Blisko 1 mln podpisów pod wnioskiem o referendum ws. reformy edukacji przemawia za jego przeprowadzeniem, reformę można jeszcze zatrzymać – podkreślali w piątek w Katowicach zwolennicy referendum.

Z inicjatywą przeprowadzenia referendum wystąpił Związek Nauczycielstwa Polskiego. Pod koniec stycznia związał się komitet referendalny, w skład którego weszli przedstawiciele partii politycznych, stowarzyszeń, organizacji i ruchów społecznych popierających pomysł referendum, m.in. ruchu "Rodzice przeciwko reformie edukacji", koalicji "Nie dla chaosu w szkole", Krajowego Porozumienia Rodziców i Rad Rodziców, Społecznego Towarzystwa Oświatowego, Krajowego Forum Oświaty Niepublicznej, OPZZ, PO, Nowoczesnej, PSL, Razem i Inicjatywy Polska. Zebrano ponad 910,5 tys. podpisów pod obywatelskim wnioskiem o referendum w sprawie reformy edukacji.

"Referendum powinno się odbyć" – oświadczyła podczas piątkowej konferencji prasowej b. minister edukacji, posłanka PO Krystyna Szumilas. "Prawo i Sprawiedliwość obiecywało w kampanii wyborczej, że będzie słuchać suwerena, że będzie ogłaszać referenda, kiedy otrzyma sygnał od ludzi, że tego referendum chcą" – dodała.

Podkreśliła, że na zatrzymanie reformy nie jest jeszcze za późno. "W szkołach jeszcze nic się nie zadziało, pracują tak, jak pracowały, nie są przygotowane na zmianę. Te wszystkie zmiany zaczną się dziać w okresie wakacyjnym, wystarczy jedna decyzja, żeby od reformy odejść" – argumentowała Szumilas.

Jak podkreśliła, o tym, że społeczeństwo chce referendum, świadczy nie tylko blisko 1 mln podpisów zebranych pod wnioskiem. "Ostatnie sondaże pokazują, że 55 proc. społeczeństwa domaga się referendum, a 60 proc. społeczeństwa mówi o tym, że w referendum powie +nie+ reformie edukacji. To jest bardzo poważny sygnał dla rządzących, to też pokazuje, że ta reforma jest chaotyczna, źle przygotowana" – mówiła.

Prezes ZNP Sławomir Broniarz ocenił, że reforma cofa polskie szkolnictwo. "Jeżeli chcemy, aby w dalszym ciągu polski uczyń utrzymał swoją pozycję choćby w Europie, to nie możemy wracać do czasów, kiedy wyniki (...) wskazywały, że jesteśmy na samym dole, a nie na szczycie Europy. Mam nadzieję, że pan prezydent włączy się do aktywnej debaty na ten temat. Pozycja prezydenta będzie kluczowa w wypadku, gdyby Sejm nie chciał się tą tematyką zająć" – powiedział.

Sprawie wdrażania reformy oświaty i jej wpływu na funkcjonowanie sieci szkół i utrzymanie miejsc pracy nauczycieli było również poświęcone piątkowe posiedzenie Wojewódzkiej Rady Dialogu Społecznego w Katowicach. Było zamknięte dla dziennikarzy. Według relacji biura prasowego wojewody śląskiego, dyskusja na temat zmian w oświacie była bardzo ożywiona. Artykułowano obawy o skutki społeczne reformy – w tym przede wszystkim stan zatrudnienia nauczycieli i koszty, jakie poniosą samorządy.

"Na sali słychać żale samorządowców - mają problemy, mają dylematy i nie mają ich komu przekazać, a to oni głównie mają wdrożyć te nowe przepisy i to oni zapłacą być może polityczną cenę za ich wdrożenie, bo reforma wywoła chaos w oświacie, będą zamykane szkoły, będą przeprowadzki uczniów, podwójne roczniki w szkołach, na pewno będzie dużo chaosu, za który politycznie zapłacą włodarze miast, bo to będzie w roku wyborczym, a fizycznie zapłacą mieszkańcy gmin" - powiedział dziennikarzom marszałek woj. śląskiego Wojciech Saługa (PO).

Śląska kurator oświaty Urszula Bauer oceniła po spotkaniu, że było cenną okazją do wymiany informacji. Przypomniała, że na 201 śląskich samorządów, wprowadzających zmiany w sieci szkół na swoim terenie, zdecydowana większość wprowadziła je bez problemu.

"W 8 przypadkach mamy różnicę zdań, w 4 przypadkach jesteśmy w sądzie, ale taką ścieżkę przewiduje prawo, nie jest to nic nadzwyczajnego, poczekamy spokojnie na werdykt sądu administracyjnego" - powiedziała. Skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego skierowały w woj. śląskim Dąbrowa Górnicza, Żarki, Będzin i Ustroń.

We wtorek premier Beata Szydło pytana o wniosek ws. referendum, powiedziała, że został złożony zbyt późno, bo obecnie jesteśmy w końcowej fazie wdrażania reformy. Również szefowa MEN Anna Zalewska powiedziała w piątek, że wdrażanie reformy edukacji przebiega prawidłowo, zgodnie z planem i harmonogramem.

Reforma edukacji, w ramach której zmieniona zostanie m.in. struktura szkół, rozpocznie się od roku szkolnego 2017/2018. W miejsce obecnie istniejących typów szkół zostaną wprowadzone stopniowo: 8-letnia szkoła podstawowa, 4-letnie liceum i 5-letnie technikum oraz dwustopniowe szkoły branżowe; gimnazja mają zostać zlikwidowane.