Pedagodzy mają dostawać dodatkowe pieniądze za udział w szkolnych zawodach sportowych i wycieczkach. Zmianom w systemie finansowania oświaty z niepokojem przyglądają się samorządowcy.
Wynagrodzenie nauczycieli samorządowych / Dziennik Gazeta Prawna
Oświatowe związki na fali obiecanych i znacznych podwyżek dla lekarzy rezydentów i specjalistów postanowiły zawalczyć także o nauczycieli. Nie satysfakcjonuje ich obietnica wzrostu pensji o 15 proc. rozłożonego na trzy lata. Tym bardziej nie zgadzają się, aby od 1 kwietnia podwyżka wyniosła 5,35 proc. Choć budżet na ten rok został już uchwalony, liczą, że uda im się zwiększyć pulę na wynagrodzenia na kolejne lata.
Dyskusja o podwyżkach
Anna Zalewska, szefowa MEN, dziś zaczyna serię oddzielnych spotkań z trzema największymi centralami związkowymi (Forum Związków Zawodowych, Solidarnością Oświatową i Związkiem Nauczycielstwa Polskiego). Z naszych informacji wynika, że w rozmowach z FZZ i Solidarnością wezmą udział przedstawiciele kancelarii premiera. Dlatego ZNP chce uczestniczyć w spotkaniu zarezerwowanym dla Forum. Tematem rozmów ma być projekt nowelizacji rozporządzenia w sprawie wysokości minimalnych stawek wynagrodzenia zasadniczego nauczycieli, ogólnych warunków przyznawania dodatków do wynagrodzenia zasadniczego oraz wynagradzania za pracę w dniu wolnym od pracy (t.j. Dz.U. z 2014 r. poz. 41 ze zm.).
– To, co proponuje ministerstwo, jest uwłaczające dla nauczycieli. Chcemy, aby wzrost pensji był znacznie wyższy niż proponowane 5,35 proc. – podkreśla Sławomir Wittkowicz, szef Branży Nauki, Oświaty i Kultury Forum Związków Zawodowych. – Jeśli nie uda się wywalczyć 15 proc. podwyżki w tym roku z wyrównaniem od stycznia, to trzeba doprowadzić do tego, aby były one przyznane w 2019 r. – dodaje.
Podobnych argumentów używają działacze ZNP. – Ostatnia nowelizacja Karty nauczyciela doprowadziła do tego, że zlikwidowany został dodatek mieszkaniowy. W efekcie 194 tys. nauczycieli straciło po 200 zł, a proponowana przez MEN podwyżka sprawi, że ich pensje wzrosną o 3 zł. Dlatego chcemy już teraz walczyć o 15 proc. podwyżki dla nauczycieli, jeśli nie w tym, to w przyszłym roku. Mamy nadzieję, że do rozmów włączy się bezpośrednio premier Mateusz Morawiecki. Nawet posłowie PiS popierają nas w tym, że przyszły rok powinien przynieść podwyżki wyższe niż te planowane – mówi prezes ZNP Sławomir Broniarz. – Obecnie nakłady na oświatę wynoszą około 2,4 proc. PKB. Chcemy ich wzrostu do 4 proc. Te pieniądze głównie powinny pójść do nauczycieli, aby byli jeszcze lepiej wykształceni i z przyzwoitymi pensjami – apeluje Broniarz.
Konkrety Solidarności
Od postulatów tych dwóch central dystansuje się oświatowa Solidarność, która jest przekonana, że więcej uda się jej wynegocjować z szefową MEN, jeśli będzie prowadzić konstruktywną dyskusję, a nie straszyć zrywaniem rozmów.
Z naszych ustaleń wynika, że Anna Zalewska zgadza się na wiele propozycji, które chce wprowadzić Solidarność. Zmiany miałby być widoczne bezpośrednio w rozporządzeniu płacowym dla nauczycieli. Mieliby oni mieć płacone ekstra m.in. za udział w zawodach sportowych i wycieczkach szkolnych. Pieniądze otrzymywaliby też ci, którzy zajmują się indywidualnym nauczaniem dzieci, bez względu na to, czy dziecko byłoby w danym dniu nauki chore lub po prostu nieobecne. Dyrektorzy musieliby też się liczyć z tym, że wyjście klasy np. do kina nie oznaczałoby już automatycznie, że inny nauczyciel, który ma godziny ponadwymiarowe z tymi uczniami, nie otrzymywałby w tym dniu dodatkowego wynagrodzenia. Z naszych ustaleń wynika, że mają się także pojawić jasne uregulowania związane z wypłacaniem przez szkołę nauczycielom dodatkowych pieniędzy za zakup biletów komunikacji miejskiej w sytuacji, kiedy jedzie na wycieczkę lub dojeżdża uczyć dziecko w domu.
– Takie rozwiązania stawiają sprawę jasno, ale co ma zrobić dyrektor placówki, jeśli okaże się, że nie ma tak dużego budżetu z gminy, aby mógł dodatkowo wynagradzać nauczycieli – zastanawia się Tomasz Malicki, były wieloletni dyrektor szkoły podstawowej i liceum z Krakowa. – Może to spowodować, że niektóre szkoły nie będą brać udziału w zawodach szkolnych lub wycieczkach, bo nie będzie za co zapłacić nauczycielowi. Chyba że dyrektor nieformalnie namówi go do wolontariatu, który jest coraz bardziej modny w szkołach – dodaje Malicki.
Anna Zalewska poinformowała oświatową Solidarność, że jest wola polityczna na wprowadzenie takich rozwiązań.
Średnia do lamusa
To niejedyny pomysł Solidarności, który zyskuje przychylność kierownictwa resortu edukacji. Od przyszłego roku mają być zlikwidowane czternastka, średnia płaca i dodatek wiejski, pozostanie tylko dodatek motywacyjny, stażowy i funkcyjny, a także pensja zasadnicza.
– Na to wszystko mamy akceptację resortu edukacji. Likwidacja tych dodatków będzie tak dokonana, że nauczyciele w przyszłym roku kalendarzowym nie stracą finansowo, a samorządy będą zadowolone z uproszczonego systemu płac nauczycieli – zapewnia Ryszard Proksa, przewodniczący sekcji krajowej oświaty NSZZ „Solidarność”. – Na przedstawienie projektu ustawy w tej kwestii dajemy pani minister dwa miesiące. Uważamy, że lepszy jest dialog niż zrywanie rozmów przez pozostałe centrale związkowe – dodaje.
Marek Olszewski, wójt gminy Lubicz i przewodniczący Związku Gmin Wiejskich RP, uważa, że wszystkie proponowane zmiany i dodatkowo płacone godziny za czynności ekstra nauczycieli muszą mieć pokrycie finansowe w subwencji oświatowej. – Trzeba pamiętać, że etat to nie tylko 18 godzin pensum, ale też inne zadania statutowe szkoły, które nauczyciel musi realizować w ramach 40-godzinnego tygodnia pracy – zauważa Olszewski.
Samorządy co do zasady popierają resort edukacji w dążeniu do uproszczenia systemu wynagradzania nauczycieli. Obawiają się jednak, że stanie się to kosztem wyższych wydatków z budżetów lokalnych włodarzy.