Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego ma plan, jak walczyć z niżem demograficznym na uczelniach. Chce, aby wolne miejsca zajęli przybysze z Dalekiego Wschodu.
Obecnie na studia decyduje się coraz mniej Polaków. W tym roku akademickim rozpoczęło je niespełna 430 tys. osób. W ubiegłym było ich ponad 6 tys. więcej. Powodem coraz mniejszego zainteresowania jest nie tylko niż demograficzny, ale również widoczny od kilku lat odwrót od tej ścieżki kształcenia. Jeszcze w roku akademickim 2010/2011 decydowało się na nią 40 proc. maturzystów, dzisiaj ok. 36 proc.
Ratunkiem dla polskich uczelni są cudzoziemcy. Ci bowiem coraz częściej wybierają kształcenie nad Wisłą. Jest ich już 65,8 tys. i tylko w ciągu roku liczba ta zwiększyła się o ponad 8 tys. Najczęściej z oferty polskich szkół wyższych korzystają Ukraińcy, następnie Białorusini, Hindusi, Hiszpanie i Turcy.
Rząd postanowił wykonać kolejny krok – ma ambitny plan ściągnięcia na polskie uczelnie Wietnamczyków. Na razie kształci się ich u nas ok. 250. Władze chcą zwiększyć tę liczbę. O ile dokładnie? Tego nie zdradzają. Z zawartego w zeszłym tygodniu porozumienia między Ministerstwem Nauki i Szkolnictwa Wyższego Rzeczypospolitej Polskiej a Ministerstwem Edukacji i Kształcenia Socjalistycznej Republiki Wietnamu o współpracy w dziedzinie szkolnictwa wyższego wynika, że część Wietnamczyków będzie mogła kształcić się u nas bezpłatnie. Ale z takiej możliwości skorzysta zaledwie 20 osób rocznie.
– Dodatkowo w porozumieniu umieszczony jest zapis o gotowości do przyjmowania obywateli wietnamskich w celach kształcenia, w liczbie przekraczającej określony limit, na zasadach odpłatności i na warunkach określonych przez polskie instytucje szkolnictwa wyższego i instytucje naukowe. Dzięki temu wszystkie polskie uczelnie będą mogły zwiększyć liczbę studentów wietnamskich – wyjaśnia Małgorzata Piątek, naczelnik Wydziału Kontaktów Pozaeuropejskich w Departamencie Współpracy Międzynarodowej MNiSW.
Eksperci pozytywnie odnoszą się do rządowych pomysłów.
– Przeprowadziliśmy analizę na SGH i z niej również wynika, że Wietnam to kierunek, z którego powinniśmy starać się o studentów. Poza tym także Chiny i Indie – mówi prof. Marek Rocki, rektor Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie.
Dodaje, że w Polsce pracuje wielu Wietnamczyków, zatem ich rodakom łatwiej jest się tu odnaleźć. Mają już u nas swoje rodziny, środowisko, dlatego bardziej od innych mogą być zainteresowani studiami w Polsce.
– Ponadto nasze uczelnie oferują wykształcenie na wysokim poziomie i za stosunkowo niskie czesne – uważa prof. Rocki.
I dodaje, że nie wystarczy zainteresować obcokrajowca studiami. Warto też zwrócić uwagę , że często dla cudzoziemców jesteśmy tylko przystankiem na mapie. Polska traktowana jest jedynie jako kraj tranzytowy i po uzyskaniu dyplomu obcokrajowcy wyruszają dalej, na Zachód.
– Zyskalibyśmy więcej, gdyby np. wrócili do swojego kraju i tam byli naszymi ambasadorami – przekonuje profesor Rocki.
Wskazuje przy tym, że porozumienie między ministerstwami to pierwszy krok na drodze do umiędzynarodowienia polskich uczelni. Rząd powinien podjąć także inne działania zachęcające Wietnamczyków do nauki w Polsce, np. opracować pakiet instrumentów, które wesprą studenta na starcie, takich jak miejsce w akademiku czy pomoc konsultanta.
Tymczasem polskie uczelnie często nie są przygotowane na przyjęcie obcokrajowców. Jedynie 4 proc. kierunków prowadzonych jest w innym języku niż polski. Bez tego umiędzynarodowienie naszych szkół wyższych na większą skalę wydaje się mało realne.
Eksperci przypominają również, że już nieraz ambitne plany kończyły się fiaskiem. Tak było w przypadku Brazylijczyków. Konferencja Rektorów Akademickich Szkół Polskich zamierzała ściągnąć z tego kraju na studia w Polsce łącznie 15 tys. studentów. Tymczasem obecnie kształci się ich w Polsce... 57.