W nadchodzącym roku szkolnym przeszkolimy ok. 18 tys. nauczycieli gimnazjów pod kątem doradztwa zawodowego - mówi w wywiadzie dla DGP Tadeusz Sławecki, sekretarz stanu w Ministerstwie Edukacji Narodowej.
We wrześniu rozpoczyna się rok szkolnictwa zawodowego. Czy uczniowie w dalszym ciągu decydują się na tego typu placówki?
Tak. I nie są to szkoły drugiego wyboru. Z cząstkowych danych z tego roku mamy informacje, że o jedno miejsce w technikum czy nawet w zawodówce ubiegało się czasami do trzech kandydatów. W ubiegłym roku 55,5 proc. gimnazjalistów, mimo niżu demograficznego, decydowało się na technika i zasadnicze szkoły zawodowe.
Samorządy zgłaszają jednak problemy z wyposażaniem warsztatów do zajęć praktycznych. Czy mogą tu liczyć na wsparcie MEN?
Znam przypadki starostów, którzy na potrzeby kilku szkół zawodowych utworzyli międzyszkolne ośrodki kształcenia zawodowego. Są one przez nas finansowane z subwencji oświatowej. Inne mogą współpracować z zakładami pracy. Wciąż spotykam jednak warsztaty, w których są przestarzałe narzędzia, np. anachroniczne tokarki. To jednak wynika trochę z braku inicjatywy oddolnej wśród dyrektorów tych placówek i samorządów. Mam świadomość, że jest różny poziom kształcenia praktycznego. Z roku na rok jednak ta sytuacja się poprawia. Muszę przyznać, że jest jeszcze wiele do zrobienia.
Czy prezydenci miast i starostowie mogą się przyczynić do poprawy warunków nauki w podległych im szkołach zawodowych?
Nowa perspektywa finansowa UE na lata 2014–2020 jest bardzo obiecująca dla kształcenia zawodowego. Przede wszystkim możliwe będzie doposażenie szkół i placówek kształcenia zawodowego w sprzęt i pomoce dydaktyczne. Tych pieniędzy nie ma w resorcie edukacji, ale są u poszczególnych marszałków. Dlatego samorządy powinny się starać i pisać projekty unijne na udzielenie wsparcia na doposażenie szkół zawodowych. Ważne też, aby ze sobą współpracowały. Przykładowo wszyscy starostowie w województwie lubelskim przygotowują wspólnie jeden projekt dotyczący kształcenia zawodowego. Dzięki temu zyskają więcej punktów i będą mogli doposażyć szkoły zawodowe. Te pieniądze mogą też być wykorzystane na szkolenia nauczycieli kształcenia zawodowego.
Ile środków jest do podziału?
Pieniądze na doposażenie szkół są w programach regionalnych i to marszałkowie decydują o kwotach przeznaczonych na poszczególne działania.
Czy firmy wciąż sceptycznie podchodzą do współpracy ze szkołami zawodowymi?
Nie. Współpraca pracodawców ze szkołami zawodowymi jest coraz lepsza, często z taką inicjatywą wychodzą sami pracodawcy. Także minister gospodarki, wprowadzając w poszczególnych gminach specjalne strefy ekonomiczne, jako warunek dla nowych firm, które skorzystają z ulg podatkowych, wskazał współpracę ze szkolnictwem zawodowym. Przedsiębiorstwa te muszą uczestniczyć m.in. w organizacji dla uczniów praktycznej nauki zawodu.
A jak odnoszą się do tego samorządowcy?
Czasami późno reagują na zmiany zachodzące na rynku pracy. Na przykład w okolicach Chełma planowana jest budowa zagłębia węglowego. Dlatego większość szkół z tego terenu powinna już uruchamiać kształcenie w zawodach mechanicznych, bo za kilka lat będzie tam kilka tysięcy miejsc pracy w takich profesjach. Spółki węglowe są świadome, że aby mieć dobrych pracowników, muszą partycypować w kosztach ich kształcenia.
Na razie jednak w naszym kraju często jest tak, że uczniowie odbywają w tych firmach staże i na tym się kończy. W Polsce to państwo pokrywa koszty kształcenia młodocianych, w tym opłacenie opiekuna stażu. W innych krajach te wydatki ponoszą pracodawcy.
Rzeczywiście w wielu firmach tak to się odbywa. Chcemy przekonać jak najwięcej przedsiębiorców do współpracy ze szkołami zawodowymi. Dofinansowujemy więc im koszty kształcenia i nawet odzież roboczą dla uczniów. Natomiast np. w Niemczech firmy uważają, że uczeń jest w stanie zarobić na siebie w trakcie praktyk. Przedsiębiorca nie ponosi strat i jeszcze może płacić osobie uczącej się.
W jakich zawodach w najbliższych czasie warto będzie się kształcić?
Potrzebni będą na przykład kolejarze. Marszałkowie dają dodatkowe pieniądze szkołom, aby uruchomiły kształcenie w zawodach związanych z kolejnictwem. Okazuje się jednak, że nie ma chętnych do nauki. A przecież kolej się modernizuje i będzie potrzebować wielu pracowników znających się np. na systemach elektronicznych. Wciąż jednak wśród młodzieży kolejarz kojarzy się z podnoszeniem szlabanu.
Nie ma się co dziwić, skoro w gimnazjach wciąż brakuje doradców zawodowych.
To też zamierzamy zmienić. Od września tego roku do czerwca przyszłego przeszkolimy około 18 tys. nauczycieli pracujących w gimnazjach pod kątem doradztwa zawodowego – po trzy osoby z każdego gimnazjum. Chcemy ich nauczyć, jak praktycznie pomagać uczniom w wyborze właściwego zawodu, który zwiększy szanse znalezienia pracy.
Czy po szkoleniu zdobędą uprawnienia doradcy zawodowego?
Nie. Ci przeszkoleni nauczyciele gimnazjów mają być dla uczniów wsparciem w zakresie wyboru dalszej drogi kariery. Natomiast w ramach nowej perspektywy finansowej na lata 2014–2020 przewidziano u marszałków środki na uruchamianie przez szkoły wyższe studiów podyplomowych z doradztwa zawodowego.
Czy pojawią się w najbliższym czasie jakieś nowe zawody?
Tak, np. technik chłodnictwa i klimatyzacji, technik urządzeń dźwigowych czy mechanik motocyklowy.
Z drugiej strony likwiduje się takie zawody, jak np. technik farmacji.
Tak zdecydował minister zdrowia. Jego zdaniem na rynku pracy jest bardzo dużo absolwentów. Nabór do tego zawodu będzie wygaszany od roku szkolnego 2018/2019.
Dyrektorzy szkół zawodowych narzekają, że trudno im znaleźć instruktorów praktycznej nauki zawodów.
Dlatego zachęcamy samorządy i uczelnie, aby tworząc specjalne projekty unijne, nawiązywały ścisłą współpracę. Wtedy inżynier, który jest zatrudniony na uczelni jako asystent, mógłby przyjeżdżać do szkoły zawodowej i prowadzić dodatkowe zajęcia. Mówiłem też już o możliwości zatrudniania specjalistów z przemysłu.
Polskie szkoły wykształcą dobrych fachowców, którzy i tak wyjadą do Anglii czy Niemiec. Jak ich zatrzymać?
To wynika z czynników ekonomicznych. Wciąż mamy trudną sytuację na rynku pracy, dlatego część młodych osób wyjeżdża za granicę. U nas w kraju też wiele firm poszukuje wykwalifikowanych pracowników, niekoniecznie po studiach. Na przykład producent volkswagena zdecydował się na otwarcie zakładu w Poznaniu m.in. dlatego, że w okolicy są dobre szkoły zawodowe, które kształcą mu przyszłych pracowników.
Resort edukacji wprowadza darmowe podręczniki do podstawówek. W gimnazjach też państwo sfinansuje ich zakup. A w szkołach ponadgimnazjalnych, w tym zawodowych, uczniowie i rodzice sami muszą o to zadbać. Dlaczego nie udało się objąć tym wsparciem wszystkich typów szkół?
Dla szkół zawodowych jest bardzo wiele podręczników, co wynika z tego, że kształcimy w nich przecież w ponad 200 zawodach. I tak przyznajemy dotacje dla wydawców podręczników do kształcenia zawodowego, aby te podręczniki nie były zbyt drogie. Ponadto uruchomiliśmy w tym roku możliwość korzystania z rządowego programu „Wyprawka szkolna” przez uczniów szkół zawodowych z ubogich rodzin.
Co dalej z Kartą nauczyciela?
Jako ministerstwo jesteśmy gotowi do dalszych prac nad tym projektem. Negocjacje w tej sprawie trwały przecież kilka lat. Związki zawodowe i samorządy wypracowały kompromis. Prace są zasadne, tym bardziej że zmiany m.in. ułatwiają samorządom rozliczanie średnich płac nauczycieli czy też uszczelniają system udzielania urlopu dla poratowania zdrowia.
Dlaczego więc te prace nie są wznowione?
W dalszym ciągu analizujemy projekt.
MEN wprowadził ułatwienia dla gmin, które będą mogły tworzyć oddziały dla najmłodszych uczniów liczniejsze niż 25 osób. W przedszkolu też będzie mogło być więcej dzieci, jeśli w sali będzie dwóch nauczycieli. Ulegliście presji samorządów?
To jest samo życie. O takie zmiany wnioskowały gminy. Trudno im nie przyznać racji, że w sytuacji, gdy pojawi się nowy uczeń i klasa będzie liczyć 26 osób, nagle trzeba byłoby rozdzielać dzieci. Przepisy są jednak na tyle precyzyjne, że samorządy nie mogą pozwolić sobie na naginanie prawa w tym zakresie.
Wszyscy zastanawiają się, jak pomóc polskim sadownikom w związku z embargiem wprowadzonym przez Rosję. A może program „Owoce w szkole” finansowany ze środków UE rozszerzyć na wszystkich uczniów?
Na ostatnim posiedzeniu rządu zaproponowałem, aby tym programem byli objęci wszyscy uczniowie, a nie tylko ci z klas I–III szkół podstawowych. Agencja Rynku Rolnego wspólnie z ministrem rolnictwa będzie pracować nad takim rozwiązaniem.