Upływ biegu przedawnienia należy liczyć w sposób korzystny dla studentów. Wynika tak z zeszłotygodniowej uchwały Sądu Najwyższego. A to oznacza, że wiele firm windykacyjnych skupujących wierzytelności od uczelni wyższych pozostało z nic niewartymi świstkami papieru.
Do 2014 r. ocena przedawnienia roszczeń o opłatę za studia budziła ogromne kontrowersje zarówno w orzecznictwie, jak i doktrynie. Sądy przyjmowały różnie: niektóre twierdziły, że obowiązuje termin dwuletni, inne, że trzyletni. Część uważała nawet za właściwy standardowy termin 10-letni.
Ustawodawca postanowił więc tę sprawę uregulować w prawie o szkolnictwie wyższym. Nowelizacją, która weszła w życie 1 października 2014 r. (Dz.U. z 2014 r., poz. 1198), dodano art. 160a ust. 7 stanowiący, że roszczenia wynikające z umowy między uczelnią a studentem przedawniają się z upływem trzech lat.
Artykuł 32 ustawy nowelizującej określał, że do umów zawartych przed dniem wejścia w życie nowelizacji stosuje się jej przepisy. Innymi słowy, nawet jeśli wierzytelność powstała np. w 2012 r., należy do niej zastosować termin trzyletni.
Powstała jednak wątpliwość, jak obliczać termin przedawnienia: czy w przypadku opłat naliczonych np. w 2012 r. upłynął on w 2015 r., czy trzyletni termin należy liczyć dopiero od dnia wejścia w życie nowych przepisów.
To za sprawą nadal obowiązującego art. XXXV pkt 2 ustawy – Przepisy wprowadzające kodeks cywilny z 1965 r. (t.j. Dz.U. z 1964 r. nr 16, poz. 94 ze zm.). Określa on, że jeśli termin przedawnienia według przepisów kodeksu cywilnego jest krótszy niż według przepisów dotychczasowych, bieg przedawnienia rozpoczyna się z dniem wejścia w życie kodeksu cywilnego. Sądy wielokrotnie regulację tę przenosiły na grunt innych ustaw.
Z punktu widzenia wierzycieli – tak właśnie należało uczynić i w przypadku roszczeń z opłat za studia. W przeciwnym razie doszłoby do pogwałcenia art. 2 konstytucji, gdyż ustawodawca przyjął prawo działające wstecz. I uznanie, że art. XXXV pkt 2 przepisów wprowadzających k.c. nie stosuje się w praktyce, oznaczałoby, że przedsiębiorcy, którzy nabyli wierzytelności, zostali pozostawieni z niczym.
Sąd Okręgowy w Gliwicach postanowił o tę kwestię spytać Sąd Najwyższy.
Pełnomocnik firmy, której bezpośrednio dotyczy sprawa, przekonywał przed SN, że art. XXXV pkt 2 przepisów wprowadzających k.c. stanowi bufor bezpieczeństwa, który zabezpiecza obywateli przed niedoskonałością ustawodawcy. Do takiej zaś – w ocenie prawnika – doszło w przypadku nowelizacji Prawa o szkolnictwie wyższym. Powód? Chociaż art. 32 ustawy nowelizującej wskazuje, jaki termin przedawnienia jest właściwy, to czyni to w sposób lakoniczny. Dlatego art. XXXV pkt 2 przepisów wprowadzających k.c. należałoby traktować jako uzupełnienie regulacji.
Sądu Najwyższego ta argumentacja nie przekonała. Podkreślił on, że bez wątpienia zasadą jest, że prawo nie działa wstecz. Ale art. 3 k.c. stanowi przecież, że ustawa co prawda nie ma mocy wstecznej, ale są od tego wyjątki („ustawa nie ma mocy wstecznej, chyba że to wynika z jej brzmienia lub celu”). I za taki należy uznać nowelizację prawa o szkolnictwie wyższym. Ustawodawca chciał przeciąć wszelkie spory odnośnie do terminu przedawnienia w umowach między uczelniami a studentami – i to w rzeczywistości uczynił.
ORZECZNICTWO
Uchwała Sądu Najwyższego z 8 grudnia 2017 r., sygn. akt III CZP 74/17.