- Edukacja z wykorzystaniem nowoczesnych narzędzi zwiększa efektywność nauczania, wspiera kreatywność indywidualną, a jednocześnie uczy odpowiedzialności i współpracy w grupie - mówi prof. Marlena Plebańska.

Jak daleko nam do cyfrowej szkoły?

Marlena Plebańska: Edukacja z wykorzystaniem nowoczesnych narzędzi zwiększa efektywność nauczania, rozwija kluczowe umiejętności społeczne, wspiera kreatywność indywidualną, a jednocześnie uczy współpracy w grupie, odpowiedzialności i twórczego podejścia do własnego rozwoju

Czy możemy powiedzieć z pełną odpowiedzialnością, że mamy do czynienie w Polsce z cyfrową szkołą?

Na początku warto sprecyzować, czym jest cyfrowa szkoła. Część z nas może sobie to wyobrażać jako miejsce, w którym uczniowie, całkowicie zanurzeni w przestrzeni cyfrowej niczym w Matriksie, koncentrują się wyłącznie na odhumanizowanych aspektach rzeczywistości. To błędne wyobrażenie. Współczesna cyfrowa szkoła to miejsce, w którym wykorzystywanie wszelkich elektronicznych narzędzi odbywa się w sposób naturalny na równi z długopisem, kredkami, czy papierem, a głównym celem jest wsparcie koncepcji dydaktycznej oraz celów edukacyjnych. Cyfrowa edukacja zwiększa efektywność nauczania, rozwija kluczowe umiejętności społeczne, wspiera kreatywność indywidualną, a jednocześnie uczy współpracy w grupie, odpowiedzialności i twórczego podejścia do własnego rozwoju. Narzędzia technologiczne pomagają nauczycielowi aktywnie wspierać ucznia w procesach poszukiwania i kreacji. Technologie cyfrowe otwierają edukację, mentalnie, przestrzenie, jakościowo, a. wszystko po to aby wspierać rozwój uczniów.

Marlena Plebańska, prof. Uniwersytetu Warszawskiego, ekspert w zakresie kształcenia na odległość oraz wykorzystania nowych mediów w edukacji / Dziennik Gazeta Prawna

Ale nauczyciele są przyzwyczajeni do wytartych bryków i podręczników…

Może kilka lat temu tak było, ale teraz to się zmienia. Z naszego najnowszego badania „Polska szkoła w dobie cyfryzacji. Diagnoza 2017” wynika, że jesteśmy już na innym etapie. Cyfrowa edukacja w dalszym ciągu wzbudza obawy, jednak innego rodzaju. Nie rozważamy już czy warto stosować technologie cyfrowe w edukacji, lecz jak mądrze, efektywnie wykorzystywać tchnologie cyfrowe w pracy z uczniami.? Jak je wdrażać? Jak konstruować programy nauczania z ich wykorzystaniem? Jak budować scenariusze zajęć aby były one efektywne i spełniały cele dydaktyczne? Obawy i wątpliwości, a raczej poszukiwania nauczycieli koncentrują się zatem wokół kwestii jakościowych.

Słuchając pani można odnieść wrażenie, że zarówno młody nauczyciel jak i ten przed emeryturą pokochał szkolną elektronikę. A przecież wciąż jest tylko kilka procent szkół, które np. korzystają z elektronicznego dziennika?

Oczywiście, że wciąż jest duża grupa konserwatywnych nauczycieli, którzy nie są zainteresowani cyfryzacją edukacji, lecz z roku na rok te proporcje zmieniają się na korzyść cyfrowych technologii. To nawet do końca nie jest uzależnione od wieku. Z pewnością dla tych starszych nauczycieli wprowadzanie cyfrowych technologii nie jest tak naturalne, jak dla świeżo upieczonych absolwentów kierunków pedagogicznych, którzy już urodzili się i wychowali w rzeczywistości nacechowanej cyfrowością. Osobiście dla mnie najbardziej budujący jest fakt iż technologie cyfrowe wyszły wreszcie z ramy lekcji informatyki, a przedmiotowcy rzeczywiście coraz chętniej i skuteczniej po nie sięgają.

Jakie na przykład?

Cyfrowe technologie wykorzystywane są w zasadzie na wszystkich przedmiotach, nawet lekcjach wychowania fizycznego. Nauczyciele sięgają po różnego typu cyfrowe zasoby edukacyjne oraz narzędzia, takie jak tablice interaktywne, tablety, smartfony, interfesy pomiarowe, roboty, etc. Nasze badania wykazały, że najpopulatniejszym narzędziem wspierającym edukację przedmiotową w polskich szkołach są tablice interaktywne.

Rząd teraz chce przeznaczyć dodatkowe miliony na tablice interaktywne w szkołach. Czy to wystarczy?

Tu pana zaskoczę, ale w szkołach jest już bardzo dużo tego typu tablic. Jest już kilkadziesiąt procent szkół, które mogą się pochwalić tablicami interaktywnymi. Czy to jest najlepsze rozwiązanie, czy też nie…. trudno tu dyskutować, bo mamy wachlarz innych narzędzi elektronicznych, które można wykorzystać w codziennej nauce. Wszystko pozostaje kwestią celowości oraz koncepcji dydaktycznej.

Kiedy dyrektor może w ogóle mówić, że kieruje cyfrową szkołą?

Jeśli zapewni w placówce sprawne funkcjonowanie czterech najważniejszych filarów cyfrowej edukacji. Pierwszy to niezawodny dostęp do szybkiej sieci nie tylko w gabinecie dyrektora, czy sekretariacie, ale w każdej sali lekcyjnej, na korytarzu. Słowem, dostępnej dla wszystkich uczniów i nauczycieli. Drugi filar to sprzęt. Szkoła musi być wyposażona w odpowiedniej jakość sprzęt, jak komputery, tablety i oprogramowanie. Trzecim filarem są zasoby cyfrowe, rozumiane znacznie szerzej niż tylko cyfrowe podręczniki. Przykładem może być dostęp do bibliotek audiowizualnych, z wykorzystaniem których nauczyciele mogą sami tworzyć własne autorskie zasoby. Czwartym filarem są kompetencje cyfrowe nauczycieli. Jeśli któryś z tych filarów nie działa, to nie możemy mówić, że mamy do czynienia z cyfrową szkołą.

MEN też deklaruje, że będą pieniądze na szybki internet i szkolną sieć. Kiedy będziemy mogli się tym pochwalić w naszych placówkach?

To wszystko zależy od dostępnych na ten cel środków. Nie wystarczy doprowadzić do szkoły szybki internet. Konieczna jest odpowiednia infrastruktura wewnętrzna. Z naszych badań wynika, że ten drugi aspekt jest w szkołach mocno zaniedbany. O ile większość szkół może pochwalić się lepszym lub gorszym dostępem do internetu, to jakość infastrruktury wewnętrznej budzi wiele zastrzeżeń. Najczęściej możemy mówić o dostępie do sieci w pokoju dyrektora lub pracowni informatycznej.

Co najbardziej kuleje jeśli mówimy o cyfrowej szkole?

Do tej pory najmniej przykładano wagę do cyfrowych kompetencji nauczycieli.

Każdy nauczyciel musi mieć przygotowanie informatyczne.

No właśnie i tu też mamy do czynienia z pewnym problemem. Studentów pedagogiki bardziej kształci się w kontekście edukacji informatycznej, a zapomina się o kształceniu w zakresie możliwości wykorzystywania technologii cyfrowych w nauczaniu przedmiotowym.

Prezentacja to za mało / Dziennik Gazeta Prawna

Wyobraża sobie pani nauczyciela plastyki z tabletem?

Tak. Mógłby na przykład uczyć za pomocą tabletów malowania obrazów, albo tworzenia grafik komputerowych, które dzisiaj potrafią być dziełami sztuki, zdobywać nawet Oskary. Można też zastanowić się np. nad programowaniem robotów, które same na podstawie instrukcji ucznia malowałyby obrazy. Można kręcić filmy, pokazując uczniom, że zajęcia ze sztuk plastycznych to także tworzenie obrazu. Jest bardzo dużo różnych aplikacji mobilnych wspierających edukację artystyczną.

A matematyk?

Akurat tutaj zadanie jest proste. Istnieje masa różnego rodzaju aplikacji do nauki tego przedmiotu.

Dla nauczyciela wychowania fizycznego też by się coś znalazło?

Tak. Na przykład mogliby, tak jak nasza kadry piłki nożnej, nagrywać filmy i prezentować jakie błędy zostały w trakcie ćwiczeń popełnione. W ten sposób uczyć uczniów praktycznego zastosowania technologii w życiu.

Trochę chyba się pani rozmarzyła. Ja niestety nie wierze by nauczycielom chciało się wykorzystywać elektronikę.

W naszym badaniu 90 proc. nauczycieli deklarowało wykorzystywanie cyfrowych technologii. Ale najczęściej okazywały się nimi prezentacje multimedialne. Czasem może to wynikać z niskiej biegłości w obsłudze innych narzędzi, ale często bywa też tak, że jeśli nawet nauczyciel ma świetny pomysł na cyfrowe zajęcia, a jego placówka nie dysponuje odpowiednim narzędziami, to nie może tego rozwiązania wdrożyć.

Gdzie cyfrowa szkoła jest najsłabsza? W małych miejscowościach?

Różnie, nie ma ogólnej zasady. Z pewnością województwo mazowieckie i wielkopolskie, pomorze wiodą prym. Tam dyrektorzy już wiele lat temu pomyśleli o tym, aby budować cyfryzację. Przez cały czas pozyskiwali środki na infrastrukturę, sprzęt i szkolenie swojej kadry.

A jak wyglądają sale komputerowe w szkołach?

Te są przeznaczone do nauki informatyki. Niestety ten sprzęt nie jest już obecny na innych przedmiotach.

A pani chciałaby, aby komputery były wszędzie?

Z pewnością sprzęt elektroniczny powinien być obecny na każdym przedmiocie. Ten element cyfrowy powinien być tak popularny i niezbędny na lekcji jak długopis.

Co można zrobić jeśli szkoły nie stać na zakup tabletów?

Są takie szkoły, które pozwalają uczniom, aby ci przynosili na zajęcia swój sprzęt i z niego korzystali. W wielu krajach model Bring Own Device jest bardzo popularny. Wymaga jednak infrastruktury w szkole, np. dobrej sieci WiFi.

Już widzę krzyki niezadowolonych rodziców, którzy uważają, że to dyskryminuje te dzieci, które sprzętu nie posiadają….

Szkoła powinna mieć dla takich uczniów zakupiony sprzęt np. kilka rezerwowych tabletów które uczniowie wypożyczają na zajęcia. Wydaje mi się, że to wszystko jest możliwe do wdrożenia. Każdy uczeń ma na przykład w liceum telefon lub tablet. Zamiast zakazywać w statutach korzystania z tych narzędzi można ten fakt wykorzystać.

Gdzie powinna być granica między tradycyjnym nauczaniem, a tym cyfrowym?

Nie powinno się ustanawiać takiej granicy. Jeśli już jest ona komuś potrzebna, powinna być bardzo płynna. Warto zdać się na rozsądek nauczycieli i uczniów. Nie powinno się z góry zakładać procentowo czego i w jakich proporcjach uczyć się lub nauczać przy pomocy narzędzi tradycyjnych, a czego i w jakich proporcjach z wykorzystaniem narzędzi cyfrowych. Proporcje te powinny być uzależnione od przyjętej koncepcji dydaktycznej, indywidulanych predyspozycji, stylu uczenia się etc. Częstotliwość wykorzystywania elementów cyfrowych może być bardzo różna. W jednym miesiącu może być tak, że w danym semestrze pracujemy raz w miesiącu na zajęciach z wykorzystaniem technologii cyfrowych, a w drugim na każdej lekcji. Wszystko to zależy od programu nauczania, koncepcji i celów jakie sobie postawimy oraz wielu bardzo indywidualnych miękkich czynników. Cyfrowa edukacja nie jest bowiem celem samym w sobie, a wsparciem szeroko rozumianych procesów rozwojowych.

Może należałoby zmienić przepisy, aby na nauczycielach wymusić określony sposób prowadzenia zajęć?

Jestem przeciwna takim rozwiązaniom. Lepiej skupić się na tym, aby pokazywać dobre, pozytywne przykłady szkół, które osiągnęły szeroko rozumiany sukces poprzez wykorzystanie cyfrowych technologii. Tylko w ten sposób bazując na pozytywnej motywacji można skutecznie zachęcić innych szefów placówek i nauczycieli do sięgnięcia po innowacyjność.

Czy w badaniu pokusiła się pani o sprawdzenie, którzy uczniowie mają lepsze wyniki w nauce? Czy ci którzy uczą się w cyfrowej szkole, czy ci tradycyjnymi metodami?

Nie sprawdzaliśmy tego, ponieważ bardzo ciężko jest wyizolować taki wynik. To jest trochę sztuczne pytanie. Kilka dni temu czytałam artykuł, czy komputer może podwyższyć wynik nauczania. Sam tytuł artykułu był dla mnie błędnie postawiony, tak samo można by zapytać, czy ołówek może podwyższyć wyniki nauczania? Żadne narzędzie samo z siebie nie zwiększa, ani nie obniża wyników nauczania. To koncepcja, sposób wykorzystania narzędzi może przynieść efekty dydaktyczne.

A wyobraża sobie pani taką sytuacje, że uczeń nie dźwiga pełnego książek tornistra, ale przychodzi z tabletem?

Tak. Jest coraz więcej takich szkół, do których uczeń przychodzi z tabletem, w którym ma wgrane ćwiczenia i podręcznik, a w szkole korzysta z tradycyjnych papierowych. To się wszystko sprawdza.

Kiedy będzie to powszechne?

Wiele lat potrzebujmy na taką zmianę. Z pewnością z roku na rok edukacja cyfrowa będzie coraz powszechniejsza, a tradycyjna będzie bardziej elitarna. Już teraz można studiować na uczelniach zagranicznych nie wychodząc z domu, gdzie wykłady i ćwiczenia są przez internet.

A jaka jest jakość takiej nauki?

Podobna. Ja sama tak studiowałam i nie dostrzegam różnicy. Wszystko pozostaje kwestią motywacji uczestników takich kursów oraz jakości zajęć online.

Przez tą elektronikę rodzie na bieżąco mogą kontrolować obecność, zachowanie i oceny z przedmiotów swojego dziecka. Czy tego typu elektroniczna pernametna kontrola nie szkodzi dzieciom i relacjom z nimi?

Nie. Ja osobiście korzystam z dziennika elektronicznego i jestem z niego bardzo zadowolona. To bardziej zależy od relacji, jakie rodzic wypracuje z dzieckiem. Wcale nie musi notorycznie dokonywać kontroli. Elektronika może tu tylko pomóc, a nie szkodzić. Tak samo jak otrzymujemy powiadomienie od dentysty, fryzjera, tak samo otrzymujemy smsa ze szkoły czy powiadomienie z aplikacji mobilnej.

Jak cyfrową szkołę wyobrażają sobie rodzice?

Mają obawy o zdrowie dzieci, które już i tak wiele czasu spędzają w domu korzystając z tabletów i komputerów, a tu jeszcze na dodatek w szkołach. Niestety to jest nieuniknione. W kontekście merytorycznym rodzice są otwarci. Jeśli są dobrze powiadomieni o celach stosowania elektronicznych narzędzi na lekcjach, akceptują je. Szkoła nie może przedstawiać jedynie hasła, np. kupujemy dzieciom tablety, bez wykazania celowości takiej decyzji. Rodzice w tych elektronicznych narzędziach upatrują dużą szanse nauki języków i programowania.