Albo ich nie ma, albo nie nadają się do sprzedaży. Rewolucja, która miała zwiększyć zyski z wynalazków naukowców pracujących na uczelniach, na razie przynosi marne efekty zarówno badaczom, jak i szkołom wyższym.
Zasady komercjalizacji wyników badań / Dziennik Gazeta Prawna
Uwolnić wynalazki z szuflad naukowców – taki cel miała nowelizacja z 11 lipca 2014 r. ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym (Dz.U. poz. 1198), która obowiązuje od 1 października 2014 r. Po ponad roku obowiązywania nowych przepisów sprawdzamy, jaki efekt przyniosła.
Rewolucja na papierze
Z naszej sondy wynika, że uczelnie przede wszystkim zajęły się wprowadzaniem zmian w regulaminach. – Zgodnie z zapisami ustawowymi został opracowany i przyjęty regulamin zarządzania prawami autorskimi, pokrewnymi i własności przemysłowej. Zawarto w nim też przepisy dotyczące procedury podejmowania decyzji o komercjalizacji lub niekomercjailzacji rezultatów badań, które zostały wykonane przez pracownika w ramach obowiązków wynikających ze stosunku pracy – informuje mgr Agnieszka Książkiewicz, samodzielny referent na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Podobne odpowiedzi otrzymaliśmy z innych szkół wyższych. – Nowe przepisy zostały wdrożone do uczelnianego systemu legislacyjnego i obowiązują. Pracownicy zostali też zapoznani ze zmienionymi regulacjami dotyczącymi praw wyłącznych. Poza dostosowaniem aktów prawnych prowadzono spotkania informacyjne i udzielano porad indywidualnych – wyjaśnia Aneta Adamska z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie.
I na tym, w dużej mierze, działalność szkół w tym zakresie się kończy.
– Oczywiście ustawa wymusiła na uczelniach zmiany w regulaminach, ale jej głównym celem było jednak to, aby te działania przełożyły się na efekt, czyli wzrost liczby komercjalizowanych wyników badań naukowych – zastrzega Jacek Sobczak, prezes Synergia – WUM, spółki dedykowanej do komercjalizacji wyników badań i prac rozwojowych Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Uczelnie jednak postępów w tym zakresie nie odnotowały. – Może jeszcze jest za wcześnie, aby oceniać nowe przepisy – dodaje Jacek Sobczak.
Puste szuflady
Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego (MNiSW) zakładało, że w szufladach naukowców kryją się wynalazki. Akademicy ich nie upubliczniali, bo nie mieli motywacji, by je wdrażać – prawa do komercjalizacji badań miała bowiem uczelnia, a nie naukowiec, który był autorem pomysłu. Nowelizacja miała spowodować, że komercjalizacja będzie im się po prostu opłacać – pracownikom szkół zagwarantowano m.in. zyski z wdrożenia nowatorskich rozwiązań.
Eksperci jednak po cichu przyznają, że w szufladach, które miały być pełne innowacyjnych pomysłów, w większości przypadków hula wiatr.
– Może wynalazków nie jest tak wiele, jak oczekiwano, ale są – przekonuje Jolanta Koszelew z ruchu społecznego Obywatele Nauki. – Problem polega na tym, że nie są one na odpowiednim poziomie rozwoju technologicznego i nie nadają się na sprzedaż – kwituje.
Ponadto w trakcie prac nad nowelizacją ustawodawca odszedł od pierwotnego pomysłu. W pierwszej wersji projektu ustawy MNiSW zaproponowało, aby to twórca, a nie zatrudniająca go uczelnia, był właścicielem praw majątkowych do wynalazku. – Jednak z uwagi na konsekwencje, jakie byłyby pokłosiem tego zapisu, wycofano się z niego. Gdyby pozostał, wówczas cały koszt oraz wysiłek związany z komercjalizacją wyników badań spocząłby na barkach naukowca. A to mogłoby zniechęcić do wdrażania prac. Ostatecznie wprowadzono namiastkę proponowanego rozwiązania – wyjaśnia Jacek Sobczak.
Niestety, efekt tych zmian jest odwrotny od założonych. Obecnie uczelnia ma trzy miesiące na podjęcie decyzji, czy zamierza komercjalizować zgłoszony przez twórcę wynalazek (patrz ramka). Po tym okresie prawa do tego może uzyskać naukowiec. – To bardzo krótki okres. Uczelnia często nie jest w stanie przeanalizować rynku – podkreśla Sobczak.
Niektóre szkoły wyższe na zapas podejmują decyzje o komercjalizacji wynalazku, aby nie utracić praw. – Zmiana przepisów w niektórych przypadkach zamiast przyspieszyć, spowolniła wdrażanie wyników badań. Zamiast być komercjalizowane, zmieniają jedynie szufladę. Teraz czekają na komercjalizację nie u naukowców, ale na półkach władz uczelni – podsumowuje Jolanta Koszelew. W jej ocenie uczelniom na wdrażanie wyników prac badaczy brakuje przede wszystkim środków, jak i ludzi, którzy mogliby się tym zająć. Eksperci dostrzegają jednak również korzyści z wprowadzenia nowych przepisów.
– Uporządkowała procedurę wdrażania wyników badań – uważa Jolanta Koszelew.