W informatyzacji oświaty, do której zabiera się resort edukacji, rodzice będą pewnie stawiani na ostatnim miejscu. I bardzo dobrze. Bo może za kilka lat ktoś wpadnie na to, jak zrobić to z głową. Zaczynając od logowania.
W wielu szkołach rodzic już dziś może sprawdzić postępy swoich pociech w nauce dzięki elektronicznemu dziennikowi. Trzeba tylko zapamiętać szereg cyfr loginu (i osobno – hasło). A co, jeśli ktoś ma więcej niż jedno dziecko? Musi wbić sobie do głowy więcej szeregów.
Rzecz jasna, oświata to niejedyne miejsce, które w taki sposób ułatwia nam życie. Na myśl przychodzi ZUS. Choć często można usłyszeć mrożące krew w żyłach historie o bezduszności państwowego ubezpieczyciela, zwykle petent w oddziale jest załatwiany błyskawicznie. A jeśli chce mieć jeszcze lepiej? ZUS otwiera internetowe podwoje. Czy wystarczająco szeroko – przekonali się ci, którzy tuż przed ostatecznym terminem chcieli właśnie przez internet podtrzymać obecność w OFE. Jak tam wejść? Wystarczy... pamiętać dziesięć cyfr loginu. I nieoczekiwane ułatwienie: można samemu zmienić hasło. A jak się zapomni, to można wymyśleć nowe. Tylko że bez loginu nic się nie uda.
Nie jest tak, że w każdym innym miejscu wpadli już na to, że loginem może być nazwisko albo adres e-mail. Są np. i banki, które przywiązały się do niezapamiętywalnych ciągów cyfr.
Bezpieczeństwo musi wiązać się z jakimś ograniczeniem wygody. A wiadomo, że jakiekolwiek konto jest najbezpieczniejsze, gdy nie da się z niego skorzystać.