Z rządowych dopłat do gabinetów stomatologicznych skorzystało tylko 187 szkół. Dentystę ma wciąż mniej niż co dziesiąta placówka.
Wielki powrót gabinetów stomatologicznych do szkół był eksponowanym punktem w kampanii wyborczej Prawa i Sprawiedliwości – zapowiadali to zarówno premier Beata Szydło, jak i minister zdrowia Konstanty Radziwiłł. Dentysta w każdej szkole miał pojawić się we wrześniu 2018 r.
Zadanie nie było łatwe – według danych Ministerstwa Edukacji Narodowej w 2017 r. w ponad 10,5 tys. szkół prowadzonych przez gminy funkcjonowało jedynie 675 gabinetów stomatologicznych.
Aby nieco pomóc samorządom w organizowaniu opieki stomatologicznej, resort edukacji wydzielił dla nich specjalne środki na doposażenie szkolnych gabinetów. Były one zaplanowane w rezerwie celowej 0,4 proc. Jak ujawnia wiceminister MEN Marzena Machałek, efekty nie są powalające. – Omawiane dofinansowanie objęło 69 jednostek samorządu terytorialnego, 187 szkół i wyniosło 1 399 173 zł. Maksymalna kwota dofinansowania na jeden gabinet wynosiła 8 tys. zł – przyznała w odpowiedzi na interpelację poselską.
Zdaniem Marka Pleśniara z Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty to tylko kropla w morzu potrzeb. – 8 tys. zł mogłoby starczyć na materiały edukacyjne czy wypełnienia w już działającym gabinecie. Wprowadzenie stomatologa do szkoły to koszt kilkunastokrotnie większy. Aby udało się to w skali kraju, potrzeba byłoby miliardów złotych. Trzeba pamiętać, że gabinet stomatologiczny to nie tylko ściany i wyposażenie, lecz także etaty. Powinien w nim pracować co najmniej jeden dentysta i pomoc stomatologiczna – przekonuje i dodaje, że obecna sytuacja jest skutkiem likwidacji szkolnych gabinetów w przeszłości. – Gdyby projekt przywrócenia gabinetów się udał, byłoby to nie do przecenienia, ale bez miliardowych nakładów finansowych to się raczej nie powiedzie – dodaje.
Maksymalna kwota dofinansowania na jeden gabinet wynosiła 8 tys. zł
Ministerstwo Zdrowia zaczęło szukać też innych sposobów na uzupełnienie luk w opiece stomatologicznej nad dziećmi. Ponieważ gabinety dentystyczne mogą opłacić się tylko w większych szkołach, do mniejszych miały dojeżdżać dentobusy – autobusy z mobilnymi gabinetami. Pomysł był prosty: resort kupuje pojazdy i przekazuje wojewodom. Ci oddają je w użytkowanie wyłonionemu w konkursie podmiotowi wykonującemu świadczenie. Stomatolodzy pracują pięć dni w tygodniu, a ich praca jest planowana z miesięcznym wyprzedzeniem. Usługi miał finansować NFZ.
I tego projektu nie ominęły jednak problemy. Jak pisaliśmy w DGP, choć mobilne autobusy miały wyjechać na ulice już w kwietniu, w niektórych oddziałach NFZ trzeba było powtarzać konkursy, bo na kursy mobilnym gabinetem stomatologicznym nie było chętnych. Jak informuje nas rzecznik NFZ, na razie udało się je rozstrzygnąć w 11 oddziałach. – W dolnośląskim oddziale rozstrzygnięcie planowane jest na 21 maja, w małopolskim na 18 maja, a w opolskim na 6 czerwca – mówi Sylwia Wądrzyk. – Z leczenia stomatologicznego w dentobusach skorzystało już 300 małych pacjentów – dodaje.
Dentobusy spotkały się także z krytyką środowiska lekarskiego. Spełniają swoje zadanie, gdy trzeba dokonać przeglądu u dzieci, ale nie gwarantują ciągłości leczenia (np. leczenie kanałowe wymaga nierzadko kilku miesięcy). Poza tym procedury medyczne, np. usunięcie zęba – wymagają zgody rodziców. To, jak ją uzyskać, kiedy do miasta przyjeżdża dentobus, również wzbudzało kontrowersje.
Urzędnicy jednak się nie poddają. W Sejmie złożony został projekt ustawy o opiece zdrowotnej nad uczniami. Przewiduje kolejne rozszerzenie katalogu miejsc, w których uczniom można świadczyć usługi stomatologiczne. Oprócz gabinetów szkolnych i dentobusów dodaje też gabinety współpracujące ze szkołą. Jak przekonuje sekretarz stanu w MZ Józefa Szczurek-Żelazko, „wybór formy opieki stomatologicznej nad uczniami będzie zależny od warunków lokalnych i infrastruktury szkół”. Ustawa ma wejść w życie 1 września 2018 r.
Równolegle MZ pracuje nad projektem polityki zdrowotnej „Poprawa dostępności do świadczeń stomatologicznych dla dzieci i młodzieży w szkołach”. Kiedy urzędnicy skończą nad nim pracować, zostanie przekazany do zaopiniowania Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji. Później minister zorganizuje otwarty konkurs ofert na organizację gabinetów stomatologicznych w szkołach. Na realizację programu w 2018 r. zabezpieczono w rezerwie budżetowej kwotę 5 mln zł.
Próchnica i otyłość – dwie plagi wieku szkolnego
Problem z uzębieniem jest, obok nadwagi, jednym z najpoważniejszych wśród dzieci i młodzieży. Jak wynika z Ogólnopolskiego Monitoringu Stanu Zdrowia Jamy Ustnej, próchnica zaczyna rozwijać się we wczesnym dzieciństwie – ponad połowa trzylatków ma zęby z ubytkami. Średnio u dziecka w tym wieku objęte próchnicą są trzy zęby. Co więcej, 60 proc. matek trzylatków przyznaje, że nie było jeszcze u stomatologa. Z wiekiem problemy tylko się pogłębiają – u pięciolatka stwierdza się już średnio pięć zębów z nieleczonymi ubytkami próchnicowymi, a odsetek dzieci w wieku pięciu lat bez próchnicy nie przekracza 20 proc. Wśród sześciolatków próchnicę ma już 87 proc. (co ciekawe, jednym z celów WHO jest to, by do 2020 r. wśród wszystkich sześciolatków w Europie odsetek maluchów wolnych od próchnicy wyniósł 80 proc.). Konsekwencje widać już we wczesnej dorosłości – próchnicę ma 90 proc. 18-latków. W tej grupie niemal 9 proc. nie ma już co najmniej jednego stałego zęba.