Od pięciu lat szkoły kuszą uczniów atrakcyjnymi nazwami profilowanych klas. Wciąż jednak nie gwarantują im pracy. Brak zintegrowanego systemu kwalifikacji może nas kosztować utratę unijnych dotacji.
W słupskim mechaniku, czyli Zespole Szkół Mechanicznych i Logistycznych, pojawiły się dwa nowe profile: technik mechanik morski i technolog/stylista wyrobów skórzanych, ten ostatni stworzony we współpracy z firmą Gino Rossi. W Zespole Szkół Technicznych i Ogólnokształcących w Kędzierzynie-Koźlu ruszył profil „e-sport i tworzenie gier”. W Zespole Szkół Technicznych i Licealnych w Piechowicach od trzech lat jest profil technik ratownictwa medycznego.
Właśnie tworzenie nowych profili dostosowanych do potrzeb rynku jest jedną z rekomendacji reformy szkolnictwa zawodowego wdrażanej od 2011 r. Inną jest zamykanie tych specjalizacji, które choć może i działają od dekad, to dziś nie ma już zapotrzebowania na ich absolwentów. – I to była dobrze pomyślana wskazówka, tyle że niestety w wielu przypadkach skończyło się na marketingowych chwytach, np. zamianie nudno brzmiących nazw profili na bardziej nowoczesne, byle przyciągnąć chętnych. Wciąż utrzymywane są też profile zupełnie nierynkowe, byleby kadra miała co robić – ocenia Walenty Szarek, dyrektor Zespołu Szkół Elektryczno-Mechanicznych im. gen. Józefa Kustronia w Nowym Sączu, szkoły, która już drugi rok z rzędu zdobyła pierwsze miejsce w rankingu „Perspektyw” na najlepsze technikum.
Rzeczywiście, jak wynika z analizy efektów reformy szkolnictwa zawodowego przygotowanej przez Krajowy Ośrodek Wspierania Edukacji Zawodowej i Ustawicznej (KOWEZiU), po czterech latach reformowania tych szkół nowe profile albo specjalne kursy zawodowe utworzyło 25 proc. szkół. Ze starych, nierynkowych zrezygnowało zaledwie 9 proc. – Za uczniem idzie subwencja i szkoły walczą o nią. A że rzeczywiście uczniowie zaczęli wracać po latach do szkolnictwa zawodowego, to szkołom bardziej opłaca się nowe kierunki zakładać, niż kasować stare – przyznaje dyrektorka jednego z poznańskich zespołów szkół.
Ale odsetek gimnazjalistów wybierających kształcenie zawodowe, który wzrósł z 47 proc. w roku 2006/2007 do 54,6 proc. w roku 2014/2015, to tylko na pierwszy rzut oka powód do zadowolenia. Jak wynika z danych KOWEZiU, za ten wzrost odpowiada głównie likwidacja liceów profilowanych, procent gimnazjalistów zdających do liceów ogólnokształcących utrzymał się – rok w rok to ok. 45 proc. – Z drugiej strony ten boom chętnych do techników wcale nie oznacza podniesienia poziomu nauki. Wręcz przeciwnie, skoro niemalże wszystkie, może poza naprawdę najlepszymi technikami, przyjmują wszystkich uczniów bez względu na wyniki egzaminu gimnazjalnego, to siłą rzeczy musiał zacząć spadać w nich poziom. Są spore nierówności programowe – uważa dyrektor Szarek.
Najlepsze oceny w analizie efektów reformy zdobyło wprowadzenie egzaminów z kwalifikacji zamiast jednego egzaminu zawodowego na koniec nauki. Takie egzaminy mają sprawdzać konkretne czynności związane z zawodem. Jak się okazuje, aż 80 proc. szkół na podstawie wyników z tych egzaminów zaczęło zmieniać program nauki.
Same egzaminy nie zapewnią jednak sukcesu na rynku pracy, potrzebny jest cały system uznawania kwalifikacji. Nie tylko tych, które uczniowie zdobyli w szkole, ale też np. już u pracodawcy. Prace nad nim ciągną się jednak od kilku lat. W marcu rząd przyjął wprawdzie założenia zintegrowanego systemu kwalifikacji, ale do dziś nie udało się uchwalić ustawy, która by go tworzyła. O przyjęcie go apelowało do premier Ewy Kopacz i poprzedniej minister edukacji kilkanaście organizacji branżowych. – Prezydent musi podpisać ustawę do końca roku, inaczej Polska będzie musiała zwracać przyznane na rzecz tego projektu środki unijne. To jedna z rzeczy, których nie dokończyli nasi poprzednicy – przyznaje wiceprzewodnicząca sejmowej komisji edukacji Marzena Machałek z PiS. – Projekt ustawy trafi do laski marszałkowskiej w ciągu kilku dni – zapowiada.
O innych pomysłach Prawa i Sprawiedliwości na szkolnictwo zawodowe na razie nic nie wiadomo. Inaczej niż o liceach, o zawodówkach w programie wyborczym PiS mówił bardzo niewiele. Znajduje się w nim jedynie kilka ogólników dotyczących planowanej odbudowy. W MEN powołano na razie sekretarza stanu, który ma zająć się zawodówkami – Teresę Wargocką. – Szkoły zawodowe nie mogą kształcić bezrobotnych, trzeba reagować na szybkie zmiany na rynku pracy – zapewnia posłanka Machałek i przekonuje, że projekty rozwiązań PiS przedstawi w styczniu, kiedy upora się już z sześciolatkami.