W podstawówkach jedynie co piąta godzina lekcyjna przeznaczona jest na czytanie, pisanie i literaturę. To najniższy wynik w całym OECD. Średnia dla krajów zrzeszonych to 25 proc. czasu poświęconego na te aspekty.



W naszej szkole uczy się za dużo przedmiotów humanistycznych, a za mało ścisłych. To obiegowa opinia, powtarzana między innymi w czasie dyskusji dotyczących reformy edukacji. Okazuje się, że nie jest prawdziwa. Eksperci Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju porównali, jaką część czasu uczniów podstawówek w całej wspólnocie zajmują poszczególne przedmioty. Polska wypada najlepiej w kategoriach, których mało kto by się spodziewał.
Ile czasu poświęcano w szkole podstawowej na poszczególne kategorie nauki / Dziennik Gazeta Prawna
W naszym kraju uczeń szkoły podstawowej jedynie 19 proc. lekcji spędza na nauce czytania, pisania i literatury. To najniższy wynik w całej OECD, stawiający nas w jednym szeregu z Irlandią, Islandią i Chile. Średnia dla krajów zrzeszonych to 25 proc. czasu uczniów poświęconego na te aspekty. Ale są państwa, gdzie język ojczysty dominuje cały program. Tak jest na przykład we Francji, gdzie 38 proc. lekcji ucznia to właśnie praca z tekstem. Sąsiadujący z nami Słowacy poświęcają na to 32 proc., a Litwini – 31 proc.
Jeśli chodzi o matematykę, na ostatnim miejscu są duńskie szkoły, gdzie zajmuje ona 12 proc. podstawy programowej. Zaraz za nimi plasują się placówki z Korei Południowej i Grecji z 14-proc. udziałem matematyki w podstawie. Polska zajmuje trzecią lokatę. Matematyka to u nas 15 proc. czasu spędzanego przez ucznia w szkole.
Czego więc uczymy nasze dzieci? Kategorie, w których jesteśmy w czołówce, wydają się zaskakujące. 10 proc. godzin lekcyjnych w podstawówce poświęcamy na nauki przyrodnicze. Dla porównania – w Niemczech to tylko 4 proc., a średnio w OECD 7 proc. Aż 11 proc. czasu spędzanego na lekcjach polscy uczniowie przeznaczają na języki obce. To także czołówka organizacji. Średnia w niej wynosi podobnie jak w przypadku matematyki 7 proc.
Co ciekawe, pomimo takiego wyniku nadal uważamy, że dzieci mają zbyt mały kontakt z językami obcymi. W trakcie wdrażania reformy edukacji dla DGP przy użyciu panelu Ariadna przeprowadzona została ankieta o tym, jakich przedmiotów należałoby dołożyć. Blisko połowa badanych uważała, że dzieci powinny mieć więcej lekcji języków obcych.
Jak pokazują międzynarodowe badania umiejętności 15-latków PISA, nie zawsze procentowy udział przedmiotów w podstawie programowej przekłada się na wyniki uczniów. Choć uczymy mało czytania, pisania i literatury, nasi uczniowie zajęli 13. miejsce na sprawdzianie czytania i pisania. Ich wynik wyniósł średnio 504 pkt, przy średniej dla całego OECD 490 pkt. To, biorąc pod uwagę zaangażowane w nauczanie środki, zdecydowanie lepiej niż młodzi Francuzi, którzy byli na pozycji 19.
17. miejsce zajęliśmy w matematyce (średnio 506 pkt, przy 493 pkt w OECD). Dla porównania Meksyk, gdzie tego przedmiotu uczy się przez 27 proc. obowiązkowego czasu nauczania, był w samym ogonku listy – zajmował 60. lokatę.
Najniżej spośród badanych obszarów, na 22. miejscu, nasi uczniowie uplasowali się w rozumowaniu w naukach przyrodniczych (średnio 501 pkt na 493 w OECD). Co ciekawe na 2. i 3. miejscu znalazły się Japonia i Estonia, które poświęcają na nie jedynie 7 proc. czasu uczniów. Podsumowując: wyniki testu PISA są dokładnie odwrotne niż procentowy udział tych przedmiotów w naszej podstawie programowej.
Skąd te różnice? Eksperci Instytutu Badań Edukacyjnych trzy lata temu weryfikowali, jak działa podstawa programowa. Analizowali przy tym, w jaki sposób nauczyciele przekazują wiedzę. Okazało się, że choć w programie nauk przyrodniczych są zaplanowane doświadczenia, uczniowie wciąż słabo wypadają w zadaniach, które wymagają twórczego podejścia i rozwiązywania skomplikowanych problemów. Wśród rekomendacji znalazło się szersze wykorzystanie doświadczeń w pracy z uczniami. Tu jednak trudno o optymizm – inne analizy IBE pokazały, że doświadczenia na lekcjach wykonywane są jedynie sporadycznie. Z jednej strony dlatego, że szkoły nie mają dostępu do odpowiednio wyposażonych pracowni. Z drugiej, że nauczyciele skarżą się na przeładowanie podstawy programowej. Jeśli chcą zdążyć z materiałem, muszą skupić się na przekazywaniu wiedzy.
W tej kwestii niewiele zmieni trwająca reforma edukacji. Choć minister przeznaczyła dodatkowe pieniądze na doposażenie szkolnych laboratoriów, jednocześnie w pracach nad podstawą programową program z dziewięciu lat dotychczasowej edukacji ogólnej (sześć lat podstawówki i trzy lata gimnazjum) został skomasowany do ośmiu – tyle trwa nauka w zreformowanej szkole podstawowej.
11 proc. czasu w szkole przeznacza się na naukę języków obcych
Rodzice żądają, aby MEN odchudził program
„Żądamy niezwłocznego dostosowania podstawy programowej dla szkół podstawowych do możliwości uczniów, szczególnie tych z klas siódmych i ósmych, oraz do liczby godzin przewidzianych na poszczególne przedmioty w planach ramowych” – piszą członkowie koalicji „Nie dla chaosu w szkole”. Uruchomili oni zbiórkę podpisów pod internetową petycją w tej sprawie do MEN.
O co chodzi? Zdaniem rodziców zrzeszonych w koalicji reforma edukacji wprowadziła zbyt rozbudowane wymagania dotyczące tego, co uczniowie powinni wiedzieć, kończąc szkołę podstawową. Zwłaszcza obecni siódmo- i ósmoklasiści skarżą się na przeciążenie. W tej sprawie interweniował u minister edukacji Anny Zalewskiej rzecznik praw dziecka. Z analiz przeprowadzonych przez jego biuro wynika, że nauczyciele są w stanie zrealizować w trakcie lekcji jedynie 60 proc. treści programowych, a uczniowie nie rozumieją połowy materiału realizowanego w szkole.
Postulat rodziców w odniesieniu do siódmej i ósmej klasy trudno jednak będzie zrealizować. Podstawa programowa to dokument, na bazie którego powstają nie tylko szkolne programy nauczania, przygotowywane przez nauczycieli, ale też podręczniki i egzaminy zewnętrzne. Zgodnie z rządowym programem książki do publicznych podstawówek kupują dyrektorzy. Podręczniki są jedynie udostępniane uczniom, a ci po zakończeniu roku przekazują je kolejnemu rocznikowi. Aby wymienić książki na nowe, muszą z nich skorzystać trzy roczniki. Trudno też wyobrazić sobie, by CKE na niewiele ponad pół roku przed egzaminem ósmoklasisty zmieniło arkusze egzaminacyjne.