Turyści koczujący na lotniskach to prawdziwa plaga tegorocznych wakacji. Problem, który wywołują przewoźnicy, narasta, a muszą zmierzyć się z nim także inni przedsiębiorcy działający w branży turystycznej.
Gorący problem na lotniskach: koczujący turyści / Dziennik Gazeta Prawna
Nie ma ostatnio tygodnia, żeby w mediach nie pojawiły się informacje o turystach koczujących na lotniskach. Bywa nawet, że takich wiadomości pojawia się kilka tego samego dnia. Przykład? 16 sierpnia informowano, że turyści TUI Poland podróżujący na Dominikanę przez wiele godzin oczekiwali na lotnisku w Warszawie na wylot samolotu linii czarterowej TUIfly. Tego samego dnia pojawiły się doniesienia klientów biura podróży Rainbow Tours, którzy oczekiwali w chorwackim Dubrowniku na powrót czarterowym samolotem linii Travel Service Polska do kraju. Wcześniej podobno ten samolot nie wyleciał na czas z Gdańska.
Problem narasta, a potwierdzają to statystyki. Od początku roku do 23 sierpnia tylko z polskich lotnisk odwołanych lub opóźnionych zostało ponad 2,5 tys. lotów! A poszkodowanych było aż 213 tys. pasażerów. To ponad dwa i pół razy więcej niż rok wcześniej!
Przyczyny patowej sytuacji są złożone. Niewątpliwie podaż nie nadąża za popytem. Polacy ruszyli na wakacje – o jedną czwartą wrosła w ciągu ostatnich dwóch lat liczba pasażerów linii lotniczych. Tanie linie borykają się zaś z brakiem pilotów. A jako że są tanie – to niechętnie podnoszą płace. I tu pojawia się kolejny problem: strajki personelu. Do tego dochodzą kłopoty z samolotami – też jest ich za mało, by zapewnić płynność ruchu. W tej sytuacji jedna mała usterka może wywołać efekt domina.
Czy zatem trzeba zmienić przepisy prawa, aby poprawić położenie pasażerów? Zdaniem ekspertów przepisy, zwłaszcza te, które weszły od lipca br. wystarczająco chronią prawa klientów. Trzeba jednak poprawić ich egzekucję i wprowadzić sankcje. A także powołać sądy polubowne. Poza tym świadomość pasażerów rośnie i niewykluczone, że coraz więcej z nich będzie wstępować na drogę sądową. Także biura podróży zaczną zabezpieczać się lepiej na ewentualność kłopotów z lotami. A to zmusi linie lotnicze do działania, czyli podniesienia jakości. A to wiąże się z inwestycjami. Co niestety odbije się na cenach usług przewoźników, a w końcu – także biur podróży. Kolejne wakacje może nie skończą się zatem koczowaniem na lotnisku, ale jedno jest pewne: tańsze nie będą.

Opóźnione loty – problem i podróżnych, i biur podróży

O skali problemu świadczą dane. Od stycznia do 23 sierpnia tego roku tylko z polskich lotnisk ponad 2,5 tys. lotów zostało odwołanych lub opóźnionych. To dwa i pół razy więcej niż rok wcześniej! Przy tym niemal jedna trzecia to loty organizowane w ścisłym sezonie wakacyjnym, czyli od 1 lipca.
O odszkodowanie może się ubiegać 213 tys. poszkodowanych pasażerów – wynika z danych AirHelp, globalnej firmy specjalizującej się w egzekwowaniu odszkodowań lotniczych. To znacznie więcej niż w analogicznym okresie przed rokiem. Wtedy w tym samym czasie poszkodowanych było 86 tys. osób. A w całym ubiegłym roku ok. 140 tys.
Analitycy AirHelp wskazują też na rosnącą wartość odszkodowań, o które mogliby się ubiegać klienci pokrzywdzeni przez linie lotnicze. W tym roku łączną kwotę takich odszkodowań szacują na ponad 60 mln euro. Rok wcześniej było to 24,7 mln euro.
Czy problem z setkami tysięcy turystów koczujących na lotniskach oznacza, że tym razem prawa turystów są w tle, a górę biorą interesy przewoźników i touroperatorów?

Złożone przyczyny

Jak zauważają eksperci, sytuacja jest bardzo skomplikowana, a jej przyczyny rożnorodne. Pasażerowie całymi godzinami przesiadują na lotniskach, oczekując na znacznie opóźnione loty, ponieważ przewoźnicy czarterowi, zwłaszcza w szczycie sezonu, mają wiele problemów operacyjnych i pracowniczych.
Linie lotnicze usprawiedliwiają się brakiem pilotów. Boeing szacuje, że potrzeba będzie 637 tys. dodatkowych pilotów w ciągu najbliższych 20 lat. Rośnie zatem presja płacowa z ich strony. Związki zawodowe na całym świecie wciąż dążą do uzyskania większych korzyści dla tej grupy zawodowej. Piloci Ryanaira domagają się lepszych warunków pracy, a piloci Air France walczą o wyższe wynagrodzenie. To wszystko odbywa się w czasach rosnących cen paliw. Jak argumentują linie lotnicze, jest to kolejny istotny czynnik zwiększający koszty podróży pasażerów linii lotniczych, jaki ujawnił się tego lata.
Efekt? Linie lotnicze twierdzą, że stoją w obliczu ryzyka finansowych perturbacji. Zresztą na początku czerwca Zrzeszenie Międzynarodowego Transportu Lotniczego obniżyło już prognozę zysku branży na 2018 r. o 12 proc., motywując to rosnącymi kosztami paliwa i pracy.