Uniwersytet musi odprowadzać składki do ZUS od dodatkowych umów o przeniesienie praw autorskich z własnym akademikiem. Tak orzekł wczoraj Sąd Najwyższy.
Uniwersytet od 1994 r. zatrudniał adiunkta na podstawie mianowania. Dodatkowo w okresie trzech lat – w ramach studiów podyplomowych – zawarł z nim 35 umów o przeniesienie praw autorskich na rzecz uczelni. Zdaniem ZUS pieniądze wypłacone na ich podstawie podlegają oskładkowaniu. Z tym stanowiskiem nie zgodziła się zarówno uczelnia, jak również jej pracownik.
Sprawa trafiła do sądu I instancji, który podzielił stanowisko organu rentowego. Sędzia zauważył, że choć materiały opracowane na podstawie tych umów służyły akademikowi do wygłaszania wykładów na studiach podyplomowych, to były one tożsame z tymi, które adiunkt miał w ramach pensum. Co więcej, podkreślił, że w przypadku pracownika nie ma znaczenia, iż umowa o przeniesieniu praw majątkowych do utworu była dokumentem samodzielnym. Należy bowiem przyjąć, że utwór realizowany na podstawie wiedzy zatrudnionego zawsze jest wykonywany w ramach stosunku pracy. Sąd zaznaczył, że zawierając takie umowy, strony chciały uniknąć ich oskładkowania. W efekcie oddalił żądanie uczelni i pracownika.
Również sąd II instancji wskazał, że niezależnie od tego, jak się potraktuje wykłady – jako utwór dydaktyczny czy umowę o dzieło – to nie zmienia to tego, że prowadziła je osoba zatrudniona na uniwersytecie. W ocenie sądu II instancji mężczyzna realizował dodatkowe umowy. Przy czym podkreślił, że zgodnie z ustawą z 3 października 1998 r. o systemie ubezpieczeń społecznych (t.j. Dz.U. z 2015 r. poz. 121, ze zm.) za pracownika uważa się także osobę wykonującą pracę na podstawie umowy agencyjnej, zlecenia lub innej o świadczenie usług, do której – zgodnie z kodeksem cywilnym – stosuje się przepisy dotyczące zlecenia, albo umowy o dzieło, jeżeli taką umowę zawarła ona z pracodawcą, z którym pozostaje w stosunku pracy. Należy przez to rozumieć, że wszelkie inne dodatkowe umowy zawierane z pracownikiem należy oskładkować. Na tej podstawie sąd II instancji oddalił apelację.
– Adiunkt był zatrudniony na podstawie mianowania, a to nie była umowa o pracę. Wygłoszenie wykładu nie można traktować jako usługi czy dzieła. Nie mamy przecież pewności, czy efekt dydaktyczny zostanie osiągnięty – przekonywał wczoraj dr Jan Piszczek, radca prawny pełnomocnik uczelni.
Tłumaczył, że wykłady to nie tylko czynności polegająca na przekazaniu określonych informacji studentom, ale też zbieranie materiałów, uporządkowanie ich i odesłanie do innych źródeł. – Jest to praca intelektualna – stwierdził.
Z kolei organ rentowy argumentował, że nie jest istotne, czy wykład był wygłaszany na studiach podyplomowych, czy zaocznych, ale to, że był on wykonywany na rzecz pracodawcy w ramach stosunku pracy. A zgodnie z art. 8 ust. 2a ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych inne umowy zawarte z pracownikiem również podlegają oskładkowaniu. Pełnomocnik ZUS przypomniał, że art. 18 cytowanej ustawy stanowi, iż podstawą wymiaru składek na ubezpieczenia emerytalne i rentowe jest przychód ubezpieczonych. W omawianej sprawie takim przychodem było wynagrodzenie z tytułu 35 umów o przeniesieniu prawa autorskich.
Podobnego zdania był Sąd Najwyższy, który oddalił skargę kasacyjną uczelni. Jego zdaniem nie ma znaczenia, że wykłady stanowią utwory w rozumieniu art. 41 ustawy z 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych (t.j. Dz.U. z 2006 r. nr 90, poz. 631 ze zm.). Nie ma też znaczenia, na jakiej podstawie prawnej mężczyzna je wygłaszał, bo i tak ma do niego zastosowanie art. 8 ust. 2a ustawy systemowej, która dodatkowo nie przewiduje wyłączenia dla pracowników mianowanych. W efekcie SN zdecydował o oddaleniu skargi kasacyjnej.
ORZECZNICTWO
Wyrok Sądu Najwyższego z 8 października 2015 r., sygn. akt I UK 450/14.