W Polsce mamy za dużo urzędników i za mało ludzi przedsiębiorczych. W Polsce mamy za dużo przepisów i za mało firm, które skutecznie zdobywają rynki zagraniczne. W Polsce szkoły i uczelnie zbyt dużo czasu przeznaczają na wypełnianie umysłów młodych ludzi wiedzą dostępną w internecie, a za mało na rozwijanie miękkich kompetencji potrzebnych w życiu zawodowym. Zakładam się, że każdy czytelnik, no może z wyjątkiem niektórych urzędników, zgodzi się z postawionymi wyżej tezami. Bo to jest po prostu oczywista oczywistość. No dobrze, łatwo napisać parę zdań, ale jak to zmienić. Otóż bardzo łatwo.
Posłużę się konkretnym przykładem. II LO w Przemyślu prowadzi Akademię Młodej Przedsiębiorczości Społecznej. W planie mieli wizytę w Warszawie i poprosili, żeby udostępnić im salę na zajęcia i żebym poprowadził inspirujące spotkanie z uczniami. Zgodziłem się pod jednym warunkiem, że uczniowie przed przyjazdem zrealizują projekt. Uczniów jest 60, sami musieli się podzielić na dwanaście pięcioosobowych zespołów i wybrać lidera, który kontaktował się ze mną drogą e-mailową. Każdy zespół miał za zadanie odwiedzić trzy firmy lub organizacje w Przemyślu, skontaktować się z prezesem lub właścicielem, rozpoznać potrzeby firmy i zrealizować dla niej coś konkretnego, pożytecznego. Za te usługi mieli otrzymać wynagrodzenie, choć niekoniecznie w formie pieniędzy. Po przyjeździe do Warszawy każdy zespół przedstawił 90-sekundowy film z realizacji zadań i miał 3-minutową prezentację.
Uczniowie wymyślili najrozmaitsze projekty. Roznosili ulotki, promując lokalne gazety i firmy. Robili ankiety uliczne, przeprowadzali wywiady, w „Gazecie Przemyskiej” ukazał się nawet artykuł na ten temat. Zorganizowali i wypromowali koncert w klubie, dzięki czemu było więcej gości tego wieczoru. Jeden z zespołów otrzymał wynagrodzenie za swoje usługi w wysokości 300 zł, inni mieli darmową pizzę, lody, bilety do kina. Wiele osób otrzymało propozycję płatnych staży latem lub propozycje dalszej współpracy. Uczniowie zdobyli ciekawe doświadczenia, pozyskali relacje, które mogą być dla nich korzystne, a nawet zarobili pieniądze. Poza tym prezentując wyniki swoich projektów, musieli zdać test windy, czyli bardzo krótko, w interesujący sposób opowiedzieć o tym, co robili i dlaczego to ma sens. I zrobili to w bardzo ciekawy sposób, bijąc na głowę wiele nudnych jak flaki z olejem prezentacji korporacyjnych, których w życiu widziałem setki albo nawet tysiące. Poza tym świetnie się bawili, co było widać na zaprezentowanych filmach. Dodatkowo mieli jeszcze kilka ciekawych szkoleń na uczelni.
Po co o tym piszę? Moim zdaniem na tym właśnie polega nauka przedsiębiorczości. Nie można jej się nauczyć, siedząc w szkole w ławce, tylko trzeba działać, trzeba budować relacje, trzeba realizować ciekawe pomysły i jednocześnie mieć z tego frajdę. Jest to bardzo proste do zorganizowania, bo nadzorowałem na odległość pracę 60 uczniów, którzy odwiedzili ok. 30 firm i organizacji w Przemyślu. Każdy może przeprowadzić taki projekt i jestem przekonany, że wiele uczelni i firm chętnie podejmie współpracę z liceami czy gimnazjami, żeby pomóc młodzieży w nauce przedsiębiorczości. Bo młodych Polaków jest bardzo mało i dlatego powinni być bardzo przedsiębiorczy. Wpierajmy ich na tej drodze do stworzenia własnych, dobrze prosperujących firm. Uczniom, którzy roznosili ulotki, za przykład stawiałem Rafała Brzoskę, który zaczynał od roznoszenia ulotek w strugach deszczu, a dzisiaj jako młody człowiek jest prezesem i właścicielem Integer.pl, firmy wartej ponad dwa miliardy złotych, która dokonuje ekspansji na kilku kontynentach.