utworzyć ze względu na politykę organu założycielskiego, który chcąc obniżyć wydatki na oświatę, będzie zainteresowany tworzeniem jak największych oddziałów.
Rozumiemy racje, jakie kierowały ministerstwem przy przyjmowaniu limitu potrzebnego do utworzenia pierwszych klas. Problem nie będzie tu tak wielki jak w sprawie zerówek. Po pierwsze dlatego, że finansowanie uczniów pierwszych klas jest korzystniejsze niż dzieci w zerówkach. Po drugie maluchów w roczniku będzie mniej i gminy powinny się cieszyć, jeśli uda się utworzyć jak najwięcej klas pierwszych. Mniejsza liczebność będzie z korzyścią dla warunków nauki, a większa liczba klas pozwoli rozwiązać problem zatrudnienia nauczycieli, o który tak martwią się związki.
Co powinno zmienić się w podstawie programowej w przedszkolach, aby dzieci były dobrze przygotowane do pójścia do szkoły?
Najkrócej mówiąc, powinno się wrócić do programu podążającego za rozwojem dziecka. Sześciolatek może już uczyć się czytać, szczególnie z tablicy, ale ma z pewnością problemy z długotrwałym skupieniem wzroku na książce, a już szczególnie z pisaniem wiele godzin w zeszycie. Wyrugowane przez minister Hall literki wkrótce powinny wrócić do przedszkoli. Nowa minister edukacji zapowiada zmianę programu zerówek już na luty. Namawiamy jednak resort do kompleksowego uporządkowania sytuacji. Przedstawiliśmy zresztą resortowi projekt nowej podstawy programowej dla przedszkoli i klas 1–3 autorstwa Doroty Dziamskiej i kilkusetosobowego zespołu, głównie nauczycieli. Widzimy w MEN dobrą wolę do porządkowania niełatwej przecież sytuacji i dużą energię w tym zakresie. Po ośmiu latach bezefektywnego pukania do bramy MEN w imieniu 1,6 mln obywateli, którzy podpisali nasze projekty, otwarcie nowej ekipy na rodziców to odmiana, w którą wciąż trudno nam uwierzyć.