Producenci chcą zmiany rozporządzenia o żywieniu zbiorowym dzieci i młodzieży. Piszą do resortu zdrowia.
– Stoimy na stanowisku, że interesy ajentów sklepików szkolnych oraz firm cateringowych będących naszymi klientami zostały naruszone. Przyjęte w rozporządzeniu ograniczenia dotyczące spożywania cukrów, substancji słodzących i soli spowodowały wyeliminowanie ze szkół wielu produktów zgodnych z zaleceniami żywieniowymi, do tego ważnych dla właściwego rozwoju fizycznego dzieci i młodzieży – tłumaczy Andrzej Gantner, dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności, dodając, że od początku września do organizacji napływają pisemne i telefoniczne skargi na nowe zasady działania sklepików i stołówek szkolnych.
Dotarliśmy do jednego z takich pism przesłanego przez ajentów z województwa podkarpackiego. Przedsiębiorcy wyliczają, że nowe przepisy narażają ich nie tylko na koszty, ale też doprowadzą ostatecznie do likwidacji 30 tys. miejsc pracy w całej Polsce.
– Rozporządzenie podpisano pięć dni przed rozpoczęciem roku szkolnego. Część ajentów zdążyła kupić towar przed jego publikacją i mają straty– czytamy w piśmie. To niejedyne zarzuty. I jest również niejasność przepisów.
– Nie mamy gdzie zweryfikować tego, co wolno sprzedawać. Piekarnie czy hurtownie nie są przygotowane do produkcji takiego towaru, jaki sobie życzy resort zdrowia. Wytycznych nie dają też powiatowe stacje sanepidu. Wielu właścicieli sklepików woli je po prostu zamknąć – czytamy dalej w skardze od ajentów.
Według ekspertów problem jest jednak bardzo poważny. Dowodem mogą być badania Instytutu Żywności i Żywienia (IŻŻ), który monitorował wagę uczniów ostatnich klas szkoły podstawowej przez 35 lat. Eksperci policzyli, że między 1971 a 2006 r. odsetek młodzieży z nadwagą wzrósł dwukrotnie. W 2013 r. badanie przeprowadzono jeszcze raz. Odnotowano dalszy wzrost w grupie takich dzieci. Dziś, jak szacują eksperci, nieprawidłowa masa ciała dotyczy 28 proc. chłopców i 22 proc. dziewcząt.
Do tego, jak podkreślają eksperci, choć w niektórych szkołach faktycznie ograniczono śmieciowe jedzenie, to w wielu można je było swobodnie kupić. Dlatego potrzebne były regulacje w tym zakresie.
– Nie wnioskujemy o przywrócenie stanu poprzedniego, a jedynie o powrót do szkół określonych grup produktów, które są uwzględnione w diecie dzieci i młodzieży – tłumaczy Andrzej Gantner.
Chodzi m.in. o margarynę, majonez, nektary owocowe, warzywne, ciastka i przekąski zbożowe czy bezcukrowe gumy do żucia.
Resort zdrowia po konsultacjach społecznych tłumaczył jednak, dlaczego rezygnuje z tych produktów. Według urzędników margaryny mogą zawierać tłuszcze trans powodujące choroby serca, z kolei guma do żucia powodować biegunkę, wadę zgryzu czy wręcz uszkodzenie żuchwy.
– Zalecenia żywieniowe wskazują na potrzebę zapewnienia w diecie zróżnicowanych tłuszczów zarówno pochodzenia zwierzęcego, jak i roślinnego. Poza tym w dietach dzieci i młodzieży brakuje odpowiedniej ilości mleka i jego przetworów. Tymczasem ich sprzedaż jest obecnie ograniczona, co nie jest uzasadnione – czytamy w piśmie producentów skierowanym do resortu zdrowia, w którym przedsiębiorcy wnioskują też o zmianę kryterium „bez dodatku cukrów” na „zawierające nie więcej niż 30 g cukrów w 100 g produktu gotowego do spożycia”.
Szansa na zmiany w przepisach jest, bo resort zdrowia już od kilku dni przyznaje, że ich nie wyklucza. Jak tłumaczy wiceminister zdrowia Beata Małecka-Libera, pełnomocnik rządu ds. ustawy o zdrowiu publicznym, trzeba znaleźć równowagę między dbałością o zdrowie a zachowaniem smaku potraw.