- Sprawy związane z niewłaściwą sprzedażą są bardzo trudne do wygrania. Rozmowy w placówkach nie są nagrywane. Należy rozważyć zmianę przepisów - mówi dr Aleksandra Wiktorow w rozmowie z DGP.



Dziennik Gazeta Prawna

Zainwestowałaby pani w obligacje korporacyjne?

To zależy.

Od czego?

Na przykład od tego, jaką część moich oszczędności miałabym na to przeznaczyć. Jaka byłaby oferowana stopa zwrotu. Jaki byłby to rodzaj obligacji. Wreszcie, w jaki sposób miałabym je kupić i od kogo.

Jaką część oszczędności byłaby pani gotowa zainwestować w obligacje korporacyjne?

Na pewno nie wszystkie posiadane oszczędności. Raczej ich niewielką część. Obawiałabym się ewentualnej straty kapitału, a trzeba pamiętać, że w przypadku obligacji korporacyjnych ryzyko może być bardzo wysokie. Przy skrajnie niekorzystnym obrocie wydarzeń można stracić nawet całość kapitału. Niestety w zapytaniach, które do nas trafiają od klientów, którzy kupili obligacje GetBacku, mamy takie przypadki. Klienci piszą, że obawiają się utraty oszczędności życia.

Niech nas nie zwiedzie słowo „obligacje”, które kojarzyło się do niedawna z bezpieczeństwem inwestowania. To bezpieczeństwo dotyczy tylko obligacji Skarbu Państwa, a kupujący obligacje korporacyjne o tym zapominają. W przypadku tych ostatnich nie ma nie tylko żadnych gwarancji zysku, lecz także pełnego zwrotu zainwestowanych środków.

Jaka stopa zwrotu zachęciłaby panią do inwestycji?

Cudów nie ma. Im wyższa oferowana stopa zwrotu, tym wyższe ryzyko związane z inwestycją. Jeśli ktoś przy dzisiejszym poziomie stóp procentowych obiecuje np. 10 proc. rocznie, to ja bym uważnie przeczytała choćby podstawowe warunki emisji.

Jakich informacji pani tam by szukała?

Przede wszystkim tego, czy emisja obligacji jest zabezpieczona i w jaki sposób. Najlepiej jeśli byłaby zabezpieczona np. wyodrębnionym majątkiem. Przy zabezpieczeniu w postaci poręczenia czy gwarancji innego podmiotu niewiadomą jest kondycja finansowa poręczyciela. Jeśli obligacje nie są w ogóle zabezpieczone, to w przypadku upadłości firmy ci, którzy je kupili, są skazani na dochodzenie ewentualnych roszczeń z masy upadłościowej. Niestety w praktyce w takiej sytuacji można odzyskać tylko część środków.

Czy oferujący obligacje nie powinni uczulać na to klientów?

Oczywiście, że powinni. Niestety klienci, którzy kupili obligacje GetBacku, sygnalizują nam, że w ich przypadku było wręcz odwrotnie. Sprzedawcy w bankach czy maklerzy mieli informować – wbrew warunkom emisji – że obligacje są zabezpieczone. Dlatego trzeba to sprawdzić samemu, nie wierzyć sprzedawcy na słowo. Problem dotyczy nie tylko tej spółki. W zasadzie od początku działalności rzecznika finansowego dostajemy wiele skarg od osób, które przyszły do banku przedłużyć lokatę, a wychodziły z inwestycją w obligacje korporacyjne. Sprzedawcy wykorzystywali skojarzenie, szczególnie mocne u osób starszych, z obligacjami Skarbu Państwa. Klient wychodził z przekonaniem, że inwestycja da mu bezpieczną i pewną stopę zwrotu. Po kilku miesiącach okazywało się, że to nieprawda. Dlatego opracowaliśmy w listopadzie 2017 r. analizę pokazującą, jakie ryzyka wiążą się z obligacjami korporacyjnymi.

Kolejne regulacje dotyczące ochrony inwestorów nie rozwiązują tego problemu?

Tylko częściowo; i wszystko zależy od tego, czy klienci będą wykorzystywali rozwiązania mające ich chronić. Jeśli ktoś kupuje obligacje w biurze maklerskim czy banku, to powinien wypełnić tzw. test odpowiedniości. To sposób na zbadanie, czy produkt finansowy odpowiada jego potrzebom i możliwościom inwestycyjnym. Niestety osoby zgłaszające się do nas sygnalizują, że sprzedawcy nakłaniają do zbagatelizowania tego testu. Podpowiadają, szczególnie osobom starszym, żeby zrezygnować z jego wypełniania i podpisać oświadczenie o odmowie wykonania testu.

Rozumiem, że to ogranicza możliwość dochodzenia roszczeń od banku czy biura maklerskiego?

Zdecydowanie. Sprawy związane z niewłaściwą sprzedażą są bardzo trudne go wygrania przez klienta z dwóch powodów. Po pierwsze, rozmowy w placówkach nie są nagrywane, więc w sporze mamy słowo przeciwko słowu. Po drugie, pośrednik w takiej sytuacji ma na piśmie potwierdzenie od klienta, że świadomie podjął decyzję o inwestycji.

Czy postuluje pani, żeby rozmowy sprzedażowe w bankach były nagrywane?

A dlaczego nie? Przy dzisiejszych możliwościach technicznych nie jest to ani przesadnie skomplikowane, ani kosztowne. Skoro nagrywane są rozmowy przy sprzedaży przez telefon, to czemu nie wprowadzić takiego rozwiązania przy kontakcie bezpośrednim? Uważam, że zmniejszyłoby to problem missellingu.

A co z osobami, które inwestują w obligacje bez pośredników?

W przypadku tzw. ekskluzywnych ofert, skierowanych do wąskiego grona inwestorów bezpośrednio przez emitenta obligacji, poziom ochrony jest mniejszy. Zwykle emitent obligacji korporacyjnych nie będzie podmiotem rynku finansowego, więc nie podlega np. reżimowi ustawy o rozpatrywaniu reklamacji przez podmioty rynku finansowego i o rzeczniku finansowym. Nie ma też wtedy mowy np. o wykonywaniu testu odpowiedniości, jak to powinno mieć miejsce, gdy jest to inwestycja opakowana w fundusz inwestycyjny czy produkt strukturyzowany oferowany przez ubezpieczyciela, bank czy bezpośrednio TFI.

Czyli takie osoby nie mogą zwracać się o wsparcie do rzecznika finansowego?

Niestety nie. Możemy pomagać, tylko jeśli z jednej strony mamy podmiot rynku finansowego, czyli np. ubezpieczyciela, bank, biuro maklerskie czy TFI. Dodatkowo klient musi najpierw przejść przez procedurę reklamacyjną bezpośrednio w takim podmiocie rynku finansowego. Dopiero jeśli nie uzna on reklamacji klienta, można zwrócić się do nas o przeprowadzenie postępowania interwencyjnego lub polubownego.