Po reformie popołudniowe lekcje miały odejść do lamusa. Nie odejdą.
Wyeliminowanie późnych zajęć było jednym z najważniejszych argumentów za przeprowadzeniem reformy oświaty. Tak przynajmniej zapewniała minister Anna Zalewska. Problemu nie udało się jednak zlikwidować.
W piśmie przesłanym do MEN opieszałość w jego rozwiązywaniu krytykowali już rzecznik praw obywatelskich i organizacje rodziców. Teraz dołączają do nich Tomasz i Karolina Elbanowscy.
„Fundacja Rzecznik Praw Rodziców informuje, że ocenia inicjatywę uregulowania kwestii bezpieczeństwa i higieny w szkołach jako potrzebną i konieczną, a przedstawione rozwiązania jako zaprojektowane w dobrym kierunku, choć ich zakres oceniamy jako stanowczo niewystarczający” – napisali Elbanowscy. Powód? Między innymi brak rozwiązań, które nakazałyby dyrektorom walczyć z drugą zmianą. „Nauka w późniejszych godzinach popołudniowych jest naznaczona niską efektywnością i nie powinno się wówczas organizować lekcji” – dodają.
Wskazują też, że nauka na więcej niż jedną zmianę godzi w dobro dzieci i dezorganizuje życie rodzin, a wymyślone przez MEN wydłużenie przerw do co najmniej 10 minut powinno zostać wprowadzone dopiero po rozwiązaniu problemu zmianowości. Fundacja Elbanowskich bada tę sprawę w ramach konsultacji publicznych reformy oświaty. Raport zostanie przedstawiony szefowej resortu. Ale już teraz widać, że w niektórych przypadkach zmiany w edukacji tylko pogłębiły problem.
W Toruniu od czasu powołania ośmioletnich podstawówek liczba klas wzrosła w 18 szkołach. Jak skarżą się rodzice, częste są przypadki, kiedy dzieci zaczynają zajęcia po 11, a kończą po 15. A nadchodzący rok szkolny może być jeszcze gorszy, bo w poprzednim roku było siedem klas w podstawówkach, teraz zostanie w nich kolejny rocznik. – Według MEN przekształcenie samodzielnych gimnazjów w szkoły podstawowe znacząco zmniejszy zjawisko zmianowości w gminach miejskich. Jednakże wielu uczniów problem ten dotknął już teraz – wskazuje rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar. – Część dzieci zmuszona jest bowiem do uczęszczania na zajęcia w późnych godzinach popołudniowych – dodaje.
Minister o problemach wie nie od dziś. W przekazanym MEN raporcie przekonywała o nich choćby Najwyższa Izba Kontroli. „Plany lekcji zakładające naukę zmianową, blokowanie trudnych przedmiotów i uczenie ich o późnych godzinach ignorują zasady higieny pracy w ponad 70 proc. placówek” – wskazywał NIK. Resort konsekwentnie twierdzi, że reforma jednak rozwiąże problem zmianowości. Gminy będą bowiem prowadzić szkoły dla ośmiu roczników uczniów, a nie jak do tej pory dziewięciu (sześć klas podstawówki i trzy gimnazjum).
Szeregowi urzędnicy resortu zdradzają więcej szczegółów. – MEN mogłoby ograniczyć zmianowość wcześniej, ale nie udało się nam wprowadzić kluczowego dla sprawy rozwiązania. Problem miało zakończyć uzależnienie subwencji oświatowej przekazywanej gminie od tego, czy w jej szkołach jest nauka na zmiany, czy nie. Rozwiązanie zbojkotowali jednak samorządowcy. Dla wielu gmin rozwiązanie okazało się zbyt radykalne – mówi nam osoba zaangażowana w prace nad zmianami w finansowaniu szkół.