Po skargach lekarzy, o których pisał DGP, procedura została uproszczona
Zdaniem środowiska medycznego nowa karta to biurokratyczny bubel. Najwięcej kontrowersji wywoływał zapis nakazujący wypełnić pole opisujące przyczynę zgonu (określono ją jako bezpośrednią, pośrednią lub pierwotną). Należało przy tym zaznaczyć liczbę godzin, miesięcy i lat, które minęły od jej pojawienia się. A także wpisać szczegółowe dane zmarłego dziecka (ile miało punktów Apgar przy porodzie, godzinę urodzin, długość i ciężar ciała). Takiej wiedzy lekarz, który przyjechał do zmarłego, najczęściej nie posiada.
Ministerstwo Zdrowia zamieściło na swojej stronie uzupełnienie. Wynika z niego, że lekarze nie będą musieli wypełniać wszystkich rubryk. Część mogą zostawić pustych.
– Osoba wystawiająca kartę zgonu powinna uzupełnić wszystkie dane, które są jej znane w chwili sporządzania dokumentu, zgodnie z wiedzą posiadaną lub możliwą do ustalenia na podstawie dostępnych informacji – poinformował resort. Obowiązkowe pozostały nazwisko, nazwisko rodowe i imię (imiona) osoby zmarłej, stan cywilny, data i miejsce zgonu, data i miejsce urodzenia osoby zmarłej, imiona i nazwiska rodziców osoby zmarłej, informacja, czy zgon nastąpił w wyniku choroby zakaźnej, adnotacja o zarejestrowaniu zgonu lub zgłoszeniu zgonu. W przypadku dziecka martwo urodzonego w karcie lekarz może wpisać wyłącznie datę i miejsce urodzenia dziecka oraz imiona i nazwiska rodziców.
Lekarze krytykują sposób wypełniania dat. Zaczyna się od wpisania roku, potem miesiąca i na końcu dnia. Ich zdaniem taki system jest nienaturalny. Środowisko medyczne postuluje również, by wprowadzić osobę koronera, czyli wyspecjalizowanej w wystawianiu kart.
Mimo zmian z kartami nadal jest bałagan. Jedną z nich opisuje czytelnik serwisu Dziennik.pl. Do jego sąsiadów przyjechał ojciec z Gdańska. Po jego nagłym zasłabnięciu wezwano pogotowie. Pacjent zmarł. Poproszono lekarza z karetki, by wystawił kartę zgonu. Odmówił i kazał wezwać lekarza rodzinnego z oddalonego o 100 km Gdańska.
„Zadzwoniłem do Gdańska. Lekarz stwierdził, że on tak daleko jechać nie będzie, a kartę zgonu ma wystawić lekarz, który był na miejscu. Z żoną zmarłego pojechaliśmy na pogotowie. Tam pani uświadamiała nas, że pan doktor karty zgonu nie wystawi” – opisuje historię czytelnik.
Uzyskanie aktu zgonu zajęło pięć godzin.