Wyborczy wyścig nabiera rozpędu. Partie stopniowo ujawniają kandydatów, a rząd przycina wynagrodzenia włodarzy. Politycy podejmują też kierunkowe decyzje, jak dalej powinien funkcjonować samorząd. Niezależnie od tego, kto wygra, pewne jest jedno – czeka nas głęboka reforma, być może największa od czasu restytucji polskiej samorządności.
Wprawdzie dla ugrupowań politycznych najważniejsze jest odpowiednie wypromowanie kandydatów i w konsekwencji zdobycie przyczółków władzy w regionach, to jednak w zaciszu gabinetów oraz przy opracowywaniu politycznych programów snute są plany dotyczące zmian systemowych w polskim samorządzie. Przewidziane późną jesienią elekcje będą więc pierwszym krokiem do realizacji tych zamierzeń. Jeśli dana partia zdobędzie władzę w sejmikach oraz umieści swoich ludzi na kluczowych stanowiskach na niższych szczeblach samorządu, przeprowadzenie systemowej reformy będzie znacznie prostsze – bez tarć czy napięć, które towarzyszyły np. obecnej ekipie rządzącej wprowadzającej zasadę dwukadencyjności czy nowy kodeks wyborczy. Przyszłoroczne wybory parlamentarne będą swoistym podsumowaniem tych przygotowań do systemowych zmian, które już dziś – mniej czy bardziej bezpośrednio – zapowiadają partie. Przy czym ich pomysły bardzo często wzajemnie się wykluczają. O tym, kto wygra, zdecydują obywatele, którzy najpierw na jesieni tego roku, a następnie w przyszłym roku (podczas wyborów parlamentarnych) opowiedzą się za którąś z tych wizji.
Propozycje prawicy
Wiele z zapowiadanych przez obóz Zjednoczonej Prawicy pomysłów zostało już wdrożonych (np. dwukadencyjność), ale kolejnych nie brakuje. – Z perspektywy systemowej wśród naszych priorytetów wymienić mogę dwie rzeczy: dalsze wzmacnianie wojewodów, czyli przedstawicieli administracji rządowej w terenie, oraz uszczelnianie systemu finansów samorządowych – mówi nam wysokiej rangi polityk PiS. A dr Adam Gendźwiłł, adiunkt w zakładzie rozwoju i polityki lokalnej na Wydziale Geografii i Studiów Regionalnych Uniwersytetu Warszawskiego oraz ekspert Fundacji Batorego, tłumaczy to następująco: „Polityka rządu względem samorządu jest trochę pochodną tego, jak obóz rządzący widzi państwo. Ewidentnie jest to wizja państwa scentralizowanego. Wizja, w której nie ma zbyt wiele miejsca dla samorządów. Lokalne władze są sprowadzone do roli agendy wykonawczej rządu, a nie miejsca, gdzie prowadzi się autonomiczną czy różnorodną politykę”.
Finanse na cenzurowanym
W rozmowie z TGP wiceszef MSWiA Paweł Szefernaker zdradza, że rząd zamierza wrócić do ustawy o regionalnych izbach obrachunkowych, którą zawetował prezydent Andrzej Duda. Miałoby to stanowić uzupełnienie procesu uszczelniania samorządowych finansów. Równolegle trwają prace nad nowelizacją ustawy o finansach publicznych, która ma zmienić reguły zadłużeniowe jednostek samorządowych. I tak np. do limitu spłaty zobowiązań zaliczone zostaną niestandardowe instrumenty finansowe o skutkach podobnych do umowy pożyczki lub kredytu (np. leasing zwrotny). Samorządy korzystały z tych rozwiązań, by obchodzić ustawowe ograniczenia, co niekiedy wpędzało je w spiralę niekontrolowanego zadłużenia. Z takich instrumentów na koniec zeszłego roku korzystało 315 samorządów na łączną kwotę ponad 1 mld zł. (Czytaj: „Nie będziemy zgadzać się we wszystkim, ale możemy dyskutować”).
Lokalne władze nie będą też mogły uwzględniać dochodów ze sprzedaży majątku przy wyliczaniu indywidualnego wskaźnika zadłużenia. Zdarzało się, że sztucznie pompowały wpływy, biorąc pod uwagę planowane efekty wyprzedaży majątku, podczas gdy realne wykonanie okazywało się znacząco niższe. Są też propozycje uelastyczniające. Samorząd będzie mógł za to dokonać restrukturyzacji i wcześniej spłacić dług, np. nowym długiem o niższych kosztach obsługi. A przy wyliczaniu możliwości zaciągania nowych kredytów pod uwagę będą brane wyniki finansowe nie za ostatnie trzy lata (jak obecnie), lecz za siedem lat. To zniweluje efekt incydentalnych wahnięć w koniunkturze czy lokalnych budżetach. Pewne rozwiązania o charakterze systemowym znalazły się nawet w projekcie specustawy dotyczącej likwidacji Ostrowic – rząd chce, by sądy miały tylko 30 dni na rozpatrzenie odwołania np. wójta, który nie zgadza się z ustanowieniem komisarza w jego gminie. Powód jest prosty – w przypadku Ostrowic rozpatrzenie skargi zajęło sądowi aż 10 miesięcy.
315 samorządów korzystało pod koniec 2017 r. z niestandardowych instrumentów finansowych, niektóre w związku z tym wpadły w spiralę zadłużenia
1 mld zł wynosi łączna kwota zadłużenia z tego powodu
Poszkodowani włodarze idą do prezydenta
Średnio o 20 proc. rząd obniżył (z zaokrągleniem do pełnych setek złotych w górę i w dół) minimalny i maksymalny poziom wynagrodzenia zasadniczego osób pełniących funkcje w jednostkach samorządu terytorialnego lub w związkach jednostek samorządu terytorialnego (wójtom, burmistrzom, prezydentom miast, starostom, marszałkom oraz zastępcom ich wszystkich). Rozporządzenie w tej sprawie Rada Ministrów przyjęła we wtorek. Wejdzie ono w życie już 19 maja, przy czym obniżka będzie obowiązywać od 1 lipca 2018 r. Rząd tłumaczy zmianę tym, że wykonywanie funkcji zarządzających w samorządach – tak jak w przypadku posłów i senatorów – oznacza pełnienie służby na rzecz społeczeństwa. A ona z kolei podlega społecznej ocenie i powinna spełniać standardy wymagane w życiu publicznym.
GazetaPrawna.pl
Smaczku całej sprawie dodaje fakt, że samorządy poprawiony załącznik do rozporządzenia o pracownikach samorządowych otrzymały do zaopiniowania w trybie obiegowym w zeszłym tygodniu. Jak łatwo się domyślić, propozycja nie wzbudziła entuzjazmu samych zainteresowanych. Strona samorządowa Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego nie dość, że odmówiła zaopiniowania projektu w trybie obiegowym, to jeszcze wystąpiła do MSWiA – w oparciu o ustawę o Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego oraz o przedstawicielach Rzeczypospolitej Polskiej w Komitecie Regionów Unii Europejskiej (Dz.U. z 2005 r. nr 90, poz. 759) oraz w trybie dostępu do informacji publicznej – o udostępnienie wykorzystanych w toku prac nad nowymi regulacjami wszelkich analiz, badań naukowych, opracowań eksperckich, sondaży opinii publicznej, a także dokumentów określających „standardy wymagane w życiu publicznym”. – Zostaliśmy potraktowani jak kozioł ofiarny. Kara sięga dalej niż wina. To nie my, to nie parlamentarzyści pobierali nagrody, lecz ministrowie – komentuje jeden z wójtów zasiadających w komisji.
Samorządowcy z komisji jednak nie poprzestali na krytyce przyjętego przez rząd rozporządzenia. Otóż zwrócili się czwartek do prezydenta Andrzeja Dudy, by w ramach swoich kompetencji skierował do Trybunału Konstytucyjnego wniosek o zbadanie zgodności rozporządzenia z konstytucją i Europejską Kartą Samorządu Lokalnego. Podobny wniosek do prezydenta przygotowuje także ZMP, który dodatkowo ma zamiar zwrócić się w tej sprawie do rzecznika praw obywatelskich.