Po maturze absolwenci liceów muszą podjąć decyzję, jaki kierunek studiów wybrać. To bardzo ważna decyzja, ponieważ bezrobocie wśród młodych ludzi przekroczyło 26 procent i szybko rośnie, a wielu bezrobotnych ma wyższe wykształcenie. Decyzja o wyborze właściwego kierunku studiów jest wypadkową kilku czynników: tradycji rodzinnej i woli rodziców, wiedzy i zainteresowań maturzysty oraz przypadku.
Ze mną 27 lat temu było tak – ponieważ tata pracował całe życie w lotnictwie, ja również wybrałem kierunek związany z lotnictwem. Ale jadąc tramwajem na uczelnię na spotkanie dla kandydatów na studia, spotkałem kolegę z liceum, który jechał na spotkanie na inną uczelnię, na kierunek matematyka i informatyka. Pojechałem z nim z ciekawości i tak zostałem informatykiem. Parę lat później, jadąc innym tramwajem, spotkałem innego kolegę, który zaproponował, żebym pojechał z nim na ekonomię, bo jest ciekawie. Pojechałem, skończyłem drugi fakultet i zostałem ekonomistą. Potem już nie jeździłem tramwajem, bo kupiłem sobie malucha.
Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że teraz maturzyści mają łatwiej niż pokolenie ich rodziców, bo rząd wykonuje za nich część pracy. Na przykład decyduje, które kierunki studiów są ważne i potrzebne w gospodarce, określa je jako kierunki zamawiane i daje na nich studentom stypendia, żeby zachęcić do nauki właśnie tam. Oczywiście taka polityka skutkuje większym zainteresowaniem młodzieży kierunkami preferowanymi przez rząd. Jednak chciałbym przestrzec młodych ludzi przed bezrefleksyjnym podejmowaniem studiów wskazanych przez dorosłych jako te, które zapewnią udane życie zawodowe. Dlaczego? Ponieważ dorośli nie są w stanie przewidzieć, jakie miejsca pracy pojawią się, a jakie znikną za 10 lat. Podam jeden spektakularny przykład. Na przełomie stuleci tygodnik „Time” opublikował listę zawodów przyszłości, które będą świetnie prosperować za dekadę, czyli mniej więcej teraz. Podał też listę zawodów, które znikną lub będą w odwrocie. Wśród zawodów rozwojowych były: inżynierowie tkanek, programiści genów, farmerzy nowej ery, aktorzy rzeczywistości wirtualnej, producenci spersonalizowanych mediów. Zawodami ginącymi miały być między innymi: maklerzy, kurierzy i brokerzy, których miał wyeliminować internet. Nauczyciele mieli zostać zastąpieni przez telenaukę. Prasa miała zostać zastąpiona przez urządzenia cyfrowe, a stenografistki przez urządzenia rozpoznające głos.
Dekadę temu „Time” opublikował listę zawodów przyszłości i tych, które upadną. Nic się nie zgadza. Gospodarka rozwija się inaczej, niż planują eksperci
Minęło 10 lat i można tę prognozę zweryfikować. Żaden z zawodów wymienianych jako rozwojowe nie stał się hitem, a osoby, które wybrałyby takie specjalności dekadę temu, poza wyjątkami, klepałyby dzisiaj biedę. Za to część zawodów, które miały umierać, przeżyły swój największy w historii boom. Na przykład w minionej dekadzie maklerzy i brokerzy byli najlepiej opłacanymi specjalistami na świecie i powstały dla nich dziesiątki tysięcy miejsc pracy, wielu z nich zostało milionerami w ciągu kilku lat.
Ponadto warto wziąć pod uwagę to, że dany sektor przeżywa potężny boom teraz, ale być może za pięć lat będzie w recesji. W tym roku jest bardzo duże zainteresowanie kierunkami związanymi z budownictwem. To nie dziwi, bo w minionych kilku latach Polska była największym placem budowy z Europie w związku z inwestycjami infrastrukturalnymi finansowanymi za pieniądze unijne. Był potężny popyt na inżynierów, którzy zarabiali bardzo dobrze. Ale za parę lat będzie wysyp inżynierów budownictwa z uczelni, ale już nie będzie budów w Polsce, co zresztą rząd przewiduje, bo plany średnioterminowe pokazują silny spadek inwestycji publicznych. A ponadto Polska jest krajem o bardzo niekorzystnej demografii, już wkrótce liczba ludności zacznie się kurczyć, więc trudno w takiej sytuacji o boom budowlany. Oczywiście na świecie będzie popyt na dobrze wykształconych inżynierów budownictwa, ale wtedy poza papierami uprawniającymi do wykonywania tego zawodu trzeba będzie jeszcze znać biegle ze dwa obce języki, w tym jeden, którego używa się w krajach BRICS.
Są kompetencje, które będą potrzebne w przyszłości, niezależnie od tego, jaki sektor będzie maleć, a jakie nowe sektory powstaną. Te umiejętności to biegła znajomość języków obcych, umiejętność zarządzania projektami, umiejętność prezentacji, zdolność do szybkiego uczenia się nowych rzeczy, w tym nowych aplikacji komputerowych, kreatywność, samodzielność, przedsiębiorczość, umiejętność prowadzenia własnej firmy i pracy w zespole. Niezależnie od tego, jaki kierunek maturzysta wybierze, zamawiany czy inny, powinien się upewnić, że podczas studiów pozyska jak najwięcej umiejętności z listy powyżej.