Szef służby cywilnej przygotuje dla młodzieży miejsca w instytucjach publicznych do odbywania staży w trakcie nauki. Jest tylko jeden problem. Nie są one zainteresowane praktykantami.
Dr Stefan Płażek adwokat, adiunkt w Katedrze Prawa Samorządu Terytorialnego Uniwersytetu Jagiellońskiego / Dziennik Gazeta Prawna
Student po ukończeniu urzędniczych praktyk ma rozpoznawać potrzeby pracodawcy, potrafić pracować zespołowo i funkcjonować w życiu publicznym. To część założeń programu staży dla studentów, zapowiadanego w exposé premier Ewy Kopacz. Jednak zdaniem ekspertów i szefów urzędów praktyki niewiele pomogą w szukaniu zatrudnienia po ukończeniu szkoły wyższej.
Jak jednak wynika z raportu przygotowanego przez nową szefową służby cywilnej Claudię Torres-Bartyzel, szefowie urzędów nie są zainteresowani współpracą ze studentami. Liczba stażystów z roku na rok spada. W 2012 r. w 63 instytucjach państwowych staże odbyło 1912 osób, a rok później – o 157 mniej. Tymczasem studentów jest w Polsce ok. 1,7 mln. Dobrego przykładu nie daje resort nauki, który w 2013 r. nie przyjął żadnego praktykanta. Tak samo jak zarządzany przez Janusza Piechocińskiego resort gospodarki, na co dzień promujący walkę z bezrobociem. Kancelaria premiera przyjęła na staż zaledwie 25 osób
Nikt nic nie wie
Kto ma się zająć realizacją zapowiedzianego programu? Poszukiwania rozpoczęliśmy od kancelarii premiera. Tam odesłano nas do resortu nauki, gdzie otrzymaliśmy informację, że nikt nad niczym nie pracuje. Sprawdzaliśmy jeszcze w Ministerstwie Pracy (które odesłało nas do Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego) oraz w resorcie administracji i cyfryzacji. Wszędzie z tym samym skutkiem. Dopiero zadanie pytania szefowi służby cywilnej okazało się strzałem w dziesiątkę. – Prace nad programem praktyk prowadzi Claudia Torres-Bartyzel we współpracy z Darią Lipińską-Nałęcz, podsekretarzem stanu w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego – poinformowała nas Monika Dziadkowiec, zastępca dyrektora departamentu służby cywilnej KPRM.
Szefowej służby cywilnej udało się już zebrać informacje dotyczące ofert stażowych dla studentów w urzędach i ministerstwach. Wynika z nich, że tylko nieliczne współpracują z uczelniami.
Co więcej, okazuje się, że trwają prace nad założeniami praktyk studenckich. MNiSW, choć od projektu się odżegnuje, zebrało już z uczelni wyższych dane w celu oszacowania potencjalnego zainteresowania studentów.
– Po ich przeanalizowaniu stworzona zostanie oferta oraz określona liczba urzędów administracji rządowej, które wezmą udział w projekcie – wyjaśnia Monika Dziadkowiec.
– Urzędy przygotowywałyby miejsca praktyk w oparciu o zalecenia dotyczące staży i praktyk Polskiego Towarzystwa Zarządzania Kadrami oraz swoje potrzeby. Ministrowie byliby zobowiązani do zadeklarowania określonej liczby miejsc – podkreśla Dziadkowiec.
Jednak na takie rozwiązanie sceptycznie zapatrują się szefowie urzędów.
– Z obecnych praktyk nie ma wielkiego pożytku dla obu stron – mówi Marek Reda, dyrektor Warmińsko-Mazurskiego Urzędu Wojewódzkiego.
Podkreśla, że jeśli narzuci się określoną liczbę stażystów, to trzeba pamiętać, że jednostki mają ograniczone moce przerobowe. Dla każdej z takich osób trzeba przecież zorganizować krzesło, biurko, telefon i komputer. Nie wspominając już o opiekunie stażu.
Kłopoty absolwentów
Już rok temu Ministerstwo Pracy chciało, aby przy okazji zmian w przepisach o promocji zatrudnienia urzędy państwowe przesłały oferty pracy do pośredniaków. Jednak sprawa została przez ich szefów skutecznie zablokowana. Kwestia ta, jak przekonywał wtedy na łamach DGP wiceminister pracy Jacek Męcina, miała być rozwiązana w odrębnej regulacji. Do tej pory nikt jednak nie wrócił do tematu.
Tryb naboru w administracji to problem dla urzędów pracy, które by wykazać się efektywnością, muszą doprowadzić do zatrudnienia osoby bezrobotnej do 3 miesięcy po odbyciu stażu. Sytuację skomplikowała nowelizacja ustawy o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy (Dz.U. z 2014 r. poz. 598) obowiązująca od 27 maja br. Po zmianie przepisów m.in. od efektywności zatrudnieniowej zależy, czy PUP otrzyma dofinansowanie z Funduszu Pracy na nagrody dla swoich pracowników (przyznawane są one nawet dwukrotnie w ciągu roku). Z tego względu wiele urzędów pracy ogranicza bądź też całkowicie wyklucza możliwość skierowania swoich klientów na staż, po którym nie uzyskają oni zatrudnienia. A administracja rządowa ma generalnie zakaz tworzenia nowych stanowisk urzędniczych. Zatrudnianie nawet na zastępstwo również wiąże się z konkursem, który niekoniecznie może wygrać osoba odbywająca staż z urzędu pracy.
Andżelika Bilska, zastępca dyrektora PUP w Tarnowie, potwierdza, że wymagania odnośnie do osiągnięcia odpowiedniej efektywności ograniczają urząd pracy przy kierowaniu bezrobotnych na staże w administracji publicznej.
– Umowy stażowe z urzędami są wprawdzie zawierane, ale w mikroskopijnych ilościach. Stażyści, którzy trafiają do budżetówki, stanowią niewielki procent ogółu kierowanych na tę formę aktywizacji – wskazuje.
– Jeśli przychodzi do nas bezrobotny i chce odbyć staż w takiej jednostce, wychodzimy mu naprzeciw. Jednak umowy stażowe zawierane z urzędami to rzadkość, tym bardziej że mamy oferty od pracodawców prywatnych, którzy zobowiązują się po skierowaniu danej osoby do jej zatrudnienia – dodaje Przemysław Stefański, dyrektor PUP w Inowrocławiu.
W urzędach nie ma się jak nauczyć i od kogo
Zapowiedź premier, że staże w urzędach rozwiążą problem braku doświadczenia zawodowego u osób kończących studia, jest czystą demagogią. Aby tego rodzaju praktyki stanowiły realne przełożenie na zwiększenie szans w zatrudnieniu, musiałby istnieć mechanizm, który nakazywałby te staże szanować. Wystarczy, że np. spojrzymy do kryteriów naborów do urzędów. Tam wśród wymagań nie ma odbycia staży studenckich w instytucjach państwowych. Też byłem stażystą na trzecim roku i czułem się jak pies w kręgielni. Studenci, z którymi teraz rozmawiam, czują się tak samo. Musiałby być plan praktyk, a urzędnicy powinni się bić o to, by być opiekunami stażu. Ale to wiąże się z dodatkową gratyfikacją. Student od patrzenia na urzędnika piszącego pismo na komputerze niewiele się nauczy. W urzędach nie ma jak zdobywać wiedzy i od kogo. Zmiana zasad naboru, które pozwoliłyby absolwentom bez doświadczenia ubiegać się o stanowiska, byłaby dużą szansą dla dobrze wykształconych, znających języki. Niestety pani premier nie zamierza zabierać się do przepisów o naborze. Bo jeśli zaczęto by naprawiać ten system, to skończyłoby się rozdawnictwo stanowisk urzędniczych po linii partyjnej.
Kto i w jaki sposób może się ubiegać o staż z urzędu pracy GazetaPrawna.pl