Ministerstwo nadal nie widzi potrzeby, by wśród praktycznych umiejętności, jakie mają zdobyć absolwenci medycyny, była dobra komunikacja.
– Komunikacja pacjent–lekarz, a także komunikacja w zespole medycznym stanowią jedne z podstawowych umiejętności praktycznych niezbędnych w pracy lekarza – uważa Katarzyna Jankowska, prezes Polskiego Towarzystwa Komunikacji Medycznej. PTKM postuluje dodanie w oczekiwaniach wobec studentów obok takich rzeczy, jak pobranie krwi czy mierzenie temperatury i drenaż ropni – umiejętności rozmowy. Ale w projekcie nowego rozporządzenia resortu zdrowia dotyczącego wymogów wobec kończących studia medyczne takie zalecenia dotyczą tylko przyszłych dentystów i onkologów.
Pacjent, nie monitor
Eksperci podkreślają, że wiele badań naukowych potwierdza, że skuteczność leczenia zależy w dużej mierze od tego, jak przebiega kontakt z chorym. – Lekarz musi umieć zdiagnozować stan zdrowia, co bywa trudne, bo pacjenci nie zawsze umieją mówić o swoich dolegliwościach – mówi Katarzyna Jankowska. Ale umiejętność rozmowy ważna jest też później, gdy lekarz ma przekonać chorego, żeby przestrzegał zaleceń: by wykupił leki i stosował je zgodnie ze wskazówkami.
– Polscy lekarze mają mało czasu na konsultacje. Wizyta trwa kilkanaście minut, z czego większość zabiera biurokracja. W takiej sytuacji, żeby leczenie było efektywne, tym bardziej muszą znać skuteczne metody komunikacji – dodaje Jankowska. Wspomina, że kiedy była na stypendium z zakresu kształcenia kompetencji komunikacyjnych na Uniwersytecie Cambridge, w holu wisiał plakat: „Najpierw spójrz na pacjenta, potem na monitor”. – Wtedy wydawało mi się to śmieszne, teraz rozumiem, jak jest to istotne – dodaje.
O tym, że od sposobu przekazania informacji może zależeć życie chorego, świadczą m.in. badania grupy skandynawskich naukowców. Wzięli oni pod lupę problem wysokiego odsetka samobójstw w grupie chorych na raka. Ku ich zaskoczeniu nie potwierdziła się hipoteza, że do większości takich sytuacji dochodzi wtedy, kiedy dla chorego nie ma już leczenia. Chorzy najczęściej targali się na życie tuż po otrzymaniu diagnozy.
Wielu lekarzy w Polsce nie zdaje sobie sprawy, jak to jest ważne. – „Masz kalafiora w d..., przyjdź potem do mnie, to spojrzymy na wyniki” – tak jeden z lekarzy, biegnąc po korytarzu, informował kolegę, że ma raka. Dla chorego to było potworne, poczuł się jak śmieć – mówi nam medyk zajmujący się zwiększaniem świadomości znaczenia problemu. Eksperci są zadowoleni, że w projekcie rozporządzenia ministra zdrowia onkologia została już dostrzeżona. Ale to nie wystarczy.
Da się wyćwiczyć
W wielu krajach zachodnich szkolenie z komunikacji na studiach medycznych jest obowiązkowe. Tak jest w Niemczech, Austrii, Wielkiej Brytanii, Stanach czy Kanadzie. W Polsce brakuje go w podstawie programowej. Jest kilka wykładów o etyce oraz sposobie rozmowy, ale nikt nie sprawdza tego na egzaminie. Nie ma też obowiązku prowadzenia praktycznych zajęć. W efekcie każda uczelnia ma inny pomysł na rozwiązanie tego problemu.
W Białymstoku obowiązkowy przedmiot „komunikacja z pacjentem” wprowadzono kilka lat temu, po tym jak do szpitala nie przyjęto rodziny z małym dzieckiem. Rodzice byli agresywni, kłócili się z lekarzami. Odesłano ich do domu. Diagnozę postawiono za trzecim razem: dziecko miało białaczkę. Było już za późno, chłopiec szybko zmarł.
Na Śląskim Uniwersytecie Medycznym przez kilka lat do 2015 r. były prowadzone zajęcia pilotażowe w ramach projektu unijnego. W ramach warsztatów były zajęcia w hospicjum. Przed przystąpieniem do nich 2 proc. studentów uważało, że ich umiejętności są na wysokim poziomie. Po skończonym kursie 98 proc. przyznawało, że ich umiejętności jeszcze wzrosły.
W Collegium Medicum w Krakowie od tego roku rusza projekt, też finansowany z pieniędzy unijnych: 1200 godzin dla studentów od II do V roku, podczas których studenci będą ćwiczyć rozmowy z pacjentami na sucho. – Jak w lotnictwie, gdzie symuluje się trudne sytuacje, tak i tu można przygotować się do tego w warunkach laboratoryjnych – mówi Stanisław Górski, wykładowca. I dodaje, że w Polsce panuje przekonanie, iż człowiek rodzi się z umiejętnością rozmowy, że to kwestia większej lub mniejszej empatii. – A to umiejętność jak każda inna. Da się ją wyćwiczyć. Są na to specjalne schematy i standardy – podkreśla lekarz. Sam przekonał się o tym podczas wyjazdu z organizacją Lekarze bez Granic do Sierra Leone. Był tam przeszkolony pracownik, który przekazywał wiadomość o śmierci dziecka rodzicom. Potrafił zrobić to tak, że była przyjmowana z godnością. – Na przekazywanie złych informacji trzeba umieć wybrać intymne miejsce, nie medykalizować wiadomości, dać czas na zadanie pytań, pozwolić przyjść jeszcze raz, przygotować siebie i pacjenta na tę rozmowę – wylicza Górski.
Ostatnie miejsce
Fakt, że w Polsce rozmowa z pacjentem to zaniedbana dziedzina, potwierdziły badania OECD „Health at a Glance” z 2015 r. Znaleźliśmy się na ostatnim miejscu wśród badanych krajów, jeśli chodzi o jakość kontaktu z lekarzami. Ponad 60 proc. pacjentów deklarowało, że nie ma możliwości zadawania pytań czy wyrażania obaw. Ponad połowa deklarowała, że nie jest włączana w decydowanie o leczeniu. W Czechach czy Belgii niezadowolonych było kilka procent. Średnia dla OECD to kilkanaście procent.
Ministerstwo Zdrowia przekonuje, że zalecenia nauki komunikacji z pacjentami znalazły się w rozporządzeniu, które określa standardy kształcenia na kierunkach medycznych, wydawanym przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego. – Jest tam m.in. zapis, że lekarz przestrzega praw pacjenta, uwzględnia subiektywne potrzeby chorego, buduje atmosferę zaufania, a także umie przeprowadzić rozmowę – wylicza Milena Kruszewska, rzeczniczka Ministerstwa Zdrowia. Resort dodaje, że rozporządzenie planowane obecnie przez resort zdrowia jedynie określa umiejętności, które powinny znaleźć się w dzienniku praktyk.
Dokument jest w trakcie konsultacji. – Komunikacja pacjent–lekarz stanowi niezbywalny element procesu leczenia. Dlatego byłoby właściwe, gdyby znalazło to odzwierciedlenie w ostatecznym kształcie rozporządzenia – uważa Maria Libura, ekspertka ds. zdrowia z Uczelni Łazarskiego.
33,6 proc. taki odsetek Polaków w badaniu Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju stwierdził, że u lekarza istnieje możliwość zadawania pytań (średnia OECD: 86,8 proc.)
59,6 proc. według tylu Polaków lekarze poświęcają badanym wystarczającą ilość czasu (średnia OECD: 84,9 proc.)
69,5 proc. zadeklarowało, że lekarze w zrozumiały sposób przekazują informacje (średnia OECD: 86,3 proc.)