O rekrutacji do liceum czy technikum decydują nie dobre oceny uczniów, ale to, czy samorządowi opłaca się przyjąć takich pierwszoklasistów.
Od września w placówkach ponadgimnazjalnych rusza nowa podstawa programowa. I od razu pojawiają się problemy. Większość gmin przeszacowała bowiem liczbę klas pierwszych, jakie zamierza otworzyć w liceach, technikach i szkołach zawodowych. W efekcie część z nich w ogóle nie zacznie działać, a niektórym szkołom grozi nawet zamknięcie. Z kolei tam, gdzie będą one utworzone nie wiadomo, czy uczniowie będą mieli zapewnione odpowiednie praktyki, bo warsztaty, które dotychczas prowadziły szkoły zawodowe, są zamykane. Powód – nie mogą zarabiać na swojej działalności. Uczniom pozostaje wybierać te klasy, w których jeszcze są miejsca i już wiadomo, że będą uruchomione. Niestety nie zawsze spełniają one ich oczekiwania.

Kalkulacja finansowa

Część uczniów musi wciąż szukać miejsc w innych placówkach, mimo że wstępnie dostali się do określonej szkoły. Utworzenie klasy zależy bowiem od tego, czy będzie się to gminom opłacało.
Nie brakuje też szkół, które z powodu zbyt małej liczby uczniów rezygnują z utworzenia planowanej wcześniej liczby klas. Na przykład w Poznaniu zamierzano stworzyć 139 klas licealnych, a po rekrutacji będzie ich 136.
Szkolnictwo zawodowe / DGP
– Gdy liczba zainteresowanych danym oddziałem jest znikoma i z analizy wszystkich wyborów uczniów wynika, iż nikt więcej nie wybierał danej klasy, jest ona zamykana – wyjaśnia Hanna Janowicz z Urzędu Miasta w Poznaniu.
Podkreśla, że wciąż w poszczególnych oddziałach jest około 600 miejsc i dlatego planowana jest uzupełniająca rekrutacja.
W Warszawie również zaplanowano utworzenie 620 klas w szkołach ponadgimnazjalnych, a na razie jest ich 607.
– Wciąż mamy około tysiąca wolnych miejsc, a uczniowie, którzy się dostali, ale klasa nie została utworzona, mogą zapisać się do innej szkoły – tłumaczy Ewelina Bielecka z Urzędu Miasta w Warszawie.
O pięć mniej klas, niż planowano, będzie utworzonych w katowickich szkołach ponadgimnazjalnych. W Bydgoszczy już zdecydowano o zamknięciu 10 oddziałów.
– Nie wykluczamy dalszego ograniczenia liczby uruchamianych po wakacjach klas pierwszych w liceach i szkołach zawodowych – mówi wprost Piotr Kurek z Urzędu Miasta w Bydgoszczy.
Wskazuje, że zamknięte zostały już m.in. klasy w zespole szkół drzewnych i spożywczych. O trzy klasy mniej, niż planowano, będzie uruchomionych w Radomsku. Również dyrektorzy szkół w Ostrowi Mazowieckiej przeszacowali swoje zamiary. Planowali stworzenie 42 klas pierwszych w szkołach ponadgimnazjalnych, będzie o 10 mniej.
W Wadowicach starosta zdecydował, że nie otworzy jednej z klas, mimo że było już do niej zapisanych 19 uczniów. Wszyscy dyrektorzy szkół w podległych mu placówkach otrzymali wytyczne, że minimalna liczba uczniów musi wynieść co najmniej 28. Podobne dyspozycje wydają włodarze innych miast i gmin.



Szybkie reformy

Po wakacjach szkoły ponadgimnazjalne czeka wdrożenie aż trzech reform. Pierwsza to nowa podstawa programowa, druga zmiana w kształceniu zawodowym, a trzecia wprowadzenie do liceów, techników i zawodówek pomocy pedagogiczno-psychologicznej.
Samorządy, nauczyciele i dyrektorzy mają uwagi do każdej z tych zmian.
– Jest za mało czasu na przygotowanie naprawdę dobrych, przemyślanych planów i programów nauczania, które powinny być już dopasowane pod kątem nowego rozporządzenia w sprawie dopuszczania do użytku w szkołach programów nauczania i podręczników – żali się DGP Robert Grabowski z Urzędu Miasta w Szczecinie.
Dodaje, że wszystkie akty prawne weszły z dużym opóźnieniem. Zaznacza też, że nie ma podręczników do nowych przedmiotów zawodowych, zawierających treści potrzebne do kształcenia w danej kwalifikacji.
Samorząd szczeciński wyraźnie wskazuje, że słabiej wyposażone szkoły zawodowe mogą nie być w stanie wypełnić zalecanych warunków realizacji kształcenia w zawodach. Dotyczy to przede wszystkim wyposażenia pracowni.
Nie brakuje też zastrzeżeń do zakresu pomocy pedagogiczno-psychologicznej. Odpowiedzialność w tym zakresie przerzucono bowiem z poradni na szkoły.
– Lawinowo rosnąca liczba dzieci potrzebujących wsparcia będzie wymagać coraz większego zaangażowania ze strony kadry pedagogicznej w pracę z uczniami objętymi pomocą pedagogiczno-psychologiczną – tłumaczy Robert Grabowski.
Krytyka płynie też z innych miast.
– Obawy niektórych nauczycieli budzi mniejsza niż dotychczas liczba godzin na poszczególne przedmioty. Jednak dopiero praktyka pokaże, na ile były one uzasadnione – przekonuje Katarzyna Fiedorowicz-Razmus z Urzędu Miasta w Krakowie.
Podkreśla, że po wakacjach w większym stopniu niż dotychczas nauczyciel w szkole ponagimnazjalnej będzie opierał się na wiedzy i umiejętnościach nabytych przez uczniów w gimnazjum.

Nauczyciele do szkoły

Pedagodzy obawiają się nowych przepisów nie tylko ze względu na zmiany w nauczaniu. Część nauczycieli może bowiem okazać się zbędna. Przyczyna tkwi w rozporządzeniu w sprawie ramowych planów nauczania zmniejszających wymiar godzin przedmiotów ogólnokształcących, zwłaszcza w klasach pierwszych.
Urząd miasta w Rzeszowie wskazuje, że z tego powodu część nauczycieli zobowiązana zostanie do uzupełniania etatu w innej szkole, a inni zostaną zmuszeni do zdobycia nowych kwalifikacji zawodowych lub do pracy w niepełnym wymiarze.
Problem dotyczy też tych nauczycieli, którzy nie mają tyle zajęć, ile planowano, bo zgłosiło się zbyt mało uczniów, aby utworzyć klasę. Dyrektor takiej placówki nie może ich zwolnić, bo miał na to czas tylko do końca maja.
– Karta nauczyciela nie pozwala nam nawet na rozsądne zarządzenie kadrami. Jeśli okazuje się, że w danej szkole uczniów będzie mniej, a nauczycieli za dużo, to nie możemy pod koniec wakacji wypowiedzieć im umów o pracę – potwierdza dr Ryszard Stefaniak, naczelnik wydziału edukacji Urzędu Miasta w Częstochowie.

Praktyki poza warsztatem

Samorządy prowadzące szkoły zawodowe wskazują też na zmianę przepisów w zakresie finansów publicznych na podstawie, których z końcem roku 2011 r. uległy likwidacji gospodarstwa pomocnicze, a wśród nich warsztaty szkolne.
– Stworzyło to problemy np. w funkcjonowaniu szkolnych stacji kontroli pojazdów. Te mogą prowadzić jedynie działalność dydaktyczną – alarmuje Jerzy Tryniszewski, główny specjalista ds. oświaty i kultury Starostwa Powiatowego w Ostrowi Mazowieckiej.
Resort edukacji narodowej tłumaczy, że wie o wszystkich ewentualnych problemach, jakie mogą się pojawić od września przy wdrażaniu reformy. Zapewnia, że będzie je na bieżąco monitorował.
– Nie możemy jednak odpowiadać za likwację szkolnych warsztatów – mówi Tadeusz Sławecki, wiceminister edukacji.
Podkreśla, że w większości tych kwestii to efekt decyzji resortu finansów.