Trudno, by nauczyciel w szkole dla dorosłych był rozliczany ze współpracy z rodzicami – dziwi się ZNP i apeluje o zmianę zasad oceny pedagogów. Jeśli tak się nie stanie, część z nich będzie mieć zablokowany awans i prawo do dodatku za wyróżniającą pracę
Zmiany w ocenianiu nauczycieli / Dziennik Gazeta Prawna
Od września wszyscy nauczyciele mają być co trzy lata oceniani przez dyrektorów szkół i przedszkoli. Ci, którzy zyskają najwyższe noty, będą mogli liczyć na awans, dyplomowani otrzymają też dodatkową gratyfikację.
Według jakich kryteriów będzie się to odbywać, jest właśnie przedmiotem ustaleń między MEN a oświatowymi związkami. W ubiegłym tygodniu ministerstwo przedstawiło wstępne założenia rozporządzenia. Ostateczna wersja projektu ma trafić do konsultacji w przyszłym tygodniu. Do dziś związkowcy mieli czas na zgłoszenie pisemnych uwag do proponowanych założeń. I choć zniknął z nich najbardziej kontrowersyjny zapis, to wciąż podchodzą do nich bardzo krytycznie.
Bez moralności
W ubiegłym roku wraz z rządowym projektem ustawy o finansowaniu zadań ustawowych do Sejmu trafił też projekt rozporządzenia dotyczący oceniania nauczycieli. Dla dyplomowanych zaproponowano aż 41 kryteriów. Dodatkowo wpisano, że nauczyciele będą oceniani z prezentowanych postaw moralnych i etycznych. Po naszym artykule na ten temat rozpętała się burza.
MEN tłumaczył, że był to tylko materiał poglądowy i zadeklarował, że w ostatecznej wersji kontrowersyjne kryterium zniknie. Co więcej, Anna Zalewska, szefowa MEN, zaproponowała, aby nowe kryteria wspólnie opracowali związkowcy z resortem. Ci jednak byli niechętni, bo nie widzieli powodu, by wyręczać ministerialnych urzędników.
W ubiegłym tygodniu MEN przedstawiło wstępne założenia tego rozporządzenia. Do nich związkowcy także podeszli bardzo krytycznie – najbardziej Związek Nauczycielstwa Polskiego. – Interweniowaliśmy w tej sprawie w Sejmie, a w najbliższych dniach chcemy się spotkać z Ryszardem Terleckim, szefem klubu parlamentarnego PiS. Należy poprawić to, co przez pośpiech, nieprzemyślane decyzje zostało wprowadzone przez Annę Zalewską – mówi Krzysztof Baszczyński, wiceprezes ZNP.
Niepasujące puzzle
ZNP uważa, że w obecnym kształcie część osób nie będzie mogła liczyć na bardzo dobre i wzorowe oceny. Powód? Nie wszystkie kryteria mogą być spełnione przez nauczycieli zajmujących określone stanowiska.
– Nie bardzo wyobrażam sobie, aby przyznać określoną punktację nauczycielowi biblioteki za kształtowanie postaw u ucznia i oceniać poziom jego współpracy z rodzicami. Podobnie z osobami pracującymi w szkolnych bursach i świetlicach, którzy z rodzicami mają znikomy kontakt. A nauczyciele w ośrodkach doskonalenia zawodowego w ogóle go nie mają – zauważa Krzysztof Baszczyński.
Kolejnym przykładem są szkoły dla dorosłych, w których trudno oceniać nauczycieli z krzewienia u dzieci i młodzieży postaw etycznych czy współpracy z rodzicami.
ZNP chce też, aby punktacja dla określonych kryteriów była identyczna, a nie indywidualnie ustalana w ponad 30 tys. placówek. – Na szkoleniach próbowaliśmy określać punktacje dla nauczycieli w ośmiu zespołach. Za każdym razem, oceniając tę samą osobę, wychodziły nam różne noty. To pokazuje wadliwość tego sytemu – alarmuje Baszczyński.
Ograniczyć kryteria
ZNP chce przy pomocy prawników pokazać posłom PiS, jak należy naprawić ten błąd i jak uniknąć paraliżu związanego z blokadą awansów i dostępu do dodatku za wyróżniającą się pracę nauczycieli dyplomowanych.
– Nie mamy pretensji do Anny Zalewskiej, że się pomyliła, to ludzka rzecz. Dlatego wyciągamy do niej rękę i proponujemy rozwiązania, które pozwolą jej wyjść z twarzą – przekonuje Baszczyński. Zaznacza, że jest jeszcze czas na naprawę tego błędu.
Podobne zastrzeżenia formułują inne związki.
– Nauczyciel powinien być oceniany tylko z tego, jaki poziom wiedzy reprezentuje wobec uczniów, jakie ma umiejętności nauczania, a także kompetencje społeczne, czyli radzenia sobie w relacjach z uczniami i rodzicami – mówi Sławomir Wittkowicz, szef Branży Nauki, Oświaty i Kultury Forum Związków Zawodowych.
– Te rozbudowane kryteria, których liczba wzrasta wraz z kolejnym stopniem awansu, są niepotrzebną biurokracją i dodatkowo utrudnią części nauczycieli możliwość realnego ubiegania się o najwyższe noty – dodaje.
Krytycznie na te rozwiązania patrzy też oświatowa Solidarność.
– W mojej szkole jest 100 nauczycieli. A to oznacza, że dyrektor musi w ciągu roku ocenić około 30 z nich i musi to znaleźć potwierdzenie w dokumentach, bo jeśli ocena będzie nieudokumentowana, posypią się pozwy sądowe. To będzie morze biurokracji. A przecież dyrektor powinien się skupić na właściwym funkcjonowaniu placówki i kontroli pracy nauczycieli – mówi Andrzej Antolak z Solidarności.
Przejrzyste kryteria
Dyrektorzy szkół również nie chcą kryteriów, którym nauczyciele nie będą mogli sprostać.
– Nie mogą one być sztywne, bo część nauczycieli ze względu na swoje obowiązki nie będzie mogła spełnić stawianych wymogów. Z drugiej strony zbyt duża dowolność w ocenianiu też będzie nam sprawiała dużo kłopotu i groziło pozwami sądowymi – zauważa Marek Pleśniar, dyrektor biura Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty.
– Ciekawi jesteśmy, jak z tego wybrnie ministerstwo. Bo przecież nie można wszystkich generalnych kryteriów dopasować do poszczególnych stopni awansu zawodowego, pomijając specyfikę pracy i zajmowanego stanowiska – dodaje.