Choć nasz system nauczania jest poddany permanentnym zmianom, umiejętności wychowanków niemal wcale się nie zmieniają.
Od 2002 r., kiedy pierwszy rocznik gimnazjalistów napisał test na koniec szkoły, wyniki kolejnych ani się nie poprawiły, ani nie pogorszyły. Zarówno rezultaty testów matematycznych, jak i humanistycznych od 13 lat oscylują wokół średniej. Podobnie jest w przypadku testu szóstoklasisty i matury. – Nie wystarczy napisać nowego programu nauczania, trzeba jeszcze przekonać nauczycieli, by zmienili metody pracy – uważają eksperci.
W polskim systemie edukacji trudno zresztą sprawdzić, jak reformy wpływają na umiejętności uczniów. Mogłyby to pokazywać wyniki ogólnopolskich testów na koniec podstawówki, gimnazjum i maturalnych. Ale ponieważ co roku zmieniany jest poziom ich trudności, publikowane przez Centralną Komisję Egzaminacyjną rezultaty nie dają takich informacji. W jednym roku egzaminator może ułożyć trudniejszy test, a w takiej sytuacji wynik 50 proc. będzie sukcesem. W innym – łatwiejszy, gdzie połowę punktów bez problemu osiągnie duża część uczniów.
Aby dowiedzieć się, czy nasi uczniowie z roku na rok wiedzą mniej czy więcej, Instytut Badań Edukacyjnych przeprowadził projekt badawczy, w którym po raz pierwszy wyniki testów sprowadzono do wspólnej skali i porównano. Właśnie opublikowano jego konkluzje.
Wynika z nich, że nasz system edukacji jest mniej wrażliwy na zmiany, niż mogłoby się wydawać. – Wahania wyników to jedynie kilka punktów rocznie. Nie można pokazać żadnego trendu, ani wzrostowego, ani spadkowego – mówi prof. Roman Dolata, jeden z autorów projektu. Taki sam wniosek daje analiza wszystkich trzech egzaminów.
Rezultat badań może zaskakiwać. Jak pisaliśmy w DGP, od 1999 r., kiedy rząd AWS-UW wprowadził gimnazja, trwa w Polsce permanentna reforma edukacji. Nie było ani jednego rocznika uczniów, który przeszedłby przez 12 lat edukacji na takich samych zasadach jak te, które obowiązywały, gdy ją zaczynał. Jednych przerzucono do nowej szkoły. Innym zmieniano w trakcie program nauczania (części roczników nawet dwukrotnie), jeszcze innym dorzucono obowiązkową maturę z matematyki.
– Bardzo wiele zależy od nauczycieli. To oni są buforem między reformą a uczniami. Jeśli oceniają, że zmiany lepiej przeczekać, wtedy uczą po staremu – wyjaśnia dr Michał Sitek, wicedyrektor IBE. – Takie zjawisko zaobserwowaliśmy, kiedy badaliśmy, jak działają podstawy programowe wprowadzone w czasie ostatniej reformy. Okazało się, że wielu pedagogów wciąż uczy po staremu – dodaje.
Odkrycie badaczy z IBE potwierdzają wyniki prowadzonych przez OECD testów oceny umiejętności uczniów PISA. W nich również trend od 2003 roku jest stały, jeśli chodzi o umiejętności matematyczne oraz czytanie i pisanie. Odstępstwem jest tylko ostatnie badanie, w 2012 r.
– Przeprowadzenie zmian w systemie oświatowym nie jest łatwe. Wiele krajów jest sfrustrowanych powtarzającymi się edycja po edycji wynikami badania PISA, w których nie widać żadnych postępów. Dla niektórych to argument za tym, by z programu w ogóle wystąpić –wskazuje dr Sitek.
Badanie IBE pokazało jednak obszary, w których polska szkoła radzi sobie coraz lepiej. Między 2010 a 2013 r. znacząco i na stałe podniosły się wyniki maturzystów z języka angielskiego. Z kolei na egzaminie gimnazjalnym w części humanistycznej z roku na rok zmniejsza się różnica między wynikami chłopców i dziewcząt. Ci pierwsi gonią koleżanki z ławki. W części matematycznej są mniej więcej równo.
Analiza wyników sprawdzianu szóstoklasisty pokazuje z kolei jedną tendencję, która autorów reform może niepokoić. Coraz mocniej rozchodzą się wyniki szkół publicznych i niepublicznych. O ile w pierwszym roku sprawdzianu różnica między średnimi wyników wynosiła około 5 punktów, w 2013 r. było to już blisko dwa razy więcej.