Samorządy chcą, by ze środków na aktywizację bezrobotnych dopłacać do doskonalenia zawodowego nauczycieli i nocnych dyżurów aptek. Pracodawcy mówią nie.
Fundusz Pracy (FP) rozpocznie 2018 r. z prawie 8 mld zł nadwyżki w budżecie. To efekt rekordowo niskiego bezrobocia oraz dobrej sytuacji gospodarczej, które powodują, że z jednej strony maleją wydatki na wsparcie osób pozostających bez pracy, a z drugiej – rosną wpływy ze składki odprowadzanej przez pracodawców. Jak szacuje rząd, w przyszłym roku powinny one wynieść ponad 11,2 mld zł.
Świetna kondycja finansowa FP sprawia, że pojawia się coraz więcej pomysłów na wykorzystanie zgromadzonych w nim pieniędzy. Problem w tym, że nie są one zgodne z podstawowym celem, dla którego fundusz został stworzony.
Nauczyciele jak lekarze
Kwestia wykorzystania środków FP była poruszana m.in. na ostatnim posiedzeniu Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego. Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich (ZMP) przedstawił propozycję, by z pieniędzy funduszu dofinansowywać doskonalenie zawodowe nauczycieli. Użył m.in. argumentu, że samorządy stracą wkrótce część przewidzianych na to zadanie pieniędzy.
Dziś na ten cel przeznaczają do 1 proc. planowanych rocznych środków na wynagrodzenia pedagogów. Uchwalona przez Sejm ustawa z 27 października 2017 r. o finansowaniu zadań oświatowych (czeka na rozpatrzenie przez Senat) wprowadza w tym zakresie zmiany. Gminy i powiaty będą musiały zagwarantować do 0,8 proc. funduszu płac na dokształcanie nauczycieli, a pozostałe 0,2 proc. trafi do wojewodów na zadania związane z doradcami metodycznymi. Nowe zasady wejdą w życie w przyszłym roku.
– Od wielu lat z FP finansowane są specjalizacje oraz staże lekarzy, dentystów i pielęgniarek. W 2018 r. będzie to kosztować 1,17 mld zł. Nie ma więc przeciwwskazań, aby wspierać z tego źródła również dokształcanie nauczycieli – przekonuje Marek Wójcik.
Dodaje, że dla funduszu byłby to koszt ok. 350 mln zł, a taki wydatek nie stanowiłby poważnego uszczerbku dla jego finansów.
Walka z bezrobociem / Dziennik Gazeta Prawna
Ten sam argument przywołuje Grzegorz Kubalski ze Związku Powiatów Polskich (ZPP).
– Jeśli FP może służyć, w interesie budżetu państwa, do finansowania rezydentur lekarzy, to nie widzimy powodów, dla których w sytuacji nadwyżki jego środków nie użyć ich na cele doskonalenia nauczycieli – podkreśla.
To niejedyna propozycja ze strony samorządów. Marek Wójcik przypomina, że samorządy zostały zobowiązane do zapewnienia swoim mieszkańcom nocnych i świątecznych dyżurów aptek, chociaż ani one same, ani farmaceuci nie dostali pieniędzy na realizację tego zadania z NFZ. Tymczasem nocne dyżury, zwłaszcza w małych powiatach ziemskich, są nieopłacalne. Dlatego ich funkcjonowanie również mogłoby zostać wsparte środkami z FP.
Niebezpieczny precedens
Propozycje te budzą jednak sprzeciw ze strony pracodawców.
– Nie możemy akceptować sytuacji, w której poszczególne resorty czy podmioty, widząc znaczącą nadwyżkę w budżecie FP, próbują uzyskać jego pieniądze do swoich działań – mówi Łukasz Kozłowski z Pracodawców RP.
Przyznał, że pokrywanie kosztów specjalizacji lekarskich i pielęgniarskich z funduszu okazało się niebezpiecznym precedensem. I nie powinno oznaczać, że w jego planie finansowym może pojawiać się coraz więcej wydatków niewiele mających wspólnego z aktywizacją zawodową bezrobotnych oraz wsparciem pracodawców.
– FP został powołany do tego, aby aktywnie i odpowiedzialnie oddziaływać na rynek pracy. Dlatego ważne jest, aby te środki były wydawane zgodnie z przeznaczeniem, a nie na bieżące potrzeby wynikające z kontekstu politycznego – dodaje Jakub Gontarek z Konfederacji Lewiatan.
Zwraca uwagę, że w dyskusji na temat przyszłości funduszu należy skupić się na aktywizacji osób pozostających poza rynkiem pracy.
Do propozycji ZMP sceptycznie odniósł się też Stanisław Szwed, wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej. Stwierdził, że wprawdzie Polska ma niskie bezrobocie, ale sytuacja na rynku pracy jest zmienna, a w rejestrach przeważają długotrwale bezrobotni, których aktywizacja wymaga większych nakładów.