Bez pracy jest 143 tys. sprzedawców. Kolejni wyjdą za rok z 744 placówek.
Według danych Ministerstwa Edukacji Narodowej rok szkolny 2014/15 jest pierwszym od lat, w którym mniej niż połowa absolwentów gimnazjum zdecydowała się iść do liceum. Ponad 54 proc. wybrało technika i zasadnicze szkoły zawodowe. – To, co się dzieje, przeszło moje oczekiwania – cieszyła się szefowa resortu Joanna Kluzik-Rostkowska podczas konferencji rozpoczynającej kampanię promocyjną szkól uczących zawodu.
Sukces rządowych starań związanych z ich popularyzacją może jednak okazać się drogą donikąd. Bo MEN co prawda zadbało o to, żeby więcej uczniów kształciło się w szkołach zawodowych, ale już nie o to, czego dzieci się w nich uczą. Do zawodów, które przodują w czołówce bezrobotnych, wciąż przygotowują setki placówek.
Najpopularniejszym, w jakim kształcą się młodzi, jest kucharz. Jak wynika z danych MEN, mają go w ofercie 1322 szkoły. Jednocześnie w powiatowych urzędach pracy pod koniec ubiegłego roku zarejestrowanych było ponad 43 tys. osób deklarujących posiadanie tego zawodu. Urzędy pracy miały dla nich w tym czasie jedynie 417 propozycji. W 490 szkołach wciąż kształci się ślusarzy (39 tys. bezrobotnych na rynku), a w 526 – techników mechaników (19,5 tys. bezrobotnych). Najgorzej jest wśród sprzedawców. Tych uczą 744 szkoły, na bezrobociu jest ich jednak ponad 140 tys. Urzędy pracy miały dla nich pod koniec ubiegłego roku jedynie 1646 ofert. W całym drugim półroczu 2014 r. – około 10 tys. Tymczasem według danych z badania „Bilans Kapitału Ludzkiego” Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości najbardziej poszukiwanymi specjalistami są nad Wisłą robotnicy wykwalifikowani, specjaliści, operatorzy i monterzy.
– Dobrze, że zaczęliśmy wspierać kształcenie praktyczne. Niestety jednak wciąż wiele zawodów, których uczą szkoły, to archaizmy. Jednocześnie ciągle nie mamy szkół odpowiadających na dzisiejsze wyzwania. Nie ma na przykład ani jednej placówki, która uczyłaby operatorów maszyn sterowanych komputerowo. Mimo wzrastającej popularności drukarek 3D brakuje też szkół kształcących specjalistów w ich obsłudze i serwisowaniu – ocenia Dominika Staniewicz, ekspertka rynku pracy w BCC.
– Zarejestrowani bezrobotni nie zawsze mają pełne kwalifikacje. Wiele z tych osób przez kilka miesięcy pracowało w sklepie, a po tym, jak straciło pracę, wpisywało sprzedawcę jako swój zawód – wyjaśnia Alina Mazur, dyrektor Zespołu Szkół Handlowych im. Marii Dąbrowskiej w Bydgoszczy. Przewiduje jednak, że sprzedawców będzie kształcić wkrótce jeszcze więcej placówek, bo po ten zawód często sięgają szkoły niepubliczne. – W ubiegłym roku, kiedy gimnazjaliści przychodzili do nas składać świadectwa, przedstawiciele prywatnej placówki nagabywali ich, by zmienili wybór. Obiecywali im tablety, wycieczki integracyjne pod Berlinem. Nas na to nie stać, ale my młodym oferujemy w trakcie nauki bardzo solidne praktyki.
Dominika Staniewicz przekonuje, że nieodpowiednie programy kształcenia to jeden z głównych grzechów polskich szkół zawodowych. – Wciąż produkujemy rzesze hotelarzy, ale szkoły wypuszczają ich bez znajomości języków obcych na dobrym poziomie. Po co tacy pracownicy w hotelach? – zastanawia się.
Ogółem spośród absolwentów szkół zawodowych w wieku 25–34 lata pracuje ok. 70 proc. To minimalnie lepiej niż w przypadku tych, którzy skończyli liceum ogólnokształcące i nie kontynuowali nauki. Sytuację absolwentów zawodówek mają poprawić fundusze europejskie. W perspektywie na lata 2014–2020 zaplanowanych jest 820 mln zł na rozwój szkół tego typu. Większość znajduje się w dyspozycji województw.