W szkołach i przedszkolach brakuje nauczycieli, a dyrektorzy w panice szukają chętnych do pracy . Nikt się nie zgłasza z uwagi na niskie zarobki. To odbija się na bezpieczeństwie i jakości edukacji.
STRUKTURA ZATRUDNIENIA NAUCZYCIELI WEDŁUG SZCZEBLA AWANSU ZAWODOWEGO / Dziennik Gazeta Prawna
Choć rok szkolny już ruszył, na Mazowszu potrzeba pilnie 3 tys. nauczycieli, z tego połowy w Warszawie. Z sondy DGP przeprowadzonej w kuratoriach wynika, że niemal we wszystkich typach szkół wciąż poszukiwani są pedagodzy: w zależności od województwa od kilkudziesięciu do kilku tysięcy. W Małopolsce praca czeka na 800 nauczycieli, w Zachodniopomorskiem na 144. Największe zapotrzebowanie jest na matematyków i specjalistów wychowania przedszkolnego. Łódzkie kuratorium ma pracę dla 149 nauczycieli, w tym 54 na pełnym etacie. Z kolei wrocławskie szuka ponad 100. Również w Gdańsku wciąż brakuje 140 osób. – Chodzi głównie o chętnych do nauczania początkowego, wychowania przedszkolnego i języka angielskiego – wylicza Iwona Tanewska z Kuratorium Oświaty w Gdańsku.
W związku z dużymi brakami obsada zajęć często odbywa się na zastępstwo w ramach łapanki wśród nauczycieli, z naruszeniem przepisów o czasie pracy. To odbija się na jakości kształcenia. W Szkole Podstawowej nr 222 w Warszawie tuż przed rozpoczęciem roku szkolnego z pracy zrezygnował doświadczony matematyk, a nauczycielka nauczania wczesnoszkolnego z powodu braku osoby wspomagającej naukę dzieci z orzeczeniami zagroziła dyrektorce, że nie przystąpi do zajęć.
Szefowie placówek oświatowych powodów takiej sytuacji upatrują w niskich zarobkach nauczycieli, a także w reformie oświatowej. Wielu dyrektorów wygaszanych gimnazjów boryka się z tym, że nauczyciele już teraz uciekają ze szkoły, bo za rok te placówki znikną definitywnie. Ponadto przed rokiem wprowadzono wymóg udzielania zgody przez dyrektora na dodatkowe zatrudnienie w innej szkole.
– Zaczął się rok, w którym odczujemy realny brak nauczycieli. Jeszcze kilka lat temu mieliśmy kilkudziesięciu chętnych na jedno miejsce, teraz często tacy specjaliści, jak fizycy, matematycy czy chemicy, nie zgłaszają się do nas praktycznie w ogóle. Jest ich mało, a starsi przez zmiany w systemie edukacji nie czekają do emerytury, lecz odchodzą wcześniej na świadczenia kompensacyjne – mówi Izabela Leśniewska, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 23 w Radomiu.
Nauczyciel w ostatnim roku stażu potrzebnego do uzyskania mianowania uczęszcza średnio na 3,3 szkolenia rocznie. Po dwóch latach od awansu na ten stopień średnia spada do 2,9 na osobę. Przed awansem realizuje ok. trzech działań społecznych rocznie. Dwa lata po nim – o jedno mniej. W trakcie stażu prowadzi też średnio 1,6 zajęć dodatkowych dla uczniów. Po awansie – 1,4. To obserwacje inspektorów Najwyższej Izby Kontroli. Z najnowszego raportu wynika, że choć NIK pozytywnie ocenia zaangażowanie nauczycieli w trakcie stażu poprzedzającego awans zawodowy, po jego uzyskaniu wielu pedagogów spoczywa na laurach. W dodatku sama procedura awansu często jest po prostu fikcją.
Spośród 11,9 tys. przebadanych przez NIK postępowań w ramach awansu na stopień nauczyciela dyplomowanego sukcesem pedagogów zakończyło się 99,5 proc. Oznacza to, że odrzucono wnioski jedynie ok. 600 nauczycieli. Co ciekawe, kiedy kontrolerzy przyjrzeli się bliżej próbce 373 spraw, okazało się, że w 1 proc. stopnie dostawali nawet ci, którzy nie spełniali formalnych wymagań.
Postępowania tak proste, że niemal fikcyjne, to znana bolączka systemu awansu zawodowego – NIK wskazywała na nią także w swoich wcześniejszych ustaleniach. W kontroli prowadzonej w 2016 r. wykazano, że w czasie awansu ze stażysty na nauczyciela kontraktowego nie są weryfikowane kompetencje pedagoga do pracy z uczniami. Dyrektorzy po dziewięciu miesiącach stażu z automatu oceniają ich osiągnięcia pozytywnie. W 27 proc. przypadków kontrolerzy dopatrzyli się nierzetelności w dyrektorskich uzasadnieniach oceny stażu. Ocenili, że poprawy wymaga działalność opiekuna stażu.
W zakończonej właśnie kontroli odkryto kolejne wypaczenia. Na przykład to, że w 18 proc. przypadków w komisji nie zasiadała osoba, która uczyła tego samego przedmiotu co nauczyciel ubiegający się o awans. A to wymóg Ministerstwa Edukacji Narodowej. – Nie zapewniono przez to należytych warunków do właściwej, obiektywnej i rzetelnej oceny dorobku zawodowego nauczyciela ubiegającego się o awans – przekonują kontrolerzy.
Jeszcze bardziej powszechną bolączką był brak rzetelnej dokumentacji postępowania w kwestii awansu – to uchybienie stwierdzono w 40 proc. komisji. Najczęściej w protokołach z pracy komisji nie uwzględniano treści odpowiedzi udzielanej przez nauczyciela na pytania oraz uzasadnienia rozstrzygnięcia, którego dokonała komisja.
Problemów z awansem dopatrzono się także na poziomie Ministerstwa Edukacji Narodowej. Chodziło o najwyższy, honorowy tytuł nadawany nauczycielom, czyli profesora oświaty. NIK wykazała, że tytuł ten w żaden sposób nie poprawia pracy szkół – otrzymuje go rocznie 20, czyli 0,01 proc. nauczycieli dyplomowanych zatrudnionych w systemie oświaty. W dodatku MEN źle przekazuje gminom pieniądze na ich jednorazowe wynagrodzenie – ich wnioski nie są weryfikowane, więc do kieszeni nauczycieli trafiają kwoty wyliczone w różny sposób.
Na część zdiagnozowanych problemów MEN odpowiada zmianami, które wchodzą w życie już od tego roku szkolnego. Resort edukacji między innymi wydłużył okres stażu, po którym będzie można ubiegać się o kolejne stopnie. Łącznie droga do nauczyciela dyplomowanego, czyli najwyższego stopnia, wydłuży się o pięć lat – z 10 do 15. Awans zawodowy zostanie też powiązany z oceną dyrektora szkoły. Nastąpi też podwyższenie rangi postępowania na stopień nauczyciela kontraktowego z poziomu rozmowy kwalifikacyjnej przed komisją szkolną do poziomu egzaminu przed komisją rozszerzoną o osoby spoza szkoły.
NIK podobają się te rozwiązania, ale kontrolerzy przyznają, że wiele brakuje im do ideału. Egzamin na nauczyciela kontraktowego to zbyt skromny środek, by zweryfikować przydatność kandydata do zawodu, bo komisja nie dostała do tego odpowiednich środków. Kontrolerzy mają też wątpliwości, czy zapisy nie pozostaną tylko na papierze. W komisji ma być bowiem przedstawiciel kuratorium. Będzie to oznaczało np. w przypadku mazowieckiego kuratora oświaty – obsługę przeciętnie 2711 postępowań w roku, podczas gdy dotychczas było ich średnio 12.
Postępowania przy mianowaniu są tak proste, że niemal fikcyjne