Możliwe, że już w roku akademickim 2018/2019 uczelnie będą mogły wybrać, czy chcą funkcjonować na podstawie starych, czy nowych przepisów – to jedna z propozycji naukowców.
Główne założenia projektu ustawy zaproponowane przez zespół z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu / Dziennik Gazeta Prawna
Jeden z zespołów, którym resort nauki przyznał po ok. 300 tys. zł na stworzenie projektów założeń nowej ustawy dla uczelni, już zakończył prace. Dokument budzi wiele kontrowersji.
Własne interesy
Główny zarzut do projektu przygotowanego przez zespół wywodzący się z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu (UAM) jest taki, że preferencyjnie traktuje przewodnie ośrodki akademickie. – Założenia UAM nie potrzebują 194 stron, wystarczy w zupełności napisać: Warszawa, Kraków i Poznań zostają, a w pozostałe miejsca wysłać buldożery! – oburza się jeden z ekspertów. Który zapis wzbudza kontrowersje? Między innymi ten, wedle którego najlepsze ośrodki będą miały wyłączność na nadawanie stopni i wnioskowanie o tytuł naukowy. Niektórzy komentatorzy twierdzą też, że „autorzy chyba lekko się pomylili. Mieli napisać ustawę o szkolnictwie wyższym, a napisali ustawę o finansowaniu nauki. W całym dokumencie w kilku zdaniach jest mowa o studiach pierwszego i drugiego stopnia. Ten projekt to lekki skandal”. Tymczasem zdaniem zespołu, który przygotował projekt, obecne przepisy dotyczące studiów nie wymagają gruntownych zmian. Ich zdaniem organizacja polskiego szkolnictwa wyższego jest na bardzo dobrym poziomie, a problemy wynikają ewentualnie z praktyki.
Uwagi do projektu ma też prof. Hubert Izdebski, przewodniczący zespołu z Uniwersytetu Humanistycznego SWPS, który pracuje nad konkurencyjnym dokumentem. – Przede wszystkim błędne jest założenie, że bez wyższego finansowania trudno o zmiany w nauce i szkolnictwie wyższym – stwierdza prof. Hubert Izdebski. I zapowiada, że niedługo zostanie przedstawiona ostateczna wersja projektu założeń do ustawy przygotowana przez SWPS.
– Obraliśmy inną taktykę niż zespół z UAM. Najpierw przeprowadziliśmy konsultacje i na tej podstawie opracowujemy nasze założenia. UAM najpierw przygotował projekt, a dopiero potem skierował go do konsultacji – wyjaśnia prof. Izdebski.
Wskazuje też na pewne podobieństwa między projektami. Chodzi m.in. o pomysł, aby podzielić uczelnie na trzy typy ze względu na realizowaną funkcję: badawcze, badawczo-dydaktyczne i dydaktyczne. Jedne skupiłyby się na badaniach naukowych, inne na kształceniu studentów.
Dwie ustawy
Zakończenie prac zapowiada też trzeci zespół. – Nasz projekt jest już w końcowej fazie. Zamierzamy go przedstawić w połowie stycznia – mówi dr hab. Arkadiusz Radwan, prezes Instytutu Allerhanda. – Przeprowadziliśmy wiele konsultacji – dodaje.
Co się w nim znajdzie? Instytut chce zaproponować, by uczelnie mogły funkcjonować w dwóch różnych reżimach prawnych. Pod rządem obecnej ustawy albo nowej.
– Dzięki temu można by przeprowadzić pilotaż proponowanych rozwiązań, które są daleko idące, ale pozwoliłyby naszym jednostkom na konkurowanie z najlepszymi na świecie – wyjaśnia.
Proponuje m.in. zupełnie inny ustrój uczelni. Na przykład Radę powierniczą, w skład której wchodziłoby 12 osób, lub wielokrotność tej liczby – maks. 48 (m.in. z uczelni, otoczenia społeczno-gospodarczego). Rada decydowałaby o wyborze prezydenta, który zarządzałby placówką. Rektor sprawowałby władzę jedynie w sferze symbolicznej. Na to prestiżowe stanowisko byłby wybierany przez senat uczelni np. wybitny naukowiec, a jego kadencja trwałaby trzy lata z możliwością ponownego wyboru najwcześniej po upływie 9 lat. Dzięki temu nie traciłby kontaktu z nauką.
– Natomiast na prezydenta mógłby zostać wybrany menedżer, który znałby się na zarządzaniu. To rozwiązanie pozwoliłoby uniknąć sytuacji, jaką mamy obecnie, że rektor staje się zakładnikiem swoich wyborców i nie może podjąć odważnych decyzji, które są niezbędne dla efektywnego zarządzania uczelnią – wyjaśnia Radwan.
Jednak do pomysłu, zgodnie z którym jednocześnie miałyby obowiązywać dwie ustawy dla uczelni, nie jest przekonany prof. Hubert Izdebski.
– To co najmniej ryzykowna propozycja. To tak jakby chcąc zmienić ruch pojazdów z prawostronnego na lewostronny, wprowadzać go stopniowo, np. najpierw tylko da ciężarówek. To może prowadzić do tragedii – komentuje.
Wiele wariantów
Niektórzy eksperci wskazują, że umożliwienie środowisku akademickiemu napisania własnych ustaw dla uczelni to była pomyłka. Powstaje bowiem ryzyko, że akademicy będą starali się przepchnąć głównie własne interesy, nie licząc się z tym, co naprawdę byłoby najlepsze dla szkolnictwa wyższego.
– Projekty przygotowują trzy zespoły reprezentujące różne strony: uczelnie publiczne (UAM), niepubliczne (SWPS) oraz fundację działającą na rzecz szkolnictwa wyższego (Instytut Allerhanda). Możliwe, że niektóre będą starały się przede wszystkim przedstawić własne interesy, ale ministerstwo chce poznać różne warianty. Z uwagi na tę różnorodność nie zabraknie ich – mówi prof. Jarosław Górniak, członek komisji konkursowej projektu „Ustawa 2.0 – Założenia systemu szkolnictwa wyższego”.
Co dalej stanie się z projektami, za które rząd zapłacił po 300 tys. zł? – Żaden z nich nie zostanie wybrany jako wzorcowy. Ale resort na ich podstawie oraz wniosków płynących z ogólnopolskiej konferencji Narodowego Kongresu Nauki przedstawi własny projekt ustawy – wyjaśnia Górniak.
Ma to nastąpić w przyszłym roku. Nowe przepisy dla uczelni mają wejść w życie od roku akademickiego 2018/2019.