Szkoła wyższa może wymagać od kandydata zaświadczenia od proboszcza. Takie wnioski płyną z postanowienia Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Bydgoszczy, które zapadło wczoraj.



– Nie składamy broni. Czekamy na pisemne uzasadnienie i wówczas najprawdopodobniej będziemy wnosić zażalenie na postanowienia sądu – zapowiada dr Krzysztof Śmiszek, członek zarządu Polskiego Towarzystwa Prawa Antydyskryminacyjnego, które zaangażowało się w sprawę.
Sąd oddalił skargę Marka Joppa, przewodniczącego SLD w Toruniu, który nie zgodził się z decyzją o nieprzyjęciu go na studia podyplomowe. Chciał bowiem zostać studentem Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej. W marcu otrzymał informację, że dostał się na studia podyplomowe. Brakowało mu tylko jednego dokumentu – zaświadczenia od proboszcza. Nie dostarczył go, uzasadniając, że nie może, bo jest ateistą. Uczelnia cofnęła więc decyzję o przyjęciu na studia. Mężczyzna złożył skargę do WSA w Bydgoszczy. Podniósł, że uczelnia naruszyła jego prawo do równego traktowania oraz niedyskryminacji w życiu społecznym. Wykroczyła też poza zasadę autonomii szkoły wyższej, odmawiając przyjęcia na świeckie studia podyplomowe z uwagi na nieprzedłożenie przez skarżącego w postępowaniu kwalifikacyjnym pisemnej opinii księdza proboszcza. Zaznaczył też, że studia, które chciał podjąć, były dofinansowane z pieniędzy publicznych – Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Tymczasem uczelnia ograniczyła pulę osób, które mogą skorzystać ze środków dotacyjnych wyłącznie do tych, które przedstawią zaświadczenie od księdza. To zdaniem skarżącego stawia wewnętrzne regulacje uczelni w oczywistej sprzeczności z normami prawa bezwzględnie obowiązującego o wyższej randze.
Ta argumentacja nie przekonała jednak sądu. W uzasadnieniu WSA wskazał, że kandydaci mają prawo do wniesienia skargi na decyzję uczelni o nieprzyjęciu na studia. Wynika ono z art. 207 ustawy z 27 lipca 2005 r. – Prawo o szkolnictwie wyższym (t.j. Dz.U. z 2016 r. poz. 1842 ze zm.). Ale przepis ten nie dotyczy naboru na studia podyplomowe. Zatem Marek Jopp nie mógł zaskarżyć decyzji o wyniku naboru.
– Wniosek z tego taki, że kandydaci na studia podyplomowe pozbawieni są praw. Ustawa – Prawo o szkolnictwie wyższym jest dziurawa w tym względzie, bo uniemożliwia im odwołanie się od decyzji uczelni, którą uznają za niesprawiedliwą czy krzywdzącą – uważa dr Krzysztof Śmiszek.
Oznacza to, że w świetle wyroku kandydaci na studia podyplomowe są zdani na łaskę i niełaskę uczelni. Ich nie obejmują przepisy, które dotyczą studentów. Są w znacznie gorszej sytuacji niż ci, którzy wybierają się na studia licencjackie czy magisterskie. Oni mają prawo do skargi.
– Sprawa prawdopodobnie trafi do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Jeżeli to nie pomoże, rozważamy zarzucenie uczelni naruszenie dóbr osobistych – deklaruje Śmiszek.
OPINIA
Szkoła wyższa może narzucić własne zasady
Marcin Chałupka radca prawny, ekspert ds. szkolnictwa wyższego / Dziennik Gazeta Prawna
Studia podyplomowe nie są studiami, w przypadku których zasady rekrutacji reguluje ustawa – Prawo o szkolnictwie wyższym. To kwestia określenia oferty uczelni i cywilnoprawnej umowy z chętnymi, by taką ofertę przyjąć. Być może szkoła uznała, że do efektywnego wykonania umówionej usługi kształcenia niezbędne są warunki wyjściowe, potwierdzone przez osobę uznaną za kompetentną do ich oceny (w tym wypadku księdza).
Warto też zaznaczyć, że nawet na studia inne niż podyplomowe ustawa pozwala rekrutować osoby spełniające warunki określone przez uczelnię. Takie prawo daje jej art. 169 ustawy o szkolnictwie wyższym. Fakt finansowania studiów ze środków budżetowych nie ma tu znaczenia o tyle, o ile w umowie z podmiotem finansującym nie zastrzeżono, iż oferta tak finansowana nie może być obwarowana dodatkowymi warunkami wskazanymi przez uczelnię.
ORZECZNICTWO
Postanowienie z 18 października 2017 r., sygn. akt II SA/Bd 732/17.